W dzisiejszych czasach coraz więcej kobiet kwestionuje tradycyjną rolę „strażniczki domowego ogniska”. Coraz częściej słyszymy głosy, iż obowiązki domowe powinny być podzielone równo między partnerów, a nie spoczywać wyłącznie na barkach jednej osoby. Ale czy społeczeństwo, a zwłaszcza partnerzy, są gotowi na taką zmianę?
Kiedyś dziewczynki od najmłodszych lat uczono, iż ich najważniejszym obowiązkiem będzie dbanie o dom. Gotowanie, sprzątanie, opieka nad dziećmi — to była ich „naturalna” rola. Ale świat się zmienił. Kobiety pracują na równi z mężczyznami, a czasem choćby ciężej, dzieląc swój dzień między karierę zawodową a obowiązki domowe.
W moim domu podział obowiązków domowych to wciąż problem. Mój mąż jest przekonany, iż sprzątanie i gotowanie to wyłącznie moja sprawa. Kiedy raz w miesiącu zmyje naczynia, z dumą ogłasza: „Umyłem CI naczynia”. To jedno słowo „CI” zawsze mnie irytuje. Próbuję go poprawiać, tłumacząc, iż zmywa naczynia dla NAS, ale wydaje się, iż moje słowa wpadają jednym uchem, a wypadają drugim.
Pracuję zdalnie, wychowuję dziecko i próbuję ogarnąć dom. Często czuję się jak w kołowrotku. Mimo moich wysiłków w domu przez cały czas panuje bałagan. A mój mąż? On uważa, iż mogłabym rzucić wszystko i poświęcić się sprzątaniu. Ale co wtedy z obiadem? Z czasem dla naszego dziecka? Z moją pracą, która przynosi nam dodatkowe pieniądze, tak bardzo potrzebne w obecnej sytuacji?
Próbowałam z nim rozmawiać, wyjaśniając, iż jego pensja nie wystarcza na nasze potrzeby, szczególnie odkąd jestem na urlopie macierzyńskim. Ale zamiast zrozumienia, spotykam się z niezrozumieniem, a każda rozmowa kończy się kłótnią.
Mój mąż często tłumaczy swoje braki, mówiąc: „Nie jestem elektrykiem, ani mechanikiem”. Ale ja też nie jestem kucharką ani pielęgniarką, a mimo to gotuję, piekę torty, podaję zastrzyki i robię masaże, kiedy jest taka potrzeba. Każdą pracę staram się wykonać jak najlepiej. Dlaczego więc nie możemy razem dzielić obowiązków?
Czas ucieka. Często planuję wieczorem zrobić coś dodatkowego, ale zmęczenie mnie pokonuje. Zdarza się, iż zasypiam szybciej niż nasze dziecko. Albo budzę się w środku nocy, niezdolna już do niczego.
Wiem, iż coś musi się zmienić. Ten model, w którym wszystko spoczywa na moich barkach, jest nie do utrzymania. Ale jak przekonać partnera, by zrozumiał, iż dom to wspólna odpowiedzialność? Czy jest na to sposób?