Wanda błąkała się po swoim małym mieszkaniu w Poznaniu, zaciskając dłoń na telefonie, gdzie znów pojawiło się powiadomienie o zaległej płatności kredytu. Serce ściskało jej się z niepokoju: jak wyżywić rodzinę, skoro córka z zięciem zwalili się na jej barki jak kamień? Wszystko zaczęło się, gdy starsza córka, dziewiętnastoletnia Kinga, oznajmiła, iż spodziewa się dziecka i zamierza wyjść za mąż.
Wanda znała mądrą i wrażliwą kobietę, Natalię, z którą pracowała. Natalia sama wychowywała dwie córki: Kingę, która miała 19 lat, i dziesięcioletnią Zosię. Do niedawna Natalia nie narzekała. Kinga pilnie studiowała na uniwersytecie, Zosia błyszczała w szkole. Obie były posłuszne, wzorowe, a Natalia, mimo trudów samotnego życia, była z nich dumna.
Ale na drugim roku Kinga poznała jego — swoją pierwszą miłość, Jakuba. Chłopak był z innego miasta, ale Natalia, poznawszy go, zaakceptowała wybór córki. Jakub wydawał się dobry, szczery, nie byle jakim przybłędą. niedługo zakochana para postanowiła zamieszkać razem. Żeby nie wydawać na wynajem, wprowadzili się do Natalii. Ta była przeciwna takiemu pośpiechowi: córka ledwo zaczęła dorosłe życie, powinna najpierw skończyć studia, stanąć na nogi. Ale wyboru nie było.
Natalia mieszkała w trzypokojowym mieszkaniu, ale pokoje były malutkie, i tak było ciasno. Obecność Jakuba, przyszłego zięcia, tylko pogorszyła sytuację. Natalia pogodziła się z tym, ale niedługo dowiedziała się prawdy: Kinga wyznała, iż jest w ciąży i chce wyjść za Jakuba. Natalia poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg. Córka, ledwo wkraczająca w dorosłość, miała teraz zostać matką.
Jakub nie pracował. Studiował, tak jak Kinga, na dziennym, i ani on, ani córka nie myśleli o przenosinach na zaoczne. A jednak ślub postanowili urządzić wystawny, jakby byli bohaterami hollywoodzkiego filmu. Wybrali jedną z najdroższych restauracji w Poznaniu, zaprosili tłum gości, a Kinga zamówiła designerską suknię, jakby szykowała się na wybieg. Natalia próbowała protestować, tłumaczyć, iż nie ma takich pieniędzy, ale Kinga, chwytając się za brzuch, zaczynała płakać:
— Mamo, co, żałujesz dla własnego wnuka?
Natalia, zaciąwszy zęby, zapłaciła za wszystko. Wyciągnęła pieniądze z oszczędności na czarną godzinę, a choćby wzięła nowy kredyt. Miała nadzieję, iż po weselu młodzi wezmą się w garść, znajdą pracę, zaczną samodzielne życie. Ale jej nadzieje rozpadły się jak domek z kart. Kinga i Jakub wciąż mieszkali u niej, nie mając zamiaru szukać zarobku.
Rodzice Jakuba podarowali parze na ślub używany samochód. Teraz młodzieńcy jeździli po mieście, jakby byli na wakacjach, a paliwo płacili ci sami rodzice pana młodego, wiedząc, iż syn nie ma grosza przy duszy. Ale reszta wydatków — jedzenie, rachunki, ubrania — spadła na Natalię. Młodzi choćby nie wiedzieli, ile kosztuje bochenek chleba. Gdy Natalia próbowała poruszyć temat rachunków, Kinga przewracała oczami:
— Mamo, no my przecież studiujemy, skąd my mamy mieć pieniądze?
Kinga nie chciała oszczędzać na niczym. Pokazała matce katalog z wózkiem i łóżeczkiem — najmodniejszymi i najdroższymi modelami. Natalia, z jej średnią pensją, tylko westchnęła.
— Kinga, nie mam takich pieniędzy! Mam kredyt za twoje studia, Zosię trzeba wychować!
— Serio? — wybuchnęła córka. — Przyszła babcia, a skąpi dla własnego wnuka?
Natalia czuła, jak w środku wszystko w niej wrze. Sami postanowili o dziecku, a utrzymać je musi ona? Ciągnęła całą rodzinę, pracowała do utraty sił, a pieniędzy brakowało. Kredyt za studia Kingi wisiał nad nią jak miecz Damoklesa, młodsza Zosia potrzebowała opieki, a młodzi zachowywali się, jakby żyli w bajce.
Pewnego dnia Natalia nie wytrzymała. Wróciła z pracy, gdzie znów zwymyślano ją za spóźnienie — zatrzymała się, żeby kupić zakupy dla całej rodziny. W domu zastała scenę: Kinga z Jakubem, chichocząc, przeglądali magazyn z artykułami dziecięcymi, wybierając łóżeczko za połowę jej pensji. Zosia siedziała w kącie, cicho rysując, a w kuchni piętrzyła się góra brudnych naczyń.
— To co, ja jeszcze mam za wami zmywać? — warknęła Natalia, rzucając torby na podłogę.
— Mamo, no co ty? — zdziwiła się Kinga. — Jesteśmy zajęci, czekamy na dziecko!
— Dziecka czekacie, a ja mam za was wszystko płacić? — Natalia zadrżała ze złości. — Koniec! Albo zaczniecie pracować, albo wynoście się stąd!
Kinga rozpłakała się, Jakub zbladł, ale Natalia była nieugięta. Dała im miesiąc na znalezienie choćby dorywczej pracy.
— jeżeli się nie uda — jedziecie do rodziców Jakuba. Niech oni was utrzymują — powiedziała stanowczo.
Kinga z Jakubem próbowali ją przekonać, ale Natalia już nie ulegała łzom. Kochała córkę, ale wiedziała: jeżeli nie postawi granic, oni zniszczą jej życie. Zosia, widząc zmartwienie matki, pewnego dnia przytuliła ją i szepnęła:
— Mamo, ja tak nigdy nie zrobię.
Natalia uśmiechnęła się przez łzy. Dla młodszej córki była gotowa walczyć. A Kinga z Jakubem? Czekała ich surowa rzeczywistość, i Natalia nie zamierzała już być ich kołem ratunkowym.