Byłem żonaty dwa razy i w obu małżeństwach mam dzieci. Z pierwszą żoną przeżyłem osiem lat, w czasie naszego małżeństwa urodził się syn. Ale moja żona ciągle była niezadowolona, iż mało zarabiam, więc kiedy pojawiła się lepsza okazja, bez wahania mnie zostawiła.
W międzyczasie również związałem się z kobietą i ponownie się ożeniłem. Niedawno urodziło nam się dziecko. Swojemu synowi z pierwszego małżeństwa regularnie płaciłem alimenty i czasami się z nim spotykałem.
Niedawno w moim życiu ponownie pojawiła się pierwsza żona. Nie udało jej się z tamtym mężczyzną i teraz rości sobie prawa do mojego mieszkania. Ma do tego prawo tylko dlatego, iż przy rozwodzie nie podzieliliśmy go formalnie. Ze względu na nasz napięty grafik nigdy nie mieliśmy na to czasu. To mieszkanie kupiłem ja, ale będąc już w związku małżeńskim, więc jest traktowane jako wspólna własność.
Oczywiste jest, iż podział mieszkania oznacza jego sprzedaż, a to oznacza, iż wszyscy będziemy musieli szukać nowego miejsca do życia. jeżeli moja była żona po sprzedaży mieszkania będzie miała wystarczająco pieniędzy na nowe lokum, to ja w tej chwili takiej możliwości nie mam.
Ale mam nową rodzinę, z którą mieszkam w tym mieszkaniu, oraz małe dziecko. Gdybym nie ożenił się ponownie, bez wahania oddałbym mieszkanie synowi i byłej żonie. Teraz jednak zwyczajnie nie mam gdzie się podziać.
Próbowałem porozmawiać z pierwszą żoną i poprosić, aby trochę poczekała – maksymalnie rok, abym mógł poprawić swoją sytuację finansową i od razu podzielić mieszkanie. Ale była żona choćby nie chce o tym słyszeć, mówiąc, iż moje problemy jej nie interesują.
Teraz jestem między młotem a kowadłem: obie żony są napięte i wymagają ode mnie jakichś działań. Jednak żadna z nich nie chce spojrzeć na sytuację z mojej perspektywy: nie mogę oddać mieszkania jednej z rodzin, ponieważ obie są moimi. jeżeli stanę po stronie jednej z nich, druga uzna to za zdradę.
Przyjaciele poradzili mi wynająć prawnika i spróbować prawnie odroczyć rozpatrzenie sprawy w sądzie. Mam małe dziecko, mam nadzieję, iż sąd nie wyrzuci całej rodziny z niemowlęciem na ulicę.
Kiedyś słyszałem wiele historii o podziale mieszkań, ale nigdy nie myślałem, iż sam znajdę się w takiej sytuacji. Najbardziej rozczarowujące jest to, iż cała sprawa jest tak absurdalna. Bardzo mi przykro z powodu mojego starszego syna, który ma już siedem lat i wszystko doskonale rozumie.
Razem z byłą żoną staramy się nie wprowadzać syna w szczegóły tej sprawy, ale czuję, iż nie da się tak długo ciągnąć. Martwię się, jak będzie mnie postrzegał w przyszłości, kiedy dorośnie.
Jednocześnie martwię się również o młodszego syna. jeżeli stracimy mieszkanie i obniżymy nasz standard życia, to będzie trudne dla wszystkich.
Ogólnie rzecz biorąc, mam szczerą nadzieję, iż uda mi się uzyskać odroczenie i iż moja była żona spróbuje zrozumieć moją sytuację. Rozstaliśmy się bez konfliktów, to przecież ona odeszła ode mnie, a nie ja od niej. Jednym słowem, teraz jest mi naprawdę ciężko, jestem między młotem a kowadłem.