Wyjątkowy prezent dla wychowawczyni
Córka oznajmiła mi, iż na koniec roku zamierza dla swojej wychowawczyni zrobić własnoręcznie zrobiony prezent. Sama to wymyśliła. Powiedziała, iż pani jest bardzo miła, iż ją dużo nauczyła, iż ją lubi i iż chce się odwdzięczyć czymś od serca. Zapytałam, co ma na myśli. Odpowiedziała, iż zrobi zakładkę do książki z filcu i dołoży rysunek, który chce narysować specjalnie dla pani. Że to będzie coś wyjątkowego, bo tylko od niej. I iż wie, iż nikt raczej takich prezentów nie będzie dawał na zakończeniu roku szkolnego, ale ona chce.
I powiem szczerze – z jednej strony ogromnie się wzruszyłam. Bo to nie ja ją na to naprowadzałam, nie sugerowałam żadnych prezentów. To jej inicjatywa, jej potrzeba. Ale z drugiej strony – coś mi się w środku zacisnęło. Bo znam dzieci. Wiem, jakie potrafią być. Zwłaszcza w grupie, kiedy czują się odważniejsze. I boję się, iż jak ona wręczy coś takiego – manualnie robionego, bez kokardki, bez błyszczącego pudełka – to może zostać wyśmiana. Że usłyszy, iż to dziwne, biedne, iż nie stać jej na coś "porządnego".
Dzieci w tym wieku potrafią być okropne. I nie wiem, czy jestem gotowa patrzeć, jak serce mojej ośmioletniej córki pęka, bo ktoś wyśmiał jej dobry gest. Zaczęłam więc myśleć, czy nie lepiej by było, gdybyśmy ograniczyły się do kwiatka albo jakiegoś pudełka czekoladek. Żeby było "bezpiecznie". Tak, jak pewnie zrobi większość. Ale jednocześnie czuję, iż to nie byłoby w porządku wobec mojej córki. Ona chce coś dać od siebie. Coś, co wymaga czasu, zaangażowania, pomysłu. Coś, co świadczy o tym, iż jej zależy. I ja mam jej tego zabronić?
Inaczej nie wypada?
Zastanawiam się, kiedy to się stało, iż dzieci zaczęły wstydzić się tego, co własne, osobiste, szczere? I iż ja jako dorosła wciąż się tego wyśmiewania obawiam. Że lepiej wypada dać czekoladki w błyszczącym papierku niż własnoręcznie zrobioną kartkę? Może to nasza – dorosłych – wina? Że za często kierujemy się tym, jak coś wygląda, a nie tym, co za tym stoi?
Nie chcę, żeby moje dziecko bało się być sobą. Nie chcę też, żeby zostało zranione przez głupi komentarz. Waham się. Bo serce matki mówi jedno, a głowa – drugie. Piszę tego maila, bo wiem, iż nie jestem jedyna. Bo są inne mamy, które pewnie miały kiedyś podobny dylemat. Może któraś była już w takiej sytuacji – iż dziecko chciało dać coś osobistego i zostało przez to źle potraktowane przez klasę.
Albo wręcz przeciwnie – może okazało się, iż to właśnie ten gest był najbardziej doceniony? Tylko iż wtedy tez boję się komentarzy dzieci i rodziców, iż to lizusostwo itp. Nie wiem jeszcze, co zrobię. Ale wiem, iż bardzo chciałabym, żeby moje dziecko mogło być sobą – choćby jeżeli to "sobą" oznacza, iż jej zachowanie wychodzi poza schematy i nie jest normą. I iż bardzo bym chciała, żeby szkoła była miejscem, gdzie szczerość nie idzie w parze ze wstydem.