Bogusia już od miesiąca mieszka w domu dziecka.
trafiła tam po śmierci babci Zosi, z którą mieszkała, odkąd pamięta. Matki nie znała.
Babcia wtedy mówiła jej, iż mama wyjechała daleko i nie wróci. Dlatego Bogusia nazywała babcię mamą, a sama starała się dorosnąć, bo babcia powtarzała:
Jak podrośniesz, będziemy razem gospodarować.
I Bogusia dawała z siebie wszystko, żeby być duża.
Zmywała naczynia, zamiatała podłogi. Miała już pięć lat i czuła się bardzo wielka.
Kiedy babcia nagle zachorowała i przyjechała karetka, przyprowadziła ją nieznana ciocia Halina i odprowadziła do domu dziecka.
Tam Bogusia poczuła, iż może jej się spodobać.
W domu było mnóstwo dzieci i miłych opiekunek. Ale Bogusia tęskniła za domem, za kotem Kiciusiem i psem Bureczkiem, za zapachem domowych pierogów i ciepłem babci. Marzyła, iż otworzy się drzwi do pokoju, wejdzie babcia, uśmiechnie się i powie:
No to jedziemy do domu, bo Kiciuś już cię czeka!
Gdy jednak opiekunka Basia wyjaśniła Bogusi, iż babci już nie ma i iż odleciała na niebo, dziewczynka po raz ostatni zrozumiała, iż cud powrotu do babci już nie nastąpi.
Mimo to Bogusia wciąż wierzyła w cuda.
Babcia zawsze powtarzała, iż cuda się spełniają, jeżeli naprawdę w nie uwierzyć.
Babcia nazywała wszystko cudem.
Na przykład, kiedy sąsiadka, ciocia Wiesława, przychodziła w wizytę, zawsze przynosiła Bogusi cukierki, bułeczki albo zabawkę, a babcia dodawała:
Widzisz, Bogusiu, to cud, kiedy tak po prostu ktoś cię obdaruje. Ten cud nazywa się ludzką dobrocią.
Bogusia zapamiętała to doskonale.
Kiedy Basia wyciągała z kieszeni karmelkę i podawała ją Bogusi, dziewczynka szeroko się uśmiechała, całowała opiekunkę w policzek i mówiła:
Dziękuję, Pani Basiu, za cud.
Basia odwzajemniała uśmiech i całowała Bogusię po czubku głowy:
Ty nasz cud!
Minęło pół roku. Zbliżały się święta noworoczne.
Bogusia wraz z innymi wycinała płatki śniegu, ubierała choinkę. Wszyscy się śmiali i bawili.
Pewnego dnia, przy tych przygotowaniach, Basia wezwała Bogusię na bok i szepnęła:
Nowy Rok przynosi różne cuda. Napisz na kartce, czego bardzo pragniesz w nowym roku i połóż pod poduszkę na pewno się spełni!
Bogusia wzięła starą pocztówkę, którą zabrała ze sobą z domu babci razem z zabawkami, i napisała: Chcę do domu. Nie miała innego życzenia.
W domu dziecka było przyjemnie, ale nie było jej własnego łóżka z babciną pościelą, nie było pieca, w którym babcia piekła pyszne pierogi, nie było domu. Bogusia potrzebowała domu, i to natychmiast!
Złożyła pocztówkę na pół i schowała ją nie pod poduszkę, a do kieszonki swojego pluszowego misia, którego kiedyś podarowała ciocia Wiesława.
Najważniejsze mawiała babcia to bardzo się tego pożądać i wierzyć.
I Bogusia wierzyła.
Lecz cud nie nadchodził, a dziewczynka zdziwiona była, bo naprawdę w to wierzyła.
W końcu w kwietniu wydarzyło się coś niespodziewanego.
Był słoneczny wiosenny dzień.
Bogusia, jak zwykle, siedziała przy oknie i patrzyła na podwórko, gdzie dziadek Jan, ogrodnik, sprzątał alejki.
Nagle do pokoju weszła nieco podniecona Basia:
Bogusiu, chodź, nasz dyrektor wzywa cię do gabinetu.
Bogusia zeskoczyła z parapetu i podeszła do opiekunki:
Pani Basiu, czy zrobiłam coś złego? zapytała.
Nie, kochanie, co ty! Chodź, przybyli już goście! odpowiedziała Basia, poprawiając Bogusi warkoczyk.
Bogusia lekko się cofnęła:
Kto?
Zaraz zobaczymy mruknęła Basia i wzięła dziewczynkę za rękę.
W biurze dyrektorki, pani Anny Kowalskiej, od razu zobaczyła ciocię Wiesławę.
Ciociu Wiesławo! krzyknęła, rzucając się w ramiona.
Bogusiu! Moje słoneczko! powiedziała ciocia, obejmując ją mocno.
Czy jedziemy do domu? spytała z rozpostartymi oczkami.
Oczywiście, jedziemy! I to na pewno! wycierała łzami policzki, mówiąc ciocia.
Usiadła Bogusię na kanapie i usiadła obok niej.
Bogusiu zaczęła ciocia, nieco nerwowo będziemy teraz mieszkać razem. Dziadek Jan też na ciebie czeka. Będziesz naszą córeczką! Zgadzasz się? popatrzyła na dziewczynkę, wyczekując odpowiedzi.
Bogusia natychmiast objęła ciocię i przytuliła się do jej płaszcza.
Oczywiście, iż się zgadza! Bogusia zawsze kochała ciocię Wiesławę i wujka Jana, traktowali ją jak własną rodzinę.
Następnego ranka Bogusia i ciocia Wiesława wyruszyły w drogę do domu.
Stoiły na progu domu dziecka i czekały na taksówkę.
Wszyscy ludzie machali, żegnając ich.
Basia wycierała łzy chusteczką i uśmiechała się.
Bogusia coś szepnęła cioci Wiesławie, chwyciła misia i podbiegła do Basi:
Dziękuję, pani Basiu, iż nam zasugerowałaś, byśmy w nowym roku złożyły życzenie! podała opiekunce starą pocztówkę, złożoną na pół.
Basia rozwinęła ją i zobaczyła wielkimi literami: CHCĘ DO DOMU.
Obejmując Bogusię, pocałowała ją w czubek głowy.
Widzisz, mówiłam, iż cuda się zdarzają, jeżeli w nie mocno wierzyć!
P.S. Niech ludzie tworzą cuda i wierzą, iż się spełniają!














