Czy twoja żona jest taką osobą, za jaką ją uważasz?

newsempire24.com 2 tygodni temu

Dziś w pracy spotkało mnie coś, co wywróciło mój świat do góry nogami. Mój kolega, siedząc obok mnie w samochodzie, powiedział:

“Arkadiuszu, nie chciałem ci tego mówić w dniu ślubu… Wiesz, iż twoja żona ma córkę?”

“Co masz na myśli?” zapytałem, nie wierząc własnym uszom.
“Moja żona, gdy zobaczyła twoją Kingę na waszym weselu, szepnęła mi: ‘Ciekawe, czy pan młody wie, iż jego wybranka zostawiła córkę w domu dziecka?'”

Wyobraź sobie, Arkadiuszu? O mało nie udławiłem się kanapką. Moja żona, Jadwiga, jest położną i twierdzi, iż sama dokumentowała poród. Kinga miała wtedy charakterystyczną bliznę na szyi. Nazwała córkę Hania i dała jej swoje nazwisko Kowalska. To było pięć lat temu.

Siedziałem jak ogłuszony. Postanowiłem to sprawdzić. Kinga nie była naiwną dziewczyną, gdy się poznaliśmy miała wtedy trzydzieści lat. Wiedziałem, iż miała przeszłość, ale jak można zostawić własne dziecko?

Dzięki znajomościom gwałtownie znalazłem dom dziecka, w którym była Hania Kowalska. Dyrektor przedstawił mi wesołą dziewczynkę:
“Poznaj naszą Hanię Kowalską. Ile masz lat, kochanie?”
Nie sposób było nie zauważyć, iż zezuje. Już wtedy poczułem, iż to moja córka. Moja babcia mawiała: “Choć krzywe dziecko, dla rodziców cud.”

Hania podeszła śmiało:
“Cztery lata. Ty jesteś mój tatuś?”
Zawahałem się. Co odpowiedzieć dziecku, które w każdym mężczyźnie widzi ojca?
“Haniu, chciałabyś mieć mamę i tatę?” głupie pytanie, ale już chciałem ją zabrać do domu.
“Tak! Zabierzesz mnie?” spojrzała na mnie ufnie.

“Zabiorę, ale trochę później. Poczekasz, kotku?”
“Poczekam. Nie oszukasz?”
“Nie oszukam.” pocałowałem ją w policzek.

W domu powiedziałem Kingi wszystko.
“Nie obchodzi mnie twoja przeszłość, ale Hanię musimy zabrać. Adoptuję ją.”
“A mnie spytałeś? Chcę tej dziewczynki? Do tego zezuje!” Kinga podniosła głos.
“To twoja córka! Zrobimy operację, wszystko się naprawi. Pokochasz ją.” byłem w szoku.

W końcu przekonałem Kingę, choć niechętnie. Czekaliśmy rok, zanim zabraliśmy Hanię do domu. W tym czasie często ją odwiedzałem. Kinga wciąż się wahała, ale nalegałem, by dokończyć adopcję.

Gdy Hania wreszcie przekroczyła próg naszego mieszkania, wszystko ją zachwycało. Po półtora roku operacje poprawiły jej wzrok. Stała się podobna do Kingi jak dwie krople wody. Byłem szczęśliwy w domu miałem dwie piękne kobiety.

Ale Kinga nigdy nie pokochała Hani. Dziewczynka chodziła z paczką ciastek, jakby bała się głodu. Kingę to irytowało. Nasze małżeństwo zaczęło się rozpadać.

Pewnego dnia Hania zachorowała. Płakała, chciała, by Kinga ją przytuliła. Zamiast tego żona wyrzuciła jej ukochaną lalkę Zosię przez okno.

Zbiegłem po schodach z ósmego piętra. Lalka wisiała na gałęzi, śnieg topniał na jej twarzy jak łzy. Gdy wróciłem, Hania już spała. Wtedy moja miłość do Kingi umarła.

Rozstaliśmy się. Hania została ze mną. Kinga wyszła za biznesmena.

Moja nowa żona, Ola, pokochała Hanię jak własną córkę. Dziś mamy też syna, Jakuba. Kinga nigdy nie zasłużyła na to, by być matką.

Idź do oryginalnego materiału