Dawniej ta zupa często się pojawiała na szkolnych stołówkach. "Do dziś nie toleruję cynamonu"

gazeta.pl 1 tydzień temu
Niektórzy ze smakiem zajadali się przedszkolnym jedzeniem, a potem tym serwowanym na szkolnych stołówkach. Inni kombinowali, jak mogli, żeby uniknąć kotletów rybnych, zupy szczawiowej, czy zupy mlecznej.
Jedni z rozmarzeniem wspominają jedzenie w przedszkolu lub na szkolnej stołówce, inni mają mdłości na samą myśl o tym, co wtedy musieli jeść. Wśród dzieci zwykle dużym powodzeniem cieszyły (i cieszą się nadal) naleśniki, racuchy, zupa pomidorowa lub rosół serwowane w ich placówkach. Zupa jarzynowa, gulasz, czy kotlet mielony z reguły znajdują nieco mniej amatorów, a gdy w menu pojawi się zupa szczawiowa lub kotlet rybny, zdecydowanie mniej osób pyta się o dokładkę. Żywienie zbiorowe ma to do siebie, iż nie może zaspokoić gustów i preferencji smakowych wszystkich dzieci, a do tego osoby komponujące te posiłki muszą przestrzegać restrykcyjnych zasad dotyczących m.in. użycia soli i cukru.
REKLAMA


Zobacz wideo Takich imion nie możesz nadać dziecku w Polsce


Takie potrawy pojawiały się na stołówkach w PRL
w tej chwili nie ma problemu z dostępnością poszczególnych produktów spożywczych, jednak w czasach PRL, gdy sklepowe półki świeciły pustkami, także osoby odpowiedzialne za gotowanie posiłków w szkołach i przedszkolach, a także te odpowiedzialne za zaopatrzenie, miały dużo trudniejsze zadanie. W efekcie potrawy serwowane dzieciom zwykle były proste i przygotowane z tego, co było dostępne na rynku. "Pamiętam na obiad plaster mortadeli smażony jak kotlet lub jajka na twardo w sosie chrzanowym. Mnie to bardzo smakowało, pozostałym też. Nikt nie wybrzydzał" - wspomina pan Marek (nazwisko do wiadomości redakcji), który chodził do jednego z warszawskich przedszkoli w połowie lat 80. "Latem był też makaron z truskawkami, kompoty owocowe, czasem na deser kisiel, a na śniadanie kasza manna z jakimś syropem owocowym" - dodaje.


Jedni zjadali z apetytem, inni mieli mdłości
"Dobrze wspominam szkolne jedzenie, ale były potrawy, które do dziś budzą moje obrzydzenie. Jedną z nich była rozgotowana kasza jęczmienna z rozwodnionym gulaszem. Płakać mi się chciało, gdy to dostawałam. Czasem dawali nam na śniadanie w przedszkolu bułkę rozmoczoną w mleku i to było zupą mleczną. Też tego nie znosiłam, ale inni zjadali z apetytem" - wspomina Marysia (nazwisko do wiadomości redakcji), która chodziła do gdyńskiego przedszkola pod koniec lat 80. "Najgorsza jednak była mdła zupa jabłczanka. Do dziś mdli mnie, gdy poczuję zapach cynamonu, do dziś go nie toleruję" - dodaje.


Żywienie zbiorowe rządzi się swoimi prawami
Jedzenie serwowane dzieciom w przedszkolach i szkołach musi być przygotowane zgodnie z zasadami zawartymi w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 26 lipca 2016 roku w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach (Dz. U. z 2016 r. poz. 1154). Osoby przygotowujące takie posiłki są zobowiązane do przestrzegania restrykcyjnych zasad, które obejmują m.in. wykluczenie lub ograniczenie soli, cukru i różnych koncentratów odpowiadających za smak jedzenia.
Idź do oryginalnego materiału