Córka słyszy w szkole okrutne słowa. Nigdy nie zrozumiem, skąd w tym pokoleniu tyle jadu?

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Nasze dzieci stanowią nasze lustrzane odbicia. Nie tylko nas, rodziców, ale całej struktury, w której żyją. o ile pojawia się w nich ból, złość, żal, rozczarowanie często uderzają nimi w drugiego człowieka. Tak tworzy się układ: oprawca – ofiara.


Napisała do nas matka 7-letniej dziewczynki, która od kilku miesięcy uczęszcza do jednej z publicznych szkół podstawowych w małej miejscowości w Polsce. Szkoła jest jedna, dzieci wiele. Dzieci różnych, z odmiennymi historiami, doświadczeniami. Problem od wielu lat boleśnie ten sam: jedno z dzieci staje się ofiarą szykan. Tym razem to córka Antoniny.

Poniżej pełna treść jej listu.

"W moich oczach jest wspaniała"


"Szanowna Redakcjo,

Piszę ten list z sercem pełnym niepokoju. Moja córka, która zaczęła niedawno swoją szkolną drogę, codziennie wraca do domu z duszą przygnębioną, pełną bólu i smutku. I choć wiem, iż dzieci są czasem okrutne, nie potrafię zrozumieć, skąd w tym pokoleniu tyle jadu. Tyle mowy nienawiści, jak to możliwe? Przecież to tylko dzieci…

Każdego dnia córka opowiada mi o sytuacjach, w których staje się celem wyzwisk, przezwisk i okrutnych uwag. 'Brzydka', 'gruba', 'głupia' – to tylko niektóre z określeń, które kierują w jej stronę inne dzieci. Często nie potrafi mi powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, bo przecież w moich oczach jest wspaniałą, pełną pasji dziewczynką, której serce bije w rytm marzeń, a nie w rytm kpin i poniżania.

Zadaję sobie pytanie: gdzie w tym wszystkim jest miejsce na empatię, współczucie, zrozumienie drugiego człowieka? Czy nasze dzieci są tylko odbiciem społeczeństwa, w którym żyją? Domów, w których przyszło im się wychowywać? Czy to, co się dzieje w szkołach, to tylko lustrzane odbicie tego, co dzieje się w dorosłym świecie, w którym panuje zbyt dużo agresji, nienawiści i braku szacunku?

Sama pamiętam czasy, kiedy w szkole były zabawy, przyjaźnie, a także konflikty, które rozwiązywało się bez przemocy słownej. Ale teraz? Teraz wydaje się, iż dzieci nie potrafią już inaczej komunikować się ze sobą, jak tylko przez raniące słowa. W jaki sposób możemy tego unikać? Jak nauczyć dzieci, iż słowa mają wielką moc, a te złamane przez nich serca nie są łatwe do naprawienia?

Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na te pytania. Czuję się bezradna i smutna. Nie chcę, aby moja córka musiała codziennie mierzyć się z takim okrucieństwem, bo przecież dzieci nie powinny czuć się gorsze tylko dlatego, iż różnią się od innych. Każdy z nas jest unikalny i to właśnie miało stanowić o urodzie życia, a nie być jego udręką.

Może powinniśmy więcej uwagi poświęcić edukacji emocjonalnej i wychowaniu w duchu szacunku. Tylko wtedy, może, uda się zawrócić ten niebezpieczny kierunek, pozwolić dzieciom rozwijać się w atmosferze zrozumienia, a nie mowy nienawiści.

Chciałabym, by inni rodzice zobaczyli, iż problem nie zniknął. Wciąż jest aktualny i tylko w nas – dojrzałych dorosłych – nadzieja.

Z wyrazami szacunku,

Antonina".

Idź do oryginalnego materiału