Pasowanie na przedszkolaka
Moje młodsze dziecko w tym roku zaczęło edukację przedszkolną. Od września syn został przedszkolakiem – najpierw staraliśmy uporać się z adaptacją, teraz walczymy z infekcjami. Oczywiście w międzyczasie w przedszkolu naprawdę sporo się dzieje: a to Dzień Przedszkolaka, potem świętowanie Dnia Chłopaka, uroczystości na Dzień Nauczyciela itd.
Ostatnio w placówce pojawiła się informacja, iż dzieci będą miały w połowie października kolejne święto – pasowanie 3-latków na przedszkolaki. Uroczystość ma wyglądać tak, iż pani dyrektor wręcza dzieciom specjalne zestawy przyborów do rysowania, gratuluje każdemu maluchowi zastania przedszkolakiem, a następnie każda grupa przedstawia jakiś taniec związany z nazwą grupy (mój syn jest w grupie "Wiewiórek").
Seria chorób od września
W zeszłym tygodniu jednak syn miał katar i pokasływał, więc cały tydzień przesiedział w domu. Starałam się go leczyć domowymi sposobami na przeziębienie, ale w końcu skończyło się na wizycie u pediatry i kilku lekach, które zalecono podawać przez tydzień. Po tygodniu dziecko wróciło do placówki, ale dosłownie 2 dni później okazało się, iż panuje epidemia rotawirusa.
Szybko się o tym przekonałam, kiedy 3-latek w środku nocy zaczął płakać z powodu bólu brzuszka, a później zwymiotował na łóżko. Teraz, kilka dni później, wydaje się, iż sytuacja jest opanowana, ale wiem, iż wirusem dziecko może jeszcze zarażać. Do tego wciąż zdarza mu się narzekać na ból brzuszka. Dlatego zdecydowałam się zostać z nim w domu kilka kolejnych dni, żeby się upewnić, iż nie zarazi kolejnych rówieśników w grupie przedszkolnej.
Odpuszczam uroczystość dla innych
Syn nie pójdzie więc na przedszkolną uroczystość i nie weźmie udziału w pasowaniu na przedszkolaka. Pewnie bardziej niż jemu, przykro jest mnie. On pozostało dość mały, więc – póki sam się nie upomina – nie przypominam mu, iż to już w tym tygodniu i iż niestety ominie go zabawa i wszystkie atrakcje.
Trochę mi szkoda, bo to miłe wydarzenie, które można później wspominać, ale jego samopoczucie, zdrowie oraz bezpieczeństwo innych dzieci są dla mnie ważniejsze. Nie chcę mieć wyrzutów sumienia, iż zaprowadziłam niedoleczonego malucha do przedszkola, gdzie zaraził kolejne dzieci wirusem. Przecież podczas chorowania na rotawirusa niektóre dzieci lądują choćby w szpitalu.
Poza tym – przypominam, bo już kiedyś o tym pisałam. Chore dziecko, które źle się czuje, wcale nie ma ochoty brać udziału w szalonych zabawach, tańczyć i śpiewać na przedszkolnych uroczystościach. Taki maluch potrzebuje spokoju, odpoczynku, ciepłego napoju, przytulania rodziców i dużo snu.