Napisała do nas Matylda, kobieta, która sprzeciwia się romantyzowaniu wizji ciąży. Jej doświadczenia są inne.
Poniżej pełna treść listu.
Podróż przez mrok
"Szanowna redakcjo,
Piszę do was, by okazać swój żal. Nie umiem zgodzić się z tym obrazem, który tak często malują w mediach, literaturze czy rozmowach towarzyskich – ciąży jako stanu błogosławionego. Nie zamierzam jednak wchodzić w spór o definicję 'błogosławieństwa', wolę przyjąć rolę tego, który z własnej woli podjął się wyzwań tej drogi, mimo iż – i to chciałabym, aby zabrzmiało wyraźnie – stan błogosławiony w moim przypadku był bardzo daleki od tej romantycznej wizji.
Ciąża była dla mnie jak podróż przez mrok. Na początku miałam nadzieję, iż być może to tylko złudzenie, iż minie, iż może przyjdzie upragniony moment, w którym poczuję się w pełni w tej roli.
Jednak zamiast pięknych chwil spokoju, pełnych harmonii, spotkałam się z falami nudności, które jak nieproszony gość, nie znikały ani na chwilę, bólem kręgosłupa, który przypominał mi, iż nie jestem jedyną osobą, która chce wygodnie siedzieć, a także z nieustannym zmęczeniem, które zmieniało każdy dzień w ciągłą walkę z własnym ciałem. Słowo 'zmiana' stało się moim codziennym towarzyszem – zmiany w ciele, zmiany w emocjach, zmiany w rytmach życia.
Kiedy ludzie mówią o 'blasku', kiedy opisują te nieziemskie momenty, kiedy kobieta zaczyna 'jaśnieć', nie potrafię odnaleźć się w tej narracji. Mój blask był bardziej podobny do tego, który widzimy w zmierzchu: jest tam, ale tylko przez chwilę, a potem zostaje po nim jedynie wycieńczająca ciemność.
Tak, pewne momenty były pełne radości, ale porównanie ich do idealistycznych opowieści o śpiewie ptaków i nieba, które pada w ramiona – byłoby nieuczciwe wobec tych, które przeżywają ten okres bardziej przyziemnie. Ból pleców w czasie późnej ciąży, nieprzespane noce, nieustanna walka z ciążowymi symptomami… to wszystko na pewno nie wpisuje się w katalog błogosławionych chwil.
Może moje odczucia są w jakiś sposób wynikiem wysokich oczekiwań, które zostały mi przekazane. Może powinno się mówić o ciążowym trwanie jako o strefie nieustannego balansowania pomiędzy rozkoszą a wyczerpaniem. Może to moje odczucie 'niedoskonałości' tego stanu jest wyrazem zmagań z własnym ciałem i nieprzewidywalnością, która wykracza poza wszystkie piękne hasła, jakie miałyby ożywiać w nas nadzieję.
I mimo iż tego wszystkiego doświadczyłam – naznaczona przez ból i wyczerpanie – dziś, kiedy patrzę na mojego malucha, czuję, jak ta niesamowita więź odradza się i kwitnie w moim sercu. Ta mała istota, którą nosiłam w sobie przez te dziewięć miesięcy trudów, jest największym darem mojego życia, a miłość, jaką ją darzę, przenika mnie na wskroś. Choć ciąża była wyzwaniem, nie żałuję ani chwili, bo to dziecko jest pełnią mojego świata.
Życie nigdy nie jest czarno-białe, a ciąża – jak każda duża zmiana – jest złożonym procesem pełnym cieni i blasków. Dlatego tak ważne, by rozmawiać o tej drodze z pełną świadomością, iż nie jest ona tylko piękną opowieścią o cudzie. Jest to także historia o wytrwałości, o codziennej walce z własnym ciałem i emocjami, o sile, której nie podejrzewamy w sobie, dopóki nie zostaniemy postawione przed tym wyzwaniem.
Z wyrazami szacunku,
Matylda".