Dlaczego nasz syn nas nie odwiedza: synowa ogranicza kontakty, twierdząc, iż zawsze czegoś żądamy

newskey24.com 10 godzin temu

Syn nie przyjechał do nas: synowa zabroniła, twierdząc, iż zawsze czegoś od nich chcemy.

W małej wiosce na Podlasiu, gdzie zimowe wiatry wyją wokół starych drewnianych chat, Halina z mężem daremnie czekali na przyjazd syna. Ich nadzieje gasły, a serce ściskało się z żalu i bólu.

— Wygląda na to, iż nie przyjedzie — westchnęła Halina, patrząc na męża, Jana. — Już się przyzwyczailiśmy, choćby się nie złościmy.

— Co się stało? Znowu synowa nie puściła? — zmarszczył brwi Jan. — Nigdy z nią nie dogadaliście się.

— Może i tak — odparła Halina, a w jej głosie drżały tłumione emocje. — Ale Tomek nigdy nam takich rzeczy nie mówił. Kiedyś przyjeżdżał częściej, a teraz… Jego żona zawsze ma asa w rękawie. Chyba będziemy musieli wynająć kogoś do naprawy dachu. Syn nie może poświęcić nam choćby jednego dnia…

Halina opowiadała o swoim 40-letnim synu, Tomku, z goryczą. Dwanaście lat temu wyjechał do miasta, zostawiając rodzinną wieś za sobą. Tomek jest mechanikiem samochodowym. Kiedyś wszystko robił własnymi rękami, teraz tylko zarządza. W mieście ożenił się z Kasią i kupił mieszkanie.

— Sam robił remont — wspominała Halina. — A Kasia tylko pokazywała, co i jak. Pobrali się późno, ona miała już ponad trzydzieści lat. Nigdy wcześniej nie była zamężna i wiem dlaczego — z takim charakterem nie każdy by dał radę. Od pierwszej chwili nie polubiłyśmy się.

— Nic dziwnego, iż tak długo była sama — dorzucił Jan. — Pamiętam, jak próbowałaś z nią rozmawiać. To był koszmar. Co Tomek w niej znalazł?

Kasia prawie nie utrzymywała kontaktu z teściami. Tylko raz w roku pozwalała Tomkowi ich odwiedzić. Tym razem obiecał Halinie, iż w maju weźmie urlop i naprawi przeciekający dach. Ale, jak się okazało, Kasia miała inne plany, które zburzyły wszystkie nadzieje.

— Kasia spodziewa się dziecka — powiedziała Halina z goryczą. — Zabroniła Tomkowi zostawiać ją samą. To przecież dorosła kobieta, pracuje jako pielęgniarka. Co jej się może stać? A już dwa tygodnie przed urlopem zaczęła go męczyć, mimo iż bilety były kupione.

— Dlaczego tak postępuje? — zapytał Jan, choć znał odpowiedź.

— Najpierw mówiła, iż boi się zostać sama, a potem… — Halina urwała, a jej oczy wypełniły się łzami.

— Co potem? Czy ona go na smyczy trzyma? Przecież ma rodziców, którzy za nią staną murem! — oburzył się Jan.

— Myślę, iż to jej rodzice ją podjudzają — ciągnęła Halina. — Powiedzieli jej, iż nie wolno puszczać męża samego na wypoczynek. Mieli zięcia, który jeździł do rodziny, a potem wniósł o rozwód. Teraz ich młodsza córka mieszka z nimi. Więc teraz Kasi wmawiają, iż Tomek jest taki sam.

— Nie można wszystkich mierzyć jedną miarą! — wykrzyknął Jan. — Tomek nigdy nie dał powodu, by tak myśleć. A Kasia mogłaby przecież przyjechać z nim. Co jej przeszkadza?

— Przyjechać? — gorzko się uśmiechnęła Halina. — Nigdy by się nie zdecydowała. Wiesz przecież, jak nas nienawidzi. Próbowałam z nią rozmawiać, ale to bez sensu.

Halina przypomniała sobie, jak Jan raz zadzwonił do Kasi, chcąc załagodzić sytuację. Rozmowa skończyła się katastrofą.

— Co powiedziała? — zapytał, choć przeczuwał odpowiedź.

— Że my zawsze czegoś chcemy, iż odrywamy Tomka od rodziny — Halinie zadrżał głos. — Że ma dość walki z nami. Mówiła, iż mężczyzna powinien myśleć o żonie i dziecku, a nie o zachciankach rodziców. jeżeli bierze urlop, to po to, by być z rodziną. A do tego powiedziała, iż nasz dom jest jej niepotrzebny!

— To dopiero synowa! — ZaciśniJan odwrócił się do okna i szepnął: „Bóg dał nam syna, ale diablica zabrała go nam na zawsze.”

Idź do oryginalnego materiału