Zgodnie z przepisami obowiązującymi od kwietnia 2024 r. w klasach I–III nie można zadawać obowiązkowych prac domowych w formie pisemnej ani technicznej, poza zadaniami wspierającymi motorykę małą. W klasach IV–VIII prace domowe są dopuszczalne, ale nieobowiązkowe i pozbawione ocen w formie stopnia. Zamiast tego uczeń otrzymuje informację zwrotną od nauczyciela.
Dzięki temu najmłodsi uczniowie zyskali czas na odpoczynek i rozwój osobisty, a starsi nie są już poddawani presji wielogodzinnego odrabiania zadań.
Głos minister edukacji
– Przypominam, prace domowe są, można je zadawać, jedyna różnica jest taka, iż nie oceniamy korepetytora, rodzica, tylko ocenia się to, co dziecko robi na lekcji, bo to jest sprawiedliwsze – mówiła Nowacka.
Minister podkreśliła też, iż szkoła ma wyrównywać szanse, niezależnie od sytuacji rodzinnej ucznia. „Należy pamiętać, iż równość szans, to również to, co daje szkoła, a nie to, co daje dom” – dodała.
Instytut Badań Edukacyjnych przygotowuje raport, który oceni skuteczność reformy i pokaże, jak nieobowiązkowe zadania domowe wpłynęły na codzienność szkół podstawowych.
Koniec z dawnym przeciążeniem
– Na pewno nie wróci ten stan wariactwa, który był do 2024 r., iż dzieci wracały do domu i godzinami odrabiały prace domowe, bo nie zdążono przerobić materiałów na lekcji – przypomniała Nowacka.
Dodała też: „Jedno jest pewne, nie pozwolę na to, by młodzież tak jak dwa, trzy, cztery lata temu godzinami odrabiała prace domowe zamiast czytać książki, rozwijać swoje pasje albo po prostu grać w piłkę”.
Wpływ sztucznej inteligencji na edukację
Minister zwróciła uwagę, iż reforma musi uwzględniać również nowe wyzwania. – W świecie sztucznej inteligencji nauczyciele muszą mieć narzędzia do weryfikowania, kto jaką pracę domową zrobił – podkreśliła.
Choć kierunek zmian jest jasny, to sama formuła prac domowych wciąż może ewoluować. Minister nie ukrywa, iż rozwiązania nie są doskonałe, ale zapewnia, iż nadrzędnym celem pozostaje odciążenie uczniów i danie im przestrzeni do rozwoju poza szkołą.