Chciałam dać dziecku nauczkę, ale to ja się czegoś nauczyłam. To była cenna lekcja

mamadu.pl 11 miesięcy temu
Zdjęcie: Rodzicom nie brakuje wyzwań wychowawczych. Fot. 123rf.com


Czy też majcie tak, iż każdy kolejny etap rodzicielstwa wydaje wam się trudniejszy niż ten, który już przerobiliście wcześniej? Np. mnie bunt 3-latka wydaje się być banalnym zagadnieniem w porównaniu z wychowawczymi wyzwaniami, z jakimi trzeba się mierzyć, mając w domu 9-latkę. Myśl o wieku nastoletnim przeraża mnie jeszcze bardziej. Ale czy to nie jest tak, iż po prostu boimy się nieznanego?


Wychowanie to proces, w którym nie tylko kształtujemy własną pociechę, ale także sami wiele się uczymy zarówno o swoim dziecku, jak i o sobie. Poradniki może i pomagają, ale najwięcej zależy jednak od nas samych i od naszego nastawienia. Dla mnie najtrudniejsze było zrozumienie, iż moje starsze dziecko jest zupełnie inne niż ja.


Jestem chorobliwą pedantką, która uwielbia ład, schematy i harmonogramy. Jestem także osobą, która lubi być przygotowana na każdą ewentualność. Podczas gdy młodsza córka od małego staje w poprzek wszystkiego, tupie nogą i krzyczy, gdy coś jej nie pasuje, starsza nigdy tak nie robiła. Przyzwyczaiła mnie, iż grzecznie wykonuje wszystkie polecenia i podporządkowuje się do planu, który ja nakreśliłam. Przez to choćby nigdy nie pomyślałam, iż może być inna niż ja.

Ile można powtarzać?


Gdy poszła do szkoły, początkowo pokazałam wieczorne rytuały i nowy poranny schemat. kilka różnią się od przedszkolnych, jednak oczekiwałam od 7-latki nieco więcej samodzielności, tym bardziej iż na pokładzie pojawiło się niemowlę. Za nami bite 2 lata ględzenia, gderania, marudzenia, płaczu, sprzeczek i awantur o pakowanie plecaka, szykowanie ubrania, mycie zębów itp.

Nie było absolutnie żadnego dnia, by wszystko było gotowe na czas i by pamiętała, co ma zrobić. Nie pomagały listy zadań i wielokrotne upominanie. Rano snuła się jak zombie, miałam wrażenie, iż czasem choćby zapomina, iż ma przeżuwać kanapkę. Szczerze nienawidziłam tego, ale przecież chciałam, by w końcu była samodzielna. Zastanawiałam się, ile można razy powtarzać to samo, skąd brać więcej cierpliwości i jak wreszcie dotrzeć do mojego dziecka.

Ależ byłam głupia


Myślałam, może musi dorosnąć, ale we wrześniu była powtórka z rozrywki. Postanowiłam więc dać własnemu dziecku nauczkę. Zarządziłam nastawianie budzika córki 15 minut wcześniej, jeszcze przed wszystkimi. jeżeli nie będzie miała naszykowanego ubrania i plecaka, będzie miała czas, by to ogarnąć. Zobaczy, iż to niefajne. A co, jeżeli o czymś zapomni? Dzięki naturalnym konsekwencjom może w końcu zapamięta, iż do szkoły trzeba szykować się wcześniej.


To była cenna lekcja, ale okazało się, iż nie dla niej, a dla mnie. Córka jak nie szykowała się wieczorem, tak przez cały czas się nie szykuje. Za to okazało się, iż rano zakłada ubranie dostosowane do pogody i jej nastroju, starannie pakuje plecak. Jak zrobi to szybko, to zaczyna sama szykować sobie śniadanie. Je jakoś szybciej i pamięta o pozostałych czynnościach i obowiązkach, o niczym nie trzeba przypominać i popędzać. Szok!

Ja szykuję wszystko wieczorem, bo dla mnie każde 5 minut snu jest na wagę złota. Potem się zrywam i działam. Dla mojej pociechy wieczorne pakowanie to absurd, bo woli poczytać książkę. Za to dla niej wcześniejsza pobudka to nie problem, a spokojniejszy poranek pozwala jej się obudzić i lepiej funkcjonować.

I tak oto okazało się, iż 15 minut i brak ingerencji dorosłego, zrobiło więcej niż 2 lata mojego gderania. Ale najważniejsze jednak jest to, iż nareszcie zrozumiałam, iż moja córka jest zupełnie innym człowiekiem niż ja i nie mogę wiecznie oczekiwać, iż wskoczy w moje schematy, choćby jeżeli do tej pory chętnie to robiła.

Idź do oryginalnego materiału