Dawaj, Dima, wstawaj! Znowu płacze Małgorzata!

polregion.pl 8 godzin temu

Dymek, wstawaj, Jadźka znowu płacze! krzyknął mały Saszek, trąc mi w rękaw koszulkę. Ja jeszcze nie miałem siły otworzyć oczu. Sen był tak przytłaczający, iż chciałem tylko krzyczeć na brata, potem wsunąć głowę pod poduszkę i znów zanurzyć się w ciepłej ciemności. Najlepiej, żeby nie przyszedł mi żaden sen, bo wczoraj znów pojawił się we śnie tata, który usiadł obok mnie na ganek babci, pogłaskał mnie po głowie i zapytał:
Co tam, synku? Ciężko? Przepraszam, iż tak Nie chciałem Jadźka znów płacze Ty
Obudziłem się z półsnu i prawie spadłem z łóżka. Jadźka krzyczała tak, iż i mnie wyciągnęła z poduszki. Saszek siedział na swoim łóżku i patrzył, jak starszy brat walczy z kołdrą.
Już tak długo? pogładziłem nieogolone od lat włosy i podszedłem do łóżeczka siostry. Ty jesteś naszą małą krzyczaczką! Mama jeszcze nie wróciła, dopiero rano zostanie. Chodź tutaj!
Jadźka była już czerwoną jak burak od krzyku. Zgrabnie wyciągnąłem ją z łóżeczka, skinąłem na Saszka, który już przyniósł czystą pieluszkę i przycisnął dziecko do siebie.
Och, jakż to pachnie! Dobrze, iż krzyczysz, ale trochę ciszej, dobra? Sąsiedzi jeszcze nie wszyscy słyszeli. Zaraz wszystko ogarnę, poczekaj chwilę.
Dziewczynka, słysząc znajomy głos, trochę ucichła, a po kilku minutach już wesoło ssała mieszankę z butelki, którą przygotował brat.
Łakomczuch! dotknąłem czubka jej małego czoła takim samym gestem, jak zawsze, nie musząc sprawdzać termometrem, czy ma gorączkę. Nie mogła poczekać na mamę? Dobrze, iż tak zrobiła. Mama przyjdzie zmęczona, a my już tu jesteśmy. Jedz dalej, a potem się zdrzemniemy, jeżeli będzie czas. Saszu! spojrzałem na brata i uśmiechnąłem się. To nasz mały bohater! Już śpi! Nie jak my, co?
Jadźka, mająca pół roku, jeszcze raz pobrzmiła i puściła smoczek. Delikatnie położyłem ją na swoje ramię, żeby nie wykrzyczała ponownie, i ruszyłem po pokoju, głaszcząc jej plecy.
Brawo! Teraz do łóżeczka. położyłem ją ostrożnie i zerknąłem na zegarek.
Zasnęła jeszcze przed wstawaniem, a ja miałem przed sobą jeszcze trochę biologii i podwójną piątkę z fizyki. To wina tego, iż pod koniec lekcji grałem w „Morska bitwa” z Włodkiem zamiast słuchać panią fizyk. Teraz muszę powtórzyć ostatnie paragrafy, bo za dwa tygodnie rodzice przychodzą na zebranie i nie chcę, żeby mama się wstydziła.
Dymek! To nie do przyjęcia! Znowu spóźnisz się, a ja cię zgłoszę do dyrektora! krzyczała mama, choć nie mogła się podźwigać, iż spóźnienie wynika z jej pracy w supermarkecie. Zostawałem z Jadźką, a potem biegłem po Saszka do przedszkola. Nie można zostawiać dzieci same w domu, bo wtedy mama ma kłopoty. Gdyby był ojciec, nie byłoby tych zamieszkań.
Babcia mnie nie interesowała, choć wiedziałem, iż zaczęła się kłócić z mamą po pogrzebie. Babcia zawsze krzyczała, nie szczędząc słów. Po pogrzebie przyjechała, a kiedy mama wypuściła nas z pokoju, od razu rzuciła w nas swoje uwagi.
To twoja wina! Rozmnażyłaś całą gromadę jak królik, a co my mieliśmy zrobić? Pracować! Nie ma serca, które to wytrzyma! Nie masz sumienia! To twoja wina, iż nie ma już mojego syna! Ty!
Wtedy nie wytrzymałem i wybiegłem z pokoju, nie zwracając uwagi na płaczącą mamę, i podbiegłem do babci.
Nie mów tak! Nie obrażaj mamy! Tata nas kochał! Kochal Jadźkę i Saszka. To on chciał ich mieć, nie mama. Mama ciągle narzekała, iż nie ma pomocy, tylko krytyka i krzyki! Nie da się tak wychowywać dzieci! Ty zawsze tylko krzyczysz! Po co przychodzisz? Nie mieszkamy już z tobą! Nie wracaj!
