Czerwony pasek, laury i dyplomy, a to wszystko na zdjęciach rodziców. "Stopnie nie są najważniejsze"

gazeta.pl 4 godzin temu
Świadectwo z czerwonym paskiem, listy gratulacyjne, dyplomy, a w tym wszystkim dumni rodzice i ich pociechy - tak wygląda zakończenie roku szkolnego w mediach społecznościowych. I choć w pochwaleniu się sukcesami swojego dziecka nie ma nic złego, eksperci alarmują: Stopnie w szkole to nie wszystko.Zbliżają się wakacje i "sezon na świadectwa". Jak co roku media społecznościowe zaleją zdjęcia i filmy z podpisami "Duma nas rozpiera!", "Najlepsza w klasie!", "Czerwony pasek - jak co roku". Rodzice chętnie dzielą się sukcesami swoich dzieci, nie tylko z rodziną, ale z całą siecią znajomych. Cóż złego w dumie z własnego dziecka? Przecież sukces zasługuje na uznanie. A jednak to, co wydaje się niewinną celebracją, ma swoje ciemne strony - społeczne, psychologiczne i wychowawcze.
REKLAMA


Zobacz wideo


Dlaczego uczniowie nie lubią WF-u? "Jest nudny"


Psycholożka społeczna Brené Brown zwraca uwagę, iż porównywanie to jeden z głównych motorów wstydu i poczucia niewystarczalności. Dla dzieci (i ich rodziców), których wyniki nie nadają się na "fejsbukową ścianę chwały", czerwiec bywa miesiącem porażki i cichego upokorzenia. Szczególnie w erze cyfrowej, gdzie sukces jednej osoby jest natychmiast konfrontowany z brakiem sukcesu drugiej.Wielu rodziców nieświadomie wysyła komunikat: "Twoja wartość mierzy się paskiem, a twoje dzieciństwo produktywnością". Dla innych dzieci to wyraźny sygnał: "Nie jesteś wystarczający, by zasłużyć na uznanie".- Współczesna szkoła w dużej mierze stawia na rzeczowe, mierzalne osiągnięcia uczniów, takie jak oceny, konkursy, dyplomy. My, dorośli, wiemy, iż stopnie w szkole to nie wszystko, iż nie są najważniejsze, a jednak z roku na rok bierzemy czynny udział w chwaleniu się osiągnięciami dziecka. Tymczasem niezwykle ważne jest, aby w tym wszystkim nie pominąć samego dziecka: jego poczucia wartości, temperamentu, potencjału - mówi w rozmowie z serwisem eDziecko.pl Anna Chmielewska, pedagożka.Dziecko jak trofeum? "Sztuką jest ocenić wyniki na miarę możliwości"Niektórzy rodzice do sukcesów dziecka podchodzą jak do życiowej rywalizacji. Zjawisko to socjologowie opisują społeczny performans, czyli przedstawianie siebie jako odpowiedzialnego, skutecznego i kompetentnego rodzica. Miarą tej kompetencji są osiągnięcia dziecka, które zaczynają pełnić rolę wizytówki dorosłych. A samo dziecko staje się medium autoprezentacji, nie jednostką, ale produktem.


Szkoły poniekąd w tej rywalizacji uczestniczą. - Rzadko kiedy są nagradzane cechy mniej mierzalne, jak wrażliwość, empatia czy kreatywność, tak bardzo potrzebne w codziennym życiu. Sztuką jest docenić na koniec roku szkolnego dziecko, które osiągnęło wyniki na miarę swoich możliwości, jednak nienagrodzone "czerwonym paskiem" - dodaje Chmielewska i zauważa, iż "takie dziecko potrzebuje przede wszystkim zauważenia włożonego wysiłku i podjętych starań".Uczeń ma rodzeństwo "z wynikami". I wiele frustracji w sobieW jeszcze trudniejszej sytuacji są uczniowie, którzy sami mają świadectwo bez paska, ale ich rodzeństwo może się tym sukcesem pochwalić. Bo trudno być zadowolonym z siebie, gdy rodzic nie zauważa wysiłków. - Należy unikać porównywania z rówieśnikami czy z rodzeństwem, pamiętając, iż każde dziecko jest inne. Dobrze przy tym podkreślić, iż oceny nie decydują o wartości człowieka, iż wielu ludzi osiągnęło życiowy sukces dzięki wytrwałości, pasjom, a nie za sprawą ocen - tłumaczy pedagożka.Czy to oznacza, iż jeżeli jedno z rodzeństwa otrzymuje słabsze oceny, nie powinniśmy doceniać i chwalić tego drugiego? - Absolutnie nie. Chodzi bardziej o indywidualne podejście i rozmowy z każdym dzieckiem, by poczuło się zauważone. Niezwykle cenne jest przy tym uczenie rodzeństwa wzajemnego szacunku, a choćby euforii z osiągania sukcesów przez drugą osobę (zwracając przy tym uwagę, by nie zrodziło się poczucie bycia "gorszym", czy chęć rywalizacji) - dodaje Chmielewska.Warto więc podkreślać atuty każdego dziecka i dostrzegać w nich mocne strony, a także pomagać w rozwijaniu talentów, pasji i zainteresowań.


Szkolna rywalizacja? Nie zawsze jest złaRywalizacja nie musi oznaczać zdobywania osiągnięć za wszelką cenę. Może także rozwijać. Warto, jednak gdy prowadzona jest w sposób mądry. Kiedy nagradzani są tylko ci, którzy są "najlepsi", dzieci uczą się, iż nie warto być dobrym — trzeba być pierwszym. W ten sposób szkoła (i rodzice) nieświadomie podtrzymują system, w którym empatia, kooperacja i rozwój we własnym tempie są deprecjonowane.Na ironię zakrawa fakt, iż choćby dzieci z "idealnym świadectwem" nie zawsze wychodzą zwycięsko z "życiowej" rywalizacji. jeżeli dziecko widzi, iż rodzice cieszą się głównie wtedy, gdy jest najlepsze, zaczyna łączyć miłość z warunkami. Rozwija się w nim tzw. wewnętrzny przymus osiągania, który w dorosłym życiu może prowadzić do wypalenia, lęków i niskiej odporności na porażkę. Duma nie jest zła. Chwalmy się mądrzeChwalenie się świadectwem dziecka nie jest samo w sobie złe. Ale w świecie przeładowanym presją sukcesu i kultem doskonałości warto zadać sobie pytanie: czy to, co publikuję, wzmacnia dziecko, czy mój obraz jako rodzica? I czy nie przyczyniam się mimowolnie do systemu, w którym dzieci uczą się, iż są kochane tylko wtedy, gdy coś "dostarczą"? Warto pokazywać dziecku miłość i akceptację za to, jakie są, a nie za to, jakie osiągają wyniki.Co uważacie na temat chwalenia się sukcesami dziecka w mediach społecznościowych? Czy czerwony pasek na świadectwie waszego dziecka jest również dla was "świadectwem" waszego rodzicielstwa? A może wy sami jako dzieci odczuwaliście presję, by "dowieźć" i mieć czerwony pasek? Zachęcamy do podzielenia się swomi historiami: agatagp@agora.pl
Idź do oryginalnego materiału