„Z mężem byliśmy tak zmęczeni miejskim zgiełkiem, iż zaproponował mi odpoczynek u jego rodziców na działce – 45 kilometrów od Wrocławia. Pojechaliśmy z dziećmi, licząc na relaks i ciszę. Ale odpoczynek okazał się złudzeniem” – opowiada pani Ania, która miała nadzieję na spokojny tydzień, a wróciła bardziej zmęczona niż kiedykolwiek.
Ucieczka z miasta – przemyślana pułapka?
„Przed wakacjami pojechaliśmy z mężem, dziesięcioletnią Weroniką i niemowlakiem Frankiem na wieś do teściów. Córka stęskniła się za babcią, a ja liczyłam, iż świeże powietrze dobrze wpłynie na dzieci. Byłam już na granicy wytrzymałości – sąsiedzi z góry codziennie do nocy urządzali karaoke.
Tymczasem mój mąż z teściem wrócili do miasta zaraz po przyjeździe. Przyjeżdżali tylko na weekendy. Na miejscu zostałam ja, dzieci i teściowa – w roli ‘straży domowej'”.
Złudne nadzieje
„Z początku wydawało się, iż będzie dobrze – ja zajmę się gotowaniem i sprzątaniem, teściowa – ogrodem. Kiedy dzieci szły spać, pytałam, czy mogę w czymś pomóc, ale zawsze słyszałam ‘nie, nie trzeba’. Robiłam wszystko, co uznałam za słuszne: gotowałam, sprzątałam, prałam. Maluch budził się w nocy, więc szłam spać około 21, by mieć siły.
I co? W weekend, kiedy przyjechał mąż, teściowa zgotowała mi niespodziankę: poskarżyła się synowi, iż nic nie robię, iż tylko jem i śpię. Że ‘twoja Ania powinna wstawać dwie godziny wcześniej i chodzić spać dwie godziny później niż ja’”.
Rozczarowanie i żal
„Stałam jak zamurowana. Nie rozumiem – skoro jej coś nie pasowało, czemu nie powiedziała mi tego wprost? Czemu trzeba było czekać, aż przyjedzie jej syn, i obgadywać mnie za plecami?
Zabrałam dzieci i wróciłam do domu. Nie mogę dojść do siebie. Przecież nie jestem leniwa, zawsze staram się pomagać. Ale nikt tego nie zauważa. Już więcej nie będę rwać się z ostatnich sił, żeby spełnić cudze oczekiwania. Mam rodzinę, dzieci, własne zdrowie. Czy teściowa zapomniała, jak to jest opiekować się niemowlęciem?”
Komentarz redakcji
Relacje teściowej i synowej bywają trudne – i to nie z braku dobrej woli, ale z powodu braku jasnej komunikacji. Teściowa, zmęczona i sfrustrowana brakiem pomocy w ogrodzie, zamiast porozmawiać z synową, wybrała obrażenie się i rozmowę z synem. Ale przecież dorosłe kobiety mogą się dogadać – trzeba tylko mówić wprost.
Tu nie chodzi o lenistwo czy brak szacunku. Chodzi o różne oczekiwania i to, iż jedna strona nie umiała ich jasno wyrazić. Synowa nie ma obowiązku odgadywać, co myśli teściowa. I nikt nie ma obowiązku wstawać dwie godziny wcześniej – chyba iż naprawdę chce. Ale to wymaga rozmowy, a nie zrzucania winy przez osoby trzecie.
A Ty? Czy zgadzasz się z opinią teściowej? A może byłaś w podobnej sytuacji? Jak poradzić sobie z takim konfliktem bez zbędnego dramatu?