Babcia spojrzała na mnie twardym wzrokiem, otwierając i zamykając usta, szukając słów. W końcu powiedziała:
Jestem jeszcze za mała, żeby podnosić głos
Teraz już nie ma nikogo, kto by bronił mamy. Ja jej nie dam zaszkodzić, rozumiesz? odparłem, nie widząc, dokąd patrzy babcia. Spojrzała ponad moją głową na mamę, trochę smutno. Potem pokręciła głową i odeszła. Czasem widuję ją w mieście, udaję, iż nie znam. Ona zawsze patrzy, ale nie wita się. Nie chcę z nią rozmawiać, bo boję się, iż przyjdzie, kiedy mnie nie będzie w domu. Mama i tak nie ma nerwów na to. Po śmierci taty nie mogła już karmić Jadźki, mleko przestało płynąć. Gdyby dalej ciągle płakała, byłoby naprawdę źle. Wiem, co się stanie, gdy ktoś narzeka na naszą rodzinę.
Złe rzeczy przytrafiają się, jak w przypadku Polinki z mieszkania numer 43. Jej matka piła bez przerwy, sąsiedzi się gniewali, komisje przychodziły, a Polinka trafiła do domu dziecka. Kiedyś razem z chłopakami przeszliśmy przez rdzawy płot, w którym było kilka dziur, i obserwowaliśmy, jak Polinka wychodzi na spacer i płacze. Oddałem jej wszystkie cukierki, które mama kupiła dla nas z Saszem. Mama pogłaskała mnie po głowie i powiedziała, iż jest dumna, choć nie mogła pomóc Polince. Ona w domu dziecka marzy, żeby matka przestała pić i zabrała ją do domu.
Moja mama nie pije, ale nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Sąsiadka ciocia Róża znów narzeka, iż Jadźka głośno krzyczy. Co mogę zrobić? Siostra jeszcze mała, boli ją brzuszek, wyrastają ząbki. Lekarz powiedział, iż ma już trzy ząbki i choćby przygryzła mnie palcem, prawie krwawiąc. Dobre ząbki, czyli mocne! Teraz muszę pilnować, bo wkłada do buzi wszystko, co znajdzie. Wczoraj zasnęła z króliczkiem Sasza przytulonym, a brat początkowo się obraził, potem jednak nie płakał. Zrozumiałem, iż dla niej króliczek ważniejszy niż ja.
Budzik cicho zadzwonił, wyłączyłem go i ruszyłem się. Czas się szykować ja do szkoły, Saszek do przedszkola. Mama wróci za chwilę, trzeba jeszcze zrobić śniadanie. Kiedy kończyłem kanapki, w przedpokoju otworzyły się drzwi i mama weszła, zrzucając płaszcz.
Dzień dobry, mój rycerzu! objęła mnie, przytulając policzki i wpatrując się w oczy.
Dzień dobry, moja królowa! odpowiedziałem, nasz prywatny przywitanie od czasów, gdy znalazłem w bibliotece powieści Waltera Scotta.
Co u ciebie?
Jadźka znowu nocą krzyczała. Dałem jej butelkę, nałożyłem żel na dziąsła. Uspokoiła się.
Czy nowy ząbek się pojawił?
Jeszcze nie, ale dziąsła już puchną. Nie ma gorączki.
Świetnie. Dym-Dym, co bym bez ciebie zrobiła?
Mamo wczoraj znowu widziałem babcię.
Zofia zamarła, trzymając ręce na brzuchu.
Co mówiła? Rozmawialiście?
Nie. Stała przy naszym wejściu, patrzyła w okna. Gdy podszedłem, odwróciła się i odeszła.
To twoja babcia, skomplikowana, ale to nasza rodzina. Nie gniewaj się na nią, dobra? Dzieci muszą być razem. jeżeli coś powie, posłuchaj, potem zdecyduj sam. Zapomnij o tym, co usłyszałeś, bo to tylko ból po stracie. Rozumiesz?
Nie do końca pojąłem, ale wiedziałem, iż mama jest dobra, mimo iż babcię broni. Spojrzałem na zegarek i podskoczyłem.
O rany, dziś mam lekcję od pani Wiktorii, a już spóźniłem się na pierwszą!
Idź do drugiej! Zofia chwyciła mnie za starą koszulkę i usiadła przy stole. Nie jadłeś śniadania!
Nie miałem czasu, mamo!
Nic nie szkodzi. Szkoła nie ucieknie. Weź oddech, bo zaraz przyjdą zimne wiatry! położyła przede mną talerz z kanapkami i wstała, żeby obudzić Saszka.
Po pół godzinie biegłem już do szkoły, trzymając mocno małego brata, który skakał za mną.
Dym, baw się ze mną wieczorem?
Oczywiście.
Nauczysz mnie rysować motor?
