REKLAMA
Zobacz wideo
Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"
Wojna o lepsze oceny. "Dzieci robiące prace samodzielnie dostają niższe stopnie"Nasza czytelniczka napisała, iż wykonywanie prac za dzieci, zwłaszcza plastycznych i technicznych, w większości wynika z tego, iż rodzic chce, by dostały lepsze oceny w szkole. Za ładniejszą, staranniej wykonaną i dokładną pracę noty są wyższe. Chociaż od kwietnia ubiegłego roku obowiązuje zakaz prac domowych, to w wielu placówkach nie jest przestrzegany (często za aprobatą rodziców). Z kolei oceny za udział w konkursach to od lat - powszechna praktyka. Nasi czytelnicy wielokrotnie skarżyli się, iż w szkołach ich dzieci mówi się, iż konkursy, tak jak i prace domowe są "dla chętnych", ale tak naprawdę obowiązkowe.Wręcz prościej jest kupić gotowy towar w sklepie i zanieść do szkoły, wtedy szóstka murowana i średnia idzie w górę, a w rekrutacji do szkół ponadpodstawowych każdy punkt jest na wagę zakwalifikowania do wybranej szkoły- wyjaśniła. "Dzieci robiące prace samodzielnie mają niższe stopnie, a kto przyniesie gotowca domowego lub sklepowego, ten górą" - dodała.
Prace domowe Undrey/Shutterstock
Dzieci powinny robić prace plastyczne w szkole. "Ale trzeba zapewnić warunki"Zdaniem Moniki najuczciwiej byłoby, gdyby prace plastyczne i techniczne były wykonywane w szkole. Wówczas dziecko mogłoby w pełni samodzielnie wykazać się swoimi umiejętnościami, pomysłowością i kreatywnością. To wymaga jednak większego wysiłku ze strony nauczycieli.
Dobrze by było robić prace w szkole, ale trzeba zapewnić warunki, np. podłączenie do prądu kilkunastu czy kilkadziesiąt pistoletów do kleju na gorąco jednocześnie albo zapewnić dostęp do wody, do farb, czy zadbać o odpowiednią długość przerwy dla umycia rąk po plastelinie dla całej klasy- wymieniała nasza czytelniczka. Dodała, iż jej zdaniem po prostu "zadać do domu jest prościej, a tam: każdy orze jak może".Pedagożka wyjaśnia, dlaczego nie warto robić prac plastycznych za dzieciPedagożka Magdalena Boćko-Mysiorska zwróciła uwagę, iż większość rodziców, którzy wyręczają swoje dzieci, tak naprawdę chce dobrze. Nie mają świadomości, iż finalnie jest z tego więcej szkody niż pożytku.Dzieci uczą się siebie w działaniu, a nie w perfekcyjnym efekcie. Kiedy są regularnie wyręczane, powoli tracą przekonanie, iż mają wpływ, sprawczość i kompetencje. Przestają próbować, bo po co podejmować wysiłek, skoro dorosły i tak zrobi to lepiej. Rodzi się w nich też subtelny lęk przed błędem, bo błąd zaczyna kojarzyć się z rozczarowaniem rodzica - powiedziała pedagożka. - W świecie, w którym dorosłym bardzo zależy na tym, by ich dziecko "dobrze wypadło", łatwo wpaść w rolę tego, kto wyprzedza, poprawia i dopieszcza. To naturalny odruch, ale nie zawsze wspierający - wyjaśniła.Robisz prace plastyczne i techniczne za swoje dziecko? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.













