Chory staruszek zostawiony wnukowi. Gdy odkryli zapis notarialny – żałowali gorzko.

polregion.pl 2 godzin temu

Chora babcia została zrzucona na łaskę wnuka. A gdy rodzina dowiedziała się, co leży u notariusza rwali sobie włosy z głowy.

Dzień dobry, kochanie Weronika skrzywiła się, słysząc w słuchawce głos teściowej, Małgorzaty Stanisławównej. Gdy ta dzwoniła, zawsze oznaczało to jedno: poranek miał być zepsuty.

Weronika ledwo znosiła Małgorzatę Stanisławównę. Zresztą, uczucie to było obustronne. I nie chodziło o to, iż synowa była złą osobą. Po prostu została żoną jej niekochanego starszego syna, Jakuba, i automatycznie trafiła na listę osób niepożądanych.

Mam dla ciebie świetną wiadomość ciągnęła złośliwie teściowa. Moja teściowa, Zofia Kazimierzówna, będzie teraz mieszkać z wami. Trzeba odpracować tę niezasłużoną mieszkaniową łaskę.

Weronika odetchnęła z ulgą. To wcale nie była zła nowina zwykle teściowa wymyślała dla niej znacznie gorsze psoty. Początkowo młoda kobieta nie rozumiała, dlaczego matka męża tak ją nienawidzi, aż Jakub nie opowiedział jej całej historii.

Był najstarszym z trojga dzieci Małgorzaty Stanisławównej. Urodziła go jeszcze jako panna, co w tamtych czasach było powodem wstydu, i bardzo krępowała się jego obecnością w swoim życiu.

Mimo to, ładnej kobiecie z trzyletnim synem udało się uwieść statecznego i zamożnego wdowca, Stanisława Wojciechowicza. W prawowitym małżeństwie urodziła mu jeszcze dwoje dzieci chłopca i dziewczynkę.

Ojczym Jakuba był człowiekiem zaradnym i przedsiębiorczym. Dorobił się jeszcze w latach 80., zakładając spółdzielnię. Przetrwał burzliwe lata 90., a w latach 2000. jego interesy rozkwitły.

Nigdy nie dzielił dzieci na „swoje” i „nie swoje”. Kupował wszystkim równo zabawek, ubrań, jedzenia. Ale i pasem mógł sprawiedliwie obdzielić każdego, gdy znalazł ku temu powód.

Małgorzata Stanisławówna jednak robiła różnice. Między szturchańcami i szczypaniami często syczała do Jakuba:

Po co cię tylko urodziłam, czarny jak noc, cały w tego nieudacznika ojca? Jak wrona wśród gołębi mówiła, mając na myśli swoich jasnowłosych potomków.

Czym zawinił biedny chłopiec? Nie prosił się na ten świat, a to dzięki niemu matka znalazła męża.

Stanisław Wojciechowicz zlitował się nad płaczącym po kolejnej awanturze chłopcem w parku i podszedł go pocieszyć. Tak poznał złośliwą kobietę.

Jako mąż i ojciec okazał się wspaniały żonę rozpieszczał, na dzieciach nie oszczędzał. Pieniędzy i uwagi starczało mu dla wszystkich. Jakub nigdy nie czuł się obcy. Za to młodsze rodzeństwo, podpuszczane przez matkę, ciągle próbowało mu przypomnieć, „gdzie jego miejsce”.

Ty nam nie jesteś nikim, nasz tata cię tylko żywi słyszał często podczas dziecięcych kłótni.

Siostra Kinga i brat Bartosz za wszelką cenę podkreślali swoją wyższość.

Wiesz, czasem myślę, iż ojczym to jedyna bliska mi osoba w tej rodzinie tłumaczył Weronice Jakub w pierwszych miesiącach małżeństwa.

Młoda żona zrozumiała, iż lepiej trzymać się od teściowej z daleka, by nie psuć sobie humoru.

Weronika dobrze pamiętała, jak przyszła krewna skrzywiła się na jej widok przy pierwszym spotkaniu.

O Boże, jaka narzeczona Ale czego się spodziewać po tym durniu? syknęła. Żyjcie, jak chcecie, ale u mnie nie macie wstępu.

I tak zamieszkali, pobrali się, najpierw wynajmując kąt, potem mieszkanie. Nie prosili o pomoc, nie narzucali się. Może nie żyli bogato, ale byli wolni. Tylko Stanisław Wojciechowicz ich odwiedzał, namawiał na wnuki, żartował, iż tęskni za dziecięcym śmiechem.

Rok po ślubie odszedł. Pogrzeb, stypa Jakub pogrążył się w żałobie, jakby stracił rodzonego ojca. Przy odczycie testamentu u notariusza zebrała się cała rodzina. Kinga z Bartoszem ze złością spoglądali na spóźnionego Jakuba.

Po co on tu? syczeli.

Ale Jakub choćby na nich nie spojrzał. Został zaproszony oficjalnie miał prawo tu być.

Kiedy adwokat zaczął czytać dokument, wszyscy zamarli.

Stanisław Wojciechowicz w testamencie przekazał swój dom ukochanej żonie Małgorzacie, a każdemu z dzieci, włącznie z Jakubem, pozostawił po dużym mieszkaniu. Gdy Bartosz i Kinga zrozumieli, iż dostali dokładnie tyle samo co pasierb, wybuchła awantura.

Kim on jest?! wrzeszczała Kinga, wytykając Jakuba palcem.

To obcy dla taty! Po co mu nieruchomości?! Wygarnęła w stronę przyrodniego brata.

Bartosz podszedł do adwokata:

Ciekawe, ile mu zapłacił? Da się to podważyć?

Ale prawnik gwałtownie ostudził zapał:

Nieruchomości zostały przekazane darowizną nie da się tego cofnąć. Za pół roku odczytamy jednak testament dotyczący firmy. Wtedy będzie można próbować go zakwestionować.

Własne mieszkanie to było marzenie Weroniki i Jakuba. Teraz mogli spełnić prośbę ojczyma pomyśleć o dzieciach.

Jakub trochę się martwił wrogimi spojrzeniami rodzeństwa, ale przez 30 lat życia przywykł do takiego traktowania. Dziwiło go tylko milczenie matki.

A teraz wisienka na torcie teściowa kazała im zabrać matkę Stanisława.

Jakub nie zwlekał od razu zadzwonił do matki.

Natychmiast zabierz tę staruchę! krzyczała do słuchawki. Zawsze jej nie znosiłam, a teraz mam jej pieluchy zmieniać?!

Zrobiło mu się żal babci. Ta kobieta tyle włożyła w urządzenie ich rodzinnego domu. Pomagała, niańczyła wnuki, a teraz, gdy po udarze stała się bezradna, chcieli ją wyrzucić jak zbędny mebel.

W milczeniu pojechał po Zofię Kazimierzównę. Dla niego zawsze była dobra, tak jak ojczym.

Tymczasem Weronika sprzątała mieszkanie, robiąc miejsce dla wózka inwalidzkiego.

Tak w ich domu zagościła matka ojczyma Jakuba, a na Weronikę spadły obowiązki opieki.

Dwa dni później zadzwonił Bartosz. Bez wstępów rzucił:

Tata zostawił ci mieszkanie, to teraz się staraj. Na Kingę nie licz ta wiedźma babci nie chce.

Jakub i Weronika z

Idź do oryginalnego materiału