Dajcie spokój Kasi Nawrockiej. Nie może choćby spokojnie iść do szkoły

gazeta.pl 7 godzin temu
Kasia Nawrocka wygląda jak aniołek. Tak Kasia Nawrocka ubrała się do szkoły. Uwagę zwraca strój Kasi - to nagłówki o prezydenckiej córce tylko z kilku ostatnich dni. Natomiast politycy - szczególnie PiS - ochoczo publikują w swoich social mediach zdjęcia dziewczynki. A ja apeluję: dajcie jej wszyscy święty spokój - pisze Agata Kalińska, szefowa działu Nowych Trendów w Gazeta.pl.
Ostatnie dni przyniosły wysyp publikacji o córce prezydenckiej pary, Kasi. Powody tej popularności są przynajmniej dwa. jeżeli nie trzy. Po pierwsze, Karol Nawrocki pełni najwyższy urząd w państwie raptem od miesiąca, więc naturalnie zainteresowanie zarówno jego publiczną działalnością, jak i życiem prywatnym jest bardzo duże. Po drugie, prezydencka córka zaczęła rok szkolny, a to idealna okazja do zdjęć od paparazzi i artykułów prasowych. Po trzecie: dziewczynka już w czasie kampanii prezydenckiej wzbudzała ogromne zainteresowanie - i do tego jeszcze wrócimy.


REKLAMA


Hulajnoga i geny Kasi Nawrockiej
Splątanie tych trzech przyczyn daje efekt iście wybuchowy. "Fotoreporterzy przyłapali Martę Nawrocką z córką. Uwagę zwraca strój Kasi" - to pierwszy z brzegu nagłówek. Jakiż to jest ten niezwykły strój, który tak zwraca uwagę? O którym trzeba poinformować świat? Otóż jest to szkolny mundurek. Rzeczywiście, bardzo zwracający uwagę strój do szkoły. Kolejny tytuł, w podobnym tonie: "Tak Kasia Nawrocka ubiera się do szkoły!" i nadtytuł "Urocza!".
Ale to jest, powiedzmy, część medialnego krajobrazu. Przyjmijmy, iż od biedy można jeszcze uzasadnić, dlaczego adekwatnie zajmujemy się tym, jak dziewczynka ubiera się do szkoły, albo iż internauci pozytywnie komentują jej strój z audiencji u papieża Leona, w której towarzyszyła rodzicom.
Ale niektórzy idą dalej. "Kasia Nawrocka jeździ hulajnogą po Belwederze!" - brzmi nagłówek do materiału z złożonego z kompilacji zdjęć paparazzi. I mój osobisty faworyt: geny Kasi Nawrockiej. Temat genów wyraźnie grzeje. "Zdradził, o co zapytała go Kasia. "Ona ma geny królewskie"", "Wujek prezydenta wzruszony do łez! Emocjonalna wypowiedź dot. Kasi Nawrockiej", "Córka Nawrockiego ma królewskie geny?" - taka mała próbka, bo materiałów na temat genów Kasi Nawrockiej jest mnóstwo. I tu od razu spieszę z wyjaśnieniem, żebyście nie musieli zagłębiać się w genetykę i genealogię: wszystkie te teksty mają swoje źródło w wypowiedzi wujka prezydenta, który ciepło wypowiedział się o dziewczynce, iż nie da się jej nie lubić i iż "ma królewskie geny", co wnioskując z kontekstu jest zwykłym rodzinnym komplementem.
Oddzielną kategorią są politycy, którzy wklejają zdjęcia Kasi Nawrockiej na swoje media społecznościowe. Po co? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Już publikowanie zdjęć swoich dzieci jest obarczone pewnym ryzykiem. Pisał o tym szerzej konstytucjonalista dr Kamil Stępniak. Polecam lekturę. Ale wrzucanie zdjęć cudzego dziecka jest już co najmniej dziwne.


Po co jest to wszystko? Odpowiedź bardzo prosta: dla odsłon, dla zasięgów, dla klików. I to dotyczy tak samo mediów, jak polityków i każdego podczepającego się pod popularność córki prezydenta. W ten oto sposób Kasia Nawrocka w kilka tygodni zyskała więcej poświęconych sobie publikacji niż niejedna celebrytka w rok.
Dziecko nie jest contentem
Może szczególne zainteresowanie Kasią Nawrocką bierze się stąd, iż od dawna w Belwederze nie mieszkało tak małe dziecko. Nie jest wprawdzie najmłodszym prezydenckim dzieckiem - ten tytuł przypada Brygidzie, która miała pięć lat, kiedy jej tata Lech Wałęsa obejmował urząd. To jednak były czasy przed internetowe i przed tabloidowe. Zdjęcia dzieci Wałęsy nie hulały po internecie, bo i internetu nie było. To sytuacja diametralnie różna od tej, która dotyczy córki Karola Nawrockiego. Ona, jak widać od pierwszych dni tej prezydentury, będzie dorastała z wycelowanymi w siebie obiektywami. A to jest zabawa z zapałkami, której skutków nie jesteśmy w stanie dziś przewidzieć.
Jak zapowiedziałam na początku, wrócę do wątku popularności Kasi Nawrockiej w czasie kampanii. Po wieczorze wyborczym internet obiegły filmiki, pokazujące zachowanie dziewczynki podczas tego wydarzenia. Zachowanie zupełnie normalne, charakterystyczne dla wieku. Siedmiolatka podrygiwała, robiła miny, kręciła się. Wtedy w internecie rozpętał się hejt, pączkowały chamskie komentarze, drwiny i docinki. Wszystko to nigdy nie powinno mieć miejsca. Dlatego tak bardzo zastanawia mnie, dlaczego niczego się nie nauczyliśmy. Dlaczego Kasia nie może dorastać bez chorobliwego zainteresowania jej szkolnym mundurkiem, hulajnogą, bez rozważań czy ma królewskie geny. Tak, jest córką prezydenta. Ale nie stała się przez to narodową własnością do oglądania, komentowania i tykania.
Powtórzę jeszcze na koniec, żeby na pewno dobrze wybrzmiało. Robienie zdjęć dziecku z ukrycia to naruszanie prywatności i granic, które powinny być nienaruszalne. Komentowanie każdego kroku, każdej zabawy, każdej miny, to naruszenie. Wrzucanie zdjęcia dziecka do internetu bez wyraźnego powodu to naruszenie. Nie ma znaczenia, czy to dziecko pary prezydenckiej. Dzieci niech pozostaną poza polityką.
Idź do oryginalnego materiału