"Córka wróciła ze szkoły i powiedziała jedno zdanie. Już wiedziałam, iż coś jest nie tak"

mamadu.pl 3 tygodni temu
Szkoła stanowi wyzwanie. Szczególnie trudne mogą być jej początki, jak wszystkie nowe drogi. Napisała do nas mama dziewczynki, 7-letniej Klary, która powiedziała to jedno zdanie, którego nikt z nas nie chce usłyszeć.


Poniżej pełna treść listu.

"Próbuję zrozumieć"


Byłam w domu, czekałam na nią, przygotowując obiad, gdy usłyszałam ciche kroki w przedpokoju. Kiedy spojrzałam, moja córka, pierwszoklasistka, stanęła w drzwiach, z plecakiem na ramionach. Zamiast uśmiechu, który za każdym razem rozjaśniał jej twarzyczkę, powiedziała tylko jedno zdanie, które zabrzmiało jak wyrok: "Mamo, ja nie chcę już nigdy tam wracać".

Zrobiło mi się duszno. Ostatni raz słyszałam takie słowa, kiedy w przedszkolu miała problem z jednym z dzieci, ale gwałtownie się to wyjaśniło. Tym razem czułam, iż coś naprawdę jest nie tak. Po chwili ciszy, gdy próbowałam zrozumieć, co się dzieje, moja córka zaczęła opowiadać, co wydarzyło się tego dnia w szkole.

Okazało się, iż nauczycielka przez cały dzień ignorowała ją, nie dając jej żadnego wsparcia. "Nie nadążałaś za grupą, więc nie mogłam ci pomóc" – miała powiedzieć, kiedy córka zwróciła się o pomoc. Moje serce ścisnęło się z żalu, gdy usłyszałam, jak dziecko próbowało zrozumieć, dlaczego nie zasłużyło na zwykłą uwagę. Dziecko, które dopiero rozpoczęło swoją edukacyjną przygodę, stanęło przed czymś, czego nie potrafiło w pełni zrozumieć, ale co z pewnością odczuwało całym sobą.

W tej samej chwili przyszły mi do głowy pytania, które zadaję sobie w takich momentach: jak to możliwe, iż dorosła osoba, odpowiedzialna za rozwój dzieci, może pozwolić sobie na taką obojętność? Jak można nie zauważyć, iż mały człowiek, mimo chęci, nie jest w stanie podążać za grupą w takim tempie, w jakim wymagają tego normy edukacyjne? I jak wytłumaczyć dziecku, iż nie każdy nauczyciel jest w stanie dać mu wsparcie, na które zasługuje?

Moje myśli krążyły wokół tych pytań, gdy starałam się pocieszyć córkę. Wytłumaczyłam jej, iż to nie jej wina, iż czasem niektórzy dorośli nie potrafią dostrzec tego, co jest dla dziecka najważniejsze. Ale te słowa nie przyniosły ukojenia. Czułam, jak ciężar tej sytuacji przygniata nas obie. I mimo iż próbowałam okazać jej wsparcie, wciąż czułam w sercu głęboki niepokój.

Córka nie miała jeszcze żadnych trudności z nauką, ale to, co miało miejsce w jej szkole, przekroczyło granice tego, co można uznać za normalne. Zastanawiam się, ile innych dzieci jest w podobnej sytuacji. Ile z nich nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego nie dostają pomocy, na którą zasługują. Nauczycielka, która nie dostrzega problemów dzieci, nie widzi ich zmagania i nie reaguje na ich potrzeby – to nie tylko kwestia złamanych zasad wychowawczych. To kwestia odpowiedzialności za przyszłość młodego człowieka.

Decyzja o kolejnych krokach zapadła gwałtownie – jutro skontaktuję się ze szkołą. Z dziećmi nie można tak postępować.

Czasami jedno zdanie wypowiedziane przez dziecko potrafi wywołać w nas burzę emocji. I choć wiem, iż nie wszystko w życiu jest czarno-białe, tym razem nie pozwolę, by mój maluch czuł się nieważny.

Idź do oryginalnego materiału