"Co miesiąc byliśmy u lekarza...". Zaskakująca przyczyna zapalenia oskrzeli u dziecka

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Mikołaj raz w miesiącu przez tydzień brał leki wziewne na nawracające zapalenie oskrzeli. Fot. 123RF


- Nie uwierzysz, okazało się, iż Mikołaj wcale nie łapie infekcji - powiedziała moja przyjaciółka po wizycie u kolejnego lekarza. Byłam nie mniej zaskoczona niż ona. Pięciolatek w przychodni mógłby mieć kartę stałego klienta. Gdyby rodzice zbierali punkty lojalnościowe w aptece, mogliby już wybrać fajną nagrodę. Mikołaj był chory non stop. Telefon od Magdy był więc elektryzujący.


Mikołaj chorował częściej niż rówieśnicy, jednak mimo duszności i kaszlu prawie nigdy nie gorączkował.

Rodzice sześciolatka zrobili mu testy alergiczne i pod opieką alergologa rozpoczęli leczenie alergii i astmy.

Infekcje zniknęły, jak ręką odjął.

Poza zmianą leczenia rodzina nauczyła się także zupełnie inaczej sprzątać dom.


Raz w miesiącu inhalacje


Na szczęście pediatra, która zajmuje się Mikołajem, nie należy do lekarzy rozdających na prawo i lewo antybiotyki. Chłopca nieomal od urodzenia widuje co najmniej raz w miesiącu, a bywa, iż i częściej. - Inhalatora nie chowamy, bo jak go schowam, to od razu muszę wyjąć, to jak klątwa - zwykła mawiać mama chłopca.

Nebulizacje przynajmniej przez tydzień raz w miesiącu to ich standard. Mimo iż Mikołaj ma starszą siostrę, a do przedszkola poszedł jako trzylatek, jakoś nie mógł nabrać odporności. Tydzień w przedszkolu, tydzień w domu, lekarka rozkładała ręce, zapisywała syrop przeciwhistaminowy i doustne szczepionki. Nic nie działało, Miki wciąż chorował.

- W końcu znalazłam sensownego alergologa, w dodatku udało się umówić z dnia na dzień, może dostaniemy odpowiedź, co się adekwatnie dzieje? - mówiła dwa miesiące temu Magda, przekrzykując nebulizator. Po tej wizycie obiecywała sobie sporo, wszyscy inni, łącznie z pediatrą byli znacznie bardziej sceptyczni

Proszę pani, mamy tu astmę


Wspominając pierwszą wizytę z alergologiem, Magda opowiadała o wywiadzie, na podstawie którego lekarz powiedział, iż jego zdaniem Mikołaj ma astmę. Zlecił serię badań z krwi, w tym panel alergiczny. - Mówił, iż coś drażni jego drogi oddechowe i to prowokuje skurcze oskrzeli, a te prowadzą do duszności i dlatego w kółko leczmy zapalenie oskrzeli - wspomina mama.

Kilka dni po pobraniu rodzina wróciła do alergologa z kompletem wyników. - Najważniejsze było to, iż wskaźniki mówiące o odporności i morfologia są bez zarzutu. Wyszła alergia na kurz, roztocza kurzu, naskórek zwierząt domowych i kilka produktów spożywczych. Lekarz od razu zmienił dotychczasowe leki - mówiła Magda.

Rodzicom Mikołaja wyjaśniono, iż oczywiście w czasie ataków, dziecko staje się też bardziej podatne na infekcje, bo alergeny niejako torują drogę innym patogenom i odwrotnie.

- Najważniejsze było dla nas to, iż powiedział jasno, iż Miki będzie coraz mniej chorował, a co za tym idzie - ataków duszności pod wpływem alergenów też będzie mniej - wspomina.

Wielkie zmiany codzienności


Poza lekami, które chłopiec miał przyjmować na stałe, rodzina musiała wprowadzić kilka zmian w codziennym funkcjonowaniu, które miały poprawić komfort dziecka. - Niby banały, bo robimy to wszyscy, ale okazuje się, iż kolejność i częstotliwość ma znaczenie - mówi Magda.

Pościel dziecka i swoją, bo syn czasem przychodzi w nocy, rodzina zmienia co 5 dni, raz w miesiącu w praniu lądują kołdra i poduszki, a materac jest porządnie trzepany. Odkurzanie mieszkania nabrało nowego rytmu: najpierw Magda zakręca grzejniki, po kilku chwilach otwiera oka i odkurza - wyłącznie na mokro. - Musieliśmy pozbyć się dywanów i zasłon, a pies powoli przyzwyczaja się do częstych kąpieli - przyznaje Magda.

Rodzina musiała też zainwestować w oczyszczacz powietrza, a pozbyć się nawilżacza, lekarz uznał, iż ten więcej szkodzi, niż pomaga. - Nauczyłam się też gotować rosół bez marchewki, ale warto było, od miesiąca jest totalny spokój, zniknęła choćby wysypka spod kolan, na którą nic nie pomagało. On wcale nie łapie infekcji, tylko jest alergikiem. Wierzę, iż teraz będzie lepiej - powiedziała Magda.

Kiedy katar nawraca


Według serwisu Medycyna Praktyczna aż 40 proc. Polaków cierpi na różnego rodzaju alergie. Większość z nas nie ma o tym pojęcia. Kiedy dziecko kicha i łapie infekcje, zwykle zrzucamy winę na niską odporność, wiek dziecka, bo przecież nie ma przedszkolaków bez kataru. Ignorujemy przyczynę, leczymy objawy. Wcale nierzadko podając "na wyrost" antybiotyki.

Warto zapytać pediatrę o możliwość wykonania choćby podstawowych testów alergicznych. Dziś to badanie standardowo wykonuje się z krwi żylnej. Na jednym pobraniu badamy morfologię i podstawowe (najczęściej uczulające) alergeny. Na wyniki czekamy około pięciu dni. Warto o skierowanie do poradni alergologicznej poprosić lekarza rodzinnego lub pediatrę.

Mikołaj od miesiąca nie opuścił choćby jednego dnia w przedszkolu, po przyjmowanych lekach nie jest ospały, nie zwiększył się jego apetyt ani masa ciała. - Napisz, proszę, żeby ludzie badali dzieci, bo można zaoszczędzić mnóstwo cierpienia i dziecku i sobie. Nowoczesne leki na alergię pozwalają normalnie funkcjonować. To zmienia życie - powiedziała Magda.

Idź do oryginalnego materiału