"Byłam bielanką. Gdy na zakrystii zobaczyłam szafę pełną kiecek, oczy mi się zaświeciły"

gazeta.pl 5 godzin temu
Martyna miała osiem lat, gdy została bielanką. Zainspirowała ją wówczas koleżanka. - Cieszyłam się, iż jeszcze raz będę mogła założyć moją komunijną kreację. Jednak gdy na zakrystii zobaczyłam szafę pełną kiecek, oczy mi się zaświeciły. Z tiulem, z koralikami, kokardkami i koronkami. Nie wiedziałam wtedy, iż kościół oczekuje jakiejś skromności. Traktowałam to jak zabawę - wspomina.
Dziewczęca Służba Maryjna to wspólnota parafialna w Kościele Katolickim, która skupia dziewczęta w wieku od przedszkolnego (choć zwykle są to dzieci uczęszczające do szkoły podstawowej lub starsze). Takie dziewczynki określa się mianem bielanek. Ich zadanie polega na służeniu w różnego rodzaju procesjach, sypaniu kwiatków przed Najświętszym Sakramentem oraz pomocy w kościele parafialnym. A jak zadania bielanki wyglądają z perspektywy dziecka? O swoich przeżyciach opowiedziała nam dorosła już Martyna.


REKLAMA


"Mama pozwoliła mi wybrać sobie strój"
Wszystko zaczęło się, gdy ośmioletnia wówczas Martyna przystąpiła do pierwszej komunii. - To było dla mnie wielkie wydarzenie. Będę szczera, nie odczułam jakoś szczególnie tej sfery duchowej. Chyba byłam po prostu za mała. Pamiętam jednak te wszystkie przygotowania. Najbardziej kręciła mnie możliwość wyboru sukienki i dodatków - twierdzi.


Nasza czytelniczka przystąpiła do pierwszej komunii w Warszawie w 2002 roku. W jej parafii nie wymagano od dzieci, by założyły identyczne alby. - Mama pozwoliła mi wybrać sobie strój. To była biała sukienka z kokardkami i bufkami. Bardzo mi się podobała. Do tego dochodził wianek i torebeczka. Po mszy wraz z rodziną pojechaliśmy do restauracji, gdzie odbywało się przyjęcie. Bardzo żałowałam, iż był to strój tylko na jeden raz - dodaje.


Zobacz wideo Jaką mamą jest Anna Wendzikowska? "Jeśli ktoś krzywdzi moje dziecko, budzi się we mnie matka lwica"


"Poprosiłam koleżankę, aby mnie w to wkręciła"
Wszystko się jednak zmieniło, gdy podczas niedzielnej mszy Martyna zauważyła dziewczynki siedzące w pierwszej ławce w kościele. Miały na sobie białe kreacje, podobne do tej komunijnej. Wśród nich była koleżanka ośmiolatki.


Spotkałam ją potem na podwórku i zapytałam, co robi. Dowiedziałam się, iż jest bielanką. Wyjaśniła, na czym mniej więcej polega jej zadanie. Miała ładnie wyglądać i pomagać we mszy. Poprosiłam, aby mnie w to wkręciła


- wspomina.


"Oczy mi się zaświeciły"
Koleżanka zaprowadziła Martynę do pani, która zajmowała się organizacją spotkań dla bielanek. Rodzice dziewczynki wyrazili zgodę, aby ich córka pomagała w ten sposób we mszy. - Cieszyłam się, iż jeszcze raz będę mogła założyć moją komunijną kreację. Jednak gdy na zakrystii zobaczyłam szafę pełną kiecek, oczy mi się zaświeciły. Z tiulem, z koralikami, kokardkami i koronkami. Nie wiedziałam wtedy, iż kościół oczekuje jakiejś skromności. Traktowałam to jako zabawę - dodaje.
Martyna gwałtownie zyskała dostęp do wymarzonej szafy. Wystarczyło, iż powiedziała pani organizującej spotkania, iż wyrosła z komunijnej sukienki. - I tym oto sposobem co tydzień w niedzielę mogłam przymierzyć nowy strój. Z zadowoleniem siedziałam podczas mszy w pierwszej ławce w kreacji godnej księżniczki Disneya, ale nie tylko to dawało mi euforia - twierdzi rozbawiona.
"Tłumaczyłam sobie, iż to było tylko takie małe, ciche przekleństwo"
Okazało się, iż do mszy służył ministrant, który gwałtownie wpadł dziewczynce w oko. Bardzo chciała zwrócić uwagę kolegi. - Pamiętam, jak raz przeklęłam i stwierdziłam, iż przez to nie mogę iść do komunii. Gdy jednak zauważyłam, iż akurat ten ministrant trzyma kielich, ponownie przemyślałam swoją decyzję. Tłumaczyłam sobie, iż to było tylko takie małe, ciche przekleństwo i ostatecznie przyjęłam komunię - przyznaje.


Martyna była bielanką pół roku. Chociaż początkowo to zajęcie sprawiało jej wielką radość, potem straciła ochotę, by chodzić w niedzielę na poranną mszę. - Z perspektywy czasu dobrze wspominam to doświadczenie. Byłam jeszcze dzieckiem, więc nie winię siebie za takie motywacje. Nie odbierałam jeszcze tego aspektu duchowego - dodaje.


Byliście ministrantami lub bielankami? Podzielcie się z nami swoimi doświadczeniami. Napiszcie na maja.kolodziejczyk@grupagazeta.pl i podziel się swoimi przemyśleniami. Wasze historie są dla mnie ważne. Gwarantuję anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału