Chcesz być kumplem dla swojego nastoletniego dziecka? Pedagog tłumaczy, dlaczego to błąd

dadhero.pl 2 dni temu
Kiedyś tata kojarzył się z surowym gościem, wydającym rozkazy, z którymi się nie dyskutowało. Dziś, na szczęście, ojcowie odchodzą od tego modelu wychowawczego. Niektórzy sięgają po metodę skrajnie odmienną ­– starają się być przyjaciółmi swoich dzieci. Znana pedagog ostrzega przed taki podejściem, które dla dziecka jest szkodliwe.


Mało wymagań, zero zakazów, dużo luzu. Tak w dużym skrócie można opisać wychowanie oparte na koleżeństwie. Może się wydawać, iż ta metoda wychowawcza ma dużo zalet. Rodzicowi-kumplowi łatwiej zaufać, łatwiej się zwierzać z problemów, łatwiej szukać pomocy w trudnych momentach. A to niezwykle przydatne, zwłaszcza w wychowaniu nastolatka.

Te zalety "koleżeńskiej relacji" między rodzicem a nastoletnim dzieckiem są jednak złudne. Sięgając po taką metodę wychowawczą, można poważnie skomplikować życie swojemu dziecku. Dlaczego? Wyjaśniła to w swoim najnowszym poście pedagog i dyplomowany coach rodziców, Izabela Kucińska-Świgost. Wymieniła w nim aż 5 powodów, dla których nie należy być kumplem dla swojego nastoletniego dziecka.

Rodzic ma być autorytetem


"Dziecko potrzebuje kogoś, na kim może polegać w trudnych chwilach – kogoś, kto wyznacza zasady, a nie kogoś, kto je łamie razem z nim" ­– wyjaśnia Kucińska-Świgost. I dodaje, iż tata czy mama, którzy próbują kumplować się z dzieckiem, tak naprawdę ograniczają swoją rolę rodzicielską. Wpadają przy tym w pułapkę, bo prawdziwymi kumplami nastolatka i tak nie będą, a tracą szansę, by być dla niego autorytetem. Autorytet buduje się dzięki zaufaniu, a nie koleżeńskiemu przymierzu ­– przestrzega Kucińska-Świgost.

Nastolatek potrzebuje granic


Każde dziecko potrzebuje granic. A stawianie ich jest obowiązkiem rodziców. To, jak przekonuje Kucińska-Świgost, jest ważne szczególnie w przypadku nastolatków. "Granice dają poczucie bezpieczeństwa i pomagają nastolatkom stawać się odpowiedzialnymi dorosłymi" – wyjaśnia. Luz charakterystyczny dla "kumpelskiego wychowania" jest więc tak naprawdę szkodliwy. "Kiedy jesteś ich 'kumplem', możesz zaniedbać tę naukę odpowiedzialności" – przekonuje pedagog.



Rodzic ma być mentorem


Nastoletnie dziecko potrzebuje kumpli. Ale potrzebuje też mentora. Tych dwóch "funkcji" nie da się połączyć, dlatego rodzice powinni zdecydować się na jedną z nich. "Twoim zadaniem jest przygotowanie dziecka do dorosłości. To ty uczysz wartości, odpowiedzialności i radzenia sobie z wyzwaniami. Nastolatek potrzebuje mentora, który pokaże, jak poradzić sobie z życiem, a nie kogoś, kto po prostu 'rozumie' jego problemy" – twierdzi Izabela Kucińska-Świgost.

Rodzic i dziecko nie są sobie równi


"Przyjaźnienie się z dzieckiem może sprawić, iż zatracisz swoją rolę nauczyciela wartości" ­ argumentuje pedagog. I wyjaśnia, iż aby uczyć wartości, nie wolno się stawiać na tym samym poziomie co dziecko, bo wtedy ono traci wzór do naśladowania. "Rodzic powinien być kimś, kto wyznacza standardy. To ty pokazujesz, co jest dobre, a co złe" – stawia sprawę jasno Kucińska-Świgost. A "kumpelskie" rodzicielstwo to po prostu uniemożliwia.

Przewodnik, który wskazuje drogę


Chęć kumplowania się z własnym dzieckiem jest pułapką z jeszcze jednego powodu. Życie z takim fajnym, wyluzowanym rodzicem na co dzień może być dla nastolatka wygodne, ale nie sprawdzi się w trudnych życiowych momentach. A tych w okresie dorastania nie brakuje. W krytycznej sytuacji rodzic-kumpel nie zmieni się nagle we wspierającego opiekuna. "Jeśli będziesz tylko 'koleżką', to przegapisz momenty, w których twoje dziecko potrzebuje wsparcia osoby dojrzałej, która pomoże mu podjąć adekwatne decyzje" – twierdzi Izabela Kucińska-Świgost.

Idź do oryginalnego materiału