Daruj sobie strategie regulacji złości. Nie poradzisz sobie bez tej jednej rzeczy

mamadu.pl 1 tydzień temu
Krzyk, jeden, potem drugi. Przenikliwy, głośny, tylko ona potrafi tak krzyknąć, żeby mi rozwalić system. Stoję u dołu schodów i oddycham, staram się, naprawdę się staram. Wtedy ona trzaska drzwiami, a ja już wiem, iż mogę sobie odpuścić wszelkie strategie, płonę.


Stawiając kroki na każdym kolejnym stopniu schodów, czuję, jak wszystko we mnie wzbiera. I nie, to nie jest narracja tylko o tej sytuacji, o mojej córce nawet. To wszystko, co działo się tego dnia: nieprzyjemny e-mail, natarczywy dzwonek kuriera, pośpiech w drodze do szkoły, głód. Słowem to brak, brak w moich zasobach miejsca na jej krzyk i na jej emocje.

I kiedy wchodzę do jej pokoju, w którym ona jest w swoim braku, wiem, iż się nie spotkamy w relacji. Spotkamy się w złości, może paść dużo słów, które normalnie by nie padły, na pewno głos będzie podniesiony, bicie serca przyspieszone, adrenalina, kompletny chaos.

Nauka pływania


Uczę się więc każdego dnia, by w takim stanie nie podjąć tej rękawicy, nie stanąć do "walki", bo niczym innym to spotkanie wtedy nie jest. To jedno z największych wyzwań mojego macierzyństwa: nauka niestawania w dysregulacji do spotkania z dzieckiem w emocjach.

O tym właśnie piszę między innymi Agnieszka Misiak, wspaniała psycholożka, matka, autorka. Pisze pięknie: "Dziecko sprawdza, czy jesteś naczyniem, w którym faluje spokojna woda, czy może się do Ciebie bezpiecznie podłączyć. Czy masz w środku zasoby, które obniżą jego szaleństwo, które pomogą mu wrócić do rzeczywistości".

I dalej o tym, iż o ile w tej chwili jesteś mną z początku tekstu, z wyczerpanymi bateriami, płonąca w środku od kolejnego uderzenia drzwiami, to nie jesteś w stanie się z dzieckiem połączyć. Nie jesteś w stanie ukoić jego złości, zrozumieć, przekierować, żadna ze znanych strategii nie zadziała.

Wszystko, co znasz i myślisz, iż mogłabyś wprowadzić w wasze życie, w takim stanie, jest zbyt trudne.

Wtedy warto odpuścić. Wejście w ten konflikt w takim stanie was obojga, najpewniej skończy się klęską dwóch stron, nie będzie zwycięstw, będzie tylko morze poczucia winy i zranione uczucia. Najpewniej pojawią się łzy, a potem jedyna strategia, po jaką pozostanie sięgnąć, będzie strategia naprawiania błędów.

Ugasić ogień


Na końcu bowiem zawsze to my pozostajemy w tej relacji fundamentem, dojrzałym dorosłym, który ma zapewnić ochronę dziecku, nie odwrotnie. Bez względu na to, co było źródłem takiego zachowania dziecka, my jesteśmy po to, by je objąć, zaakceptować, zrozumieć i dać mu drogę ujścia.

O własną regulację emocji, o własne ugaszenie toczących się w nas pożarów, musimy zadbać sami. Jako świadomi dorośli, dysponujący dojrzałym układem nerwowym, mamy do tego narzędzia. W przeciwieństwie do naszych dzieci. Starajmy się o tym pamiętać, to już pierwszy krok do zmiany naszych schematów.

Idź do oryginalnego materiału