Córkę regularnie bije koleżanka z przedszkola. Rozważam drastyczne kroki

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Dziewczynkę w przedszkolu regularnie bije koleżanka i jej mama się martwi. fot. loganban/123rf.com


Czasami dzieci są ofiarami agresji fizycznej ze strony rówieśników w przedszkolu, ale nie skarżą się nauczycielom i rodzicom. Napisała do nas mama dziewczynki, która podejrzewa, iż córka jest regularnie bita w przedszkolu. Kobieta przyznaje, iż rozważa podjęcie kroków, które mogą nie być miłe dla przemocowego dziecka.


Ulubione koleżanki z przedszkola


"Moja córka chodzi do publicznego przedszkola w dużym wojewódzkim mieście. Wybraliśmy tę placówkę, bo wcześniej chodziły tam też dzieci mojej siostry, więc miałam pewność, iż Kalinka będzie tam otoczona ciepłem, za pomocą którego będzie czuła się bezpiecznie. Okazało się, iż córka świetnie odnalazła się w roli przedszkolaka, polubiła nauczycielki, kolegów i koleżanki z grupy" – zaczyna swój list czytelniczka Ada.

"Każdego dnia chodzi do placówki z uśmiechem, codziennie pyta, czy dziś pójdzie pobawić się z koleżankami i czy może wziąć ze sobą pluszaka. Kalinka chodzi do przedszkola od prawie 3 miesięcy i znalazła tam dwie koleżanki, z którymi najczęściej się bawi. Zawsze opowiada mi o Julce i Antosi, z którymi spędza czas, choć więcej uwagi poświęca chyba Julce".

Drobne sygnały


Kobieta opowiada o tym, co wywnioskowała z opowieści córki: "Od prawie 2 tygodni Julka jest jednak chora. Każdego dnia słyszę więc, iż Kalina bawiła się tylko z Antosią. Jest pewna rzecz, która nie daje mi spokoju w tych historiach córki. W rozmowach wyłapałam jedną rzecz, a mianowicie, iż Tosia parę razy uderzyła moją Kalinę.

Raz mała narzekała, iż boli ją kolanko, innym razem, iż rączka. Zawsze pytałam, co się stało i mówiła, iż w zabawie Antosia ją uderzyła, ale pierwsze kilka razy trochę odpuściłam. Pomyślałam, iż dzieci bawią się, podczas aktywności czasem któreś się przepycha itp. A moja córka wszystkie takie sytuacje uważa za atak na nią. Przyznaję, iż trochę patrzyłam na tę sytuację z przymrużeniem oka".

Naucz reagować na przemoc


"Któregoś dnia jednak córkę odebrał z przedszkola mąż. On nie zauważył, pani nic nie powiedziała, a gdy Kalina wróciła do domu, byłam przerażona. Córka miała pod okiem siniaka. Nie jestem w kwestii ran i obić dzieci przeczulona, obtarte kolana i zadrapania się zdarzają. Ale to wyglądało tak, jakby małej ktoś z pięści przywalił w twarz. Kiedy spytałam ją, powiedziała, iż to Tosia podczas zabawy.

Po tej sytuacji zasygnalizowałam pani, żeby zwróciła na to uwagę. Od tamtej pory wciąż słyszę, iż nic się nie działo, iż nauczycielki nic nie zauważyły. A ja ciągle w opowieściach Kaliny wychwytuję, iż Tosia jej zrobiła to albo tamto. Nie wydaje mi się, żeby tyle razy córka coś sobie wymyślała, ale panie nie widzą problemu. Biję się z myślami, czy nie porozmawiać z Kaliną.

Mam chęć powiedzieć jej, iż bić oczywiście nie wolno, iż samej nie jest jej miło, gdy ktoś ją uderza. Ale jeżeli ktoś ją będzie zaczepiał, powinna wiedzieć, iż ma prawo do obrony, czyli oddania. Nie chcę jej uczyć przemocy i dawać przyzwolenia na bicie innych, ale niech córka też wie, iż nie może dawać się traktować jak worek treningowy. Jest we mniej jakiś wewnętrzny opór, ale coraz bliżej mi do myśli, żeby kazać córce oddawać ciosy, gdy spotka ją przemoc ze strony rówieśników" – kończy swój list mama dziewczynki.

Idź do oryginalnego materiału