Córka wybiera miłość, my płacimy cenę

newsempire24.com 2 tygodni temu

No, słuchaj, to była taka sytuacja Kasia nerwowo chodziła po swoim małym mieszkaniu w Krakowie, ściskając telefon, na którym właśnie wyskoczyło kolejne przypomnienie o zaległej płatności. Serce ściskało jej się z niepokoju jak teraz wyżywi rodzinę, skoro córka i zięć ciążyli jej jak kamień u szyi? Wszystko zaczęło się, gdy jej starsza córka, Kinga, która miała dopiero dziewiętnaście lat, oznajmiła, iż jest w ciąży i chce się pobrać.

Wcześniej Kasia pracowała z koleżanką, Martą, mądrą i troskliwą kobietą. Marta sama wychowywała dwie córki: Kingę, dziewiętnastolatkę, i młodszą, dziesięcioletnią Olę. Do tej pory Marta nie narzekała Kinga pilnie uczyła się na uniwersytecie, Ola błyszczała w szkole. Obie były grzeczne, wzorowe, i Marta była z nich dumna, mimo iż samotne macierzyństwo nie należało do łatwych.

Ale na drugim roku Kinga poznała swoją pierwszą miłość, Tomka. Chłopak pochodził z innego regionu, ale Marta, po poznaniu go, zaakceptowała wybór córki. Tomek wydał się jej sympatyczny, szczery, nie taki, co to tylko korzysta z innych. gwałtownie zakochana para postanowiła zamieszkać razem. Żeby uniknąć wynajmowania, wprowadzili się do Marty. Ona nie była zachwycona tym pośpiechem córka miała dopiero dziewiętnaście lat, powinna najpierw skończyć studia, stanąć na własne nogi. Ale nie było wyjścia.

Mieszkanie Marty miało trzy pokoje, ale były malutkie, i tak już brakowało miejsca. Przyjazd Tomka, przyszłego zięcia, tylko pogorszył sprawę. Marta się pogodziła z sytuacją, aż do dnia, gdy odkryła prawdziwy powód ich pośpiechu Kinga wyznała, iż jest w ciąży i chce się pobrać. Marta poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg. Jej córka, ledwo wkraczająca w dorosłość, miała już zostać matką.

Tomek nie pracował. Tak jak Kinga, był studentem dziennym, i żadne z nich nie chciało przenosić się na zaoczne. A mimo to zaplanowali wystawne wesele, jak z hollywoodzkiego filmu. Wybrali jedną z najdroższych restauracji w Krakowie, zaprosili tłum gości, a Kinga zamówiła suknię od projektanta, jakby szykowała się na wybieg. Marta próbowała protestować, tłumacząc, iż nie stać ją na takie wydatki, ale Kinga, kładąc rękę na brzuchu, wybuchnęła płaczem:
Mamo, chcesz zabrać to swojemu wnukowi?

Marta, zaciśniętymi zębami, zapłaciła za wszystko. Wykorzystała oszczędności, sięgnęła po zapasową skarpetkę, a choćby wzięła kolejny kredyt. Miała nadzieję, iż po ślubie młodzi wezmą się w garść, znajdą pracę, staną się samodzielni. Ale jej nadzieje rozwiały się jak domek z kart. Kinga i Tomek zostali u niej, nie szukając choćby dorywczego zajęcia.

Rodzice Tomka podarowali im używane auto. Para jeździła po mieście jak na wakacjach, podczas gdy rodzice zięcia płacili za paliwo, wiedząc, iż ich syn nie ma grosza przy duszy. Reszta jedzenie, rachunki, ubrania spadała na Martę. Młodzi nie mieli pojęcia, ile kosztuje choćby zwykły chleb. Gdy Marta wspominała o wydatkach, Kinga przewracała oczami:
Mamo, my się uczymy, co mamy robić?

Kinga nie chciała żadnych oszczędności. Pokazała matce katalog z wózkami i łóżeczkami, najmodniejsze i najdroższe modele. Marta, z przeciętną pensją, poczuła, jak brakuje jej tchu.
Kinga, mnie na to nie stać! Mam twój kredyt studencki, Olę do wychowania
Żartujesz? oburzyła się dziewczyna. Będziesz babcią i robisz problemy?

Marta czuła, jak w środku rośnie w niej cicha wściekłość. To oni zdecydowali się na dziecko, ale to ona miała je utrzymywać? Dźwigała całą rodzinę, harowała do upadłego, a pieniędzy wciąż brakowało. Kredyt na studia Kingi wisiał nad nią jak miecz Damoklesa, Ola potrzebowała uwagi, a młodzi żyli jak w bajce.

Pewnego dnia Marta straciła cierpliwość. Wróciła z pracy wykończona, po reprymendzie za spóźnienie musiała zrobić zakupy dla wszystkich. W domu zastała scenę, która ją zamroziła: Kinga i Tomek, rozbawieni, przeglądali katalog z artykułami dziecięcymi, wybierając łóżeczko za połowę jej pensji. Ola w kącie cicho rysowała, a w zlewie piętrzyła się góra brudnych naczyń.

Mam jeszcze za was zmywać? huknęła Marta, rzucając torby na podłogę.
Mamo, no co ty?! wykrzyknęła Kinga. My zajmujemy się dzieckiem!
Wy czekacie na dziecko, ale ja mam płacić? Marta trzęsła się ze złości. Koniec! Albo znajdziecie pracę, albo wynosicie się!

Kinga wybuchnęła płaczem, Tomek zbladł, ale Marta była nieugięta. Dała im miesiąc na znalezienie choćby dorywczej roboty.
Jak nie, to przeprowadzacie się do rodziców Tomka. Niech was utrzymują.

Kinga i Tomek próbowali ją zmiękczyć, ale Marta już nie ulegała łzom. Kochała córkę, ale zrozumiała jedno bez granic oni by ją zrujnowali. Ola, widząc jej cierpienie, pewnego dnia przytuliła ją mocno i szepnęła:
Mamo, ja tak nigdy nie zrobię.

Marta uśmiechnęła się przez łzy. Dla młodszej była gotowa walczyć. A Kinga i Tomek? Czekała ich rzeczywistość, a Marta już nie była ich kołem ratunkowym.

Idź do oryginalnego materiału