Córka zajrzała do śniadaniówki i rozpłakała się. Ten trend dzieli dzieci na lepsze i gorsze

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Czy jedzenie kanapki z domu to naprawdę wstyd? fot. Adam STASKIEWICZ/East News


"Jeszcze pierwszy tydzień szkoły się nie skończył, a u nas już rozpacz i niechęć. Córka jest totalnie zdruzgotana, a ja nie mam pojęcia, co robić. Nie chcę ranić dziecka, ale też nie zamierzam się uginać do cyrku, który odstawiają inni rodzice" – napisała w liście do redakcji Wioletta. Kobieta nie spodziewała się, iż w klasie trzeciej aż takim poważnym problemem może być... zawartość śniadaniówki.


Nie jestem głodna


"Przez ostanie 2 lata nie było żadnych problemów z drugim śniadaniem, w tym – okazuje się, iż mamy jakąś nową modę. Otóż dzieci nie noszą do szkoły kanapek, a rodzice wykupują catering na cały dzień: śniadanie, obiad i podwieczorek.

Do tej pory córka brała kanapki, świeże owoce i bakalie. Gdy miała więcej zajęć, dokupowała sobie obiad (jest taka możliwość zakupić pojedynczy posiłek). Był to super układ, bo czasem siedzi krócej w szkole lub na obiad jest coś, czego nie lubi. Trochę musi pozarządzać budżetem, a my nie wyrzucamy pieniędzy w błoto.

Kanapki, owoce, jogurty czy zdrowe przekąski zawsze znikały ze śniadaniówki. W tym roku, o ile owoce je, o tyle kanapki wracają nietknięte. Początkowo twierdziła, iż nie była głodna, więc zjadła dopiero obiad. Jednak sytuacja powtarza się każdego dnia.

Nikt tak nie robi


Po dłuższej rozmowie z córką okazało się, iż nikt nie przynosi kanapek z domu, więc i ona nie wyciąga swoich. Sama z dzieciństwa pamiętam obciachowe kanapki robione przez mojego tatę: gruba pajda z wczorajszego chleba, tona margaryny i kiełbasa. To był wstyd, gdy dzieci wyciągały świeże kajzerki... Pamiętając emocje, jakie mi towarzyszyły, postanowiłam się postarać.

Od pierwszej klasy staram się, by śniadania córki były ładne i apetyczne, takie jak lubi. Różnorodne bułeczki, bajgle, razowy chleb. Sporadycznie tortilla, naleśniki lub placki, np. gdy po weekendzie nie ma świeżego pieczywa w domu.

Córka nie należy do wybrednych dzieci, mimo to dajemy jej wolną rękę. Sama wybiera pieczywo, 'zamawia' składniki kanapki i dobiera warzywa, które lubi (nawet sałatę!). Nikt nie zmusza jej do jedzenia do wędliny czy żółtego sera. Lubi pasty kanapkowe czy humusy. W domu czy podróży zjada je z apetytem.

Jesz kanapkę? Jesteś gorsza


Ja rozumiem, iż podyktowane jest to wygodą rodziców. Jednak na kogo wyrosną te dzieci, skoro 'dopuszczalne' jest jedzenie tylko kupnych rzeczy i, uwaga!, także kanapek. Tymczasem choćby najpiękniejsza bułka z szynką zabrana z domu to obciach. To jakiś totalny idiotyzm! Przecież ucząc dzieci takiego zachowania, mocno je krzywdzicie, a co więcej dzielicie dzieci na te lepsze i gorsze".

Idź do oryginalnego materiału