Miłość do książek w genach
Pochodzę z domu, w którym naprawdę dużo się czytało. Odkąd pamiętam, widywałam rodziców spędzających czas wolny nad książką. Czytali również mi i rodzeństwu, najczęściej wieczorami do snu. Mam więc miłość do książek i uzależnienie od czytania w genach, ale to pogłębiło się jeszcze bardziej w czasach szkolnych i na studiach.
Kiedy byłam w ciąży, zaczęłam kompletować biblioteczkę dla swojego potomstwa, bo wiedziałam, iż chciałabym własne dzieci także zarazić pasją do książek. Chyba mi się udało – najpierw z partnerem czytaliśmy niemowlakowi baśnie Andersena, bo najważniejszy był dla nas nawyk czytania i uspokajania dziecka naszymi miarowymi głosami.
Później kompletowaliśmy książeczki dostosowane do wieku malucha. w tej chwili jestem mamą dwóch chłopców w wieku przedszkolnym i półki z książkami dla dzieci zajmują już kilka mniej miejsca niż te należące do rodziców z "dorosłą" literaturą.
Regularnie odwiedzamy bibliotekę
Jednym z ulubionych sposobów spędzania czasu przez moje dzieci są wizyty w miejskiej bibliotece. Trzeba przyznać, iż to też dlatego, iż oprócz pokaźnego zbioru książek dla dzieci, jest też naprawdę genialny kącik zabaw sensorycznych, w którym przedszkolaki uwielbiają przebywać. Do biblioteki chodzimy więc regularnie i wymieniamy stosy książek, które zwykle czytamy wieczorami.
Zawsze byłam zdania, iż to taka miła atrakcja dla kilkulatków – sama, będąc w ich wieku, również często przychodziłam tam z mamą lub babcią i wspominam to ciepło. Równocześnie nie chcę, żeby ktoś pomyślał, iż w naszym domu panuje jakiś książkowy terror – dzieciom zdarza się też oglądać telewizję, grać w gry, kopać piłkę na boisku czy układać LEGO.
Ostatnio jednak przyłapałam ich na zabawie, która sprawiła, iż naprawdę się wzruszyłam. Chłopcy spędzali cały weekend w domu, bo wiadomo – sezon infekcyjny w pełni, więc leczyliśmy katar i pokasływanie. Zajęłam się czymś typowo domowym: praniem, sprzątaniem, gotowaniem. Dzieci bawiły się w swoim pokoju, więc kiedy nastała cisza, trochę wpadłam w panikę.
Zabawa w wypożyczalnię
Z pewną dozą strachu poszłam sprawdzić, co robią, i modliłam się, żeby nie okazało się, iż np. telewizor jest wymazany kremem do pupy (też znacie tego rodzicielskiego mema?). Zajrzałam do pokoju i mnie zatkało. Na podłodze były poukładane w stosach książki, na stoliku ustawiona zabawkowa kasa fiskalna. Dzieci w ciszy siedziały na podłodze i oglądały książeczki.
Kiedy zapytałam ich, co robią, zgodnie odparli, iż bawią się w bibliotekę i może chciałabym coś od nich wypożyczyć. Wiem, iż to banalne, ale ja się niezwykle wzruszyłam i w myślach przybiłam sobie tego dnia piątkę za bycie mamą. To drobiazg, ale pokazuje, iż to, co robimy z dziećmi, jest dla nich niezwykle istotne i rzutuje na ich zachowania w przyszłości.
Wierzę, iż widok mamy i taty, którzy czytają, zaszczepił także w nich chęć do obcowania z książkami. Wiem, jak pozytywne skutki przynosi czytanie dzieciom książek, mam więc nadzieję, iż to w przyszłości zaprocentuje w ich rozwoju. Wam też polecam siadanie i wspólne czytanie. To również bardzo pozytywnie wpływa na relacje między dziećmi a rodzicami.