Nauczę.
A samochodzik?
Też.

Saszu! Nauczę cię wszystkiego, ale najpierw zamknij buzię, bo na dworze mróz i chodź szybciej, zgoda?
Jasne! odpowiedział, patrząc na mnie poważnie. Pomysł, iż całą noc będzie mój starszy brat mój pomocnik, bardzo go ucieszył i od tej chwili milczał, co jakiś czas zerkał na mnie zdziwionego.
Dym, jesteś zły?
Wyskoczyłem z myśli i spojrzałem na brata.
Nie. Skąd wziąłeś taki pomysł?
Nie wiem. Jesteś cichy, a oczy masz jak dwa czarne krążki.
Po prostu myślałem Dobra, biegnij, nie kombinuj, rozumiesz? Nie powiem mamie. Sam się załatwię.
Postawisz go w kącie? zapytał Saszek, a ja mu pokazałem palcem, żeby nie rysował samochodzik.
Nie, nie będę cię uczyć rysować auto!
Nie chcę! odwrócił się, mówiąc, iż nie będzie krzyczeć, jeżeli Natka znów wleje wodę do łóżka. Jutro narysujemy samochodzik, dobra?
Nie wolno obrażać dziewczyn.
Natka to nie dziewczyna! To psotnik!
I tak nie wolno. Nie wiemy, jaką Jadźkę wyhodujemy. Może też będzie psotnikiem i chłopcy będą ją dręczyć? Co wtedy?
Będziemy bić? dopytał, unosząc brwi.
Kogo? nie zrozumiałem.
Nie Jadźkę! odparł Saszek. Chłopców!
Ach! To sytuacja. Ale lepiej unikać pięści. Tata mówił, iż walczą tylko dziwacy. Normalni najpierw myślą, a potem rozwiązują inaczej.
Zruciłem mu sweter, położyłem koszulę i wypchnąłem do drzwi grupy.
Idź! Wieczorem przyjdę po ciebie!
Dlaczego nie mama?
Mama dziś wyjdzie wcześniej do pracy. Przedświęta w sklepie dużo rzeczy do załatwienia.
Rozumiem! skinął poważnie. Wiedziałem, iż mama jest sprzedawcą w dużym, całodobowym marketcie. Raz pojechaliśmy razem do pracy, Saszek bał się zgubić i trzymał mnie mocno za rękę. Jadźka wtedy jeszcze nie istniała, mama tylko na nią czekała, a tata był żywy Myśl o tacie wywoływała u Sasza łzy, ale odwrócił głowę, szukając Natki. Nie chciał, żeby go wyśmiewano.
W tym dniu musiałem iść do dyrektora, bo pani Walentyna Mikołajewska wymieniła wszystkie moje „wyczyny”. Siedziałem cicho, a ona wymieniała moje „bohaterstwa”, prawdziwe i wyimaginowane. Więcej było tych drugich, ale nie kłóciłem się.
Trudny chłopak! Trzeba coś z tym zrobić, bo inaczej skończy się to w PUP-ie albo gorsze kłopoty. powiedziała pani Marina Szymborska, po czym zaprosiła mnie na herbatę.
Chcesz herbaty? zapytała, włączając czajnik i wyciągając z szuflady „Ptasie mleczko”.
Skinąłem głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Nie spóźniasz się, bo chcesz?
Nie.
Pomagasz mamie?
Tak.
Jadźka jest mała, a ci to ciężko. Ty już dorosły.
Nie tylko dorosły, Dymku. Jesteś już mężczyzną! To mnie cieszy. jeżeli nie będziesz się poddawał, mama będzie z ciebie dumna. Nie będę cię dziś grozić, ale proszę, staraj się przychodzić na czas. A co do pani Mikołajewskiej, nie martw się pogadam z nią. Nie wyglądasz na typa, którego można wpakować do kłopotów. Zgadza się?
Skinąłem głową i włożyłem cukierka w usta. Warto milczeć, gdy nie wiesz co powiedzieć. Po powrocie do domu pogadałem z mamą o wszystkim.
Kiedy wpadłem w myśli, pani Marina zapytała:
Głodny?
Nie, jedliśmy już śniadanie. odpowiedziałem automatycznie, potem przypomniałem, iż mama nas nakarmiła przed wyjściem i narzekała, iż jestem szczupły.
To w twoim wieku trzeba mieć energię! Jesteście jak pioruny! rozbawiła się, mówiąc, iż przydałoby się trochę jej mocy.
Po lekcjach wróciłem do domu, pomogłem mamie w sprzątaniu, a potem, po kąpieli Jadźki, usiadłem do naukiW końcu zasnąłem, przytulony do Jadzi i myśląc, iż jutro znów będziemy razem stawiać czoła wszystkim wyzwaniom.

Idź do oryginalnego materiału