Do dzieci można mówić co się chce, i jak się chce. Nie ma za to kary. "Szczyl, smark, gnój"

gazeta.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: fot: shutterstock/fizkes


Jest w naszym społeczeństwie pewnego rodzaju obsesja na punkcie "bezstresowego wychowania". To pojęcie wytrych. Przyklejane każdemu, kto nie musztruje dzieci. "Z tych pranych dzieci wyrośli twardziele" - tęsknota za silną ręką w wychowaniu wciąż wybija w komentarzach pod naszymi artykułami.Podporządkowywanie się, uległość, posłuszeństwo, wykonywanie bez dyskusji wszystkich poleceń - nie ma taryfy ulgowej dla dzieci. Mają chodzić jak w zegarku, nie przeszkadzać, szczególnie w pociągu, autobusie, samolocie. Mają być bezszelestne, jakby ich nie było. A kiedy pisną, zapłaczą, kopnął fotel, na którym siedzi dorosły, zaczyna się tyrada o bezstresowo wychowywanych dzieciach. Bo wciąż, tak wielu z nas uważa, iż tylko przez stres i zawstydzanie można sprawić, iż "dzieci wyrosną na ludzi".
REKLAMA


O dzieciach przy dzieciach w trzeciej osobie"Ja wysprzątałam, a on mi będzie tu bałaganił teraz", "Usiądzie i słucha", "Ani milknie", "zje teraz bez grymaszenia", "Siedzi cicho", "Ja mówię, a ona mi tu będzie pyskować". "Będzie mnie tu pouczał, smarkacz jeden" - prawdopodobnie każdy/a z nas na pewnym etapie swojego życia spotkał/a się z dorosłym, który miał/a wyjątkową łatwość w mówieniu do dzieci w trzeciej osobie. Zwolennicy dyscypliny i musztry lubią po prostu tak mówić do najmłodszych. To daje siłę. To taki zakamuflowany przekaz wysyłany dziecku, iż nie ma praw, nie ma podmiotowości, iż tylko przez podporządkowanie zaskarbi sobie sympatię i szacunek.


Bezstresowe wychowanie nie istnieje. To mit fot: ahutterstock/Miljan Zivkovic


"Szczyl, smark, gnój, smród"Do wyzywania i obrażania dzieci też jesteśmy kulturowo przyzwyczajeni. Wciąż o dzieciach bezkarnie można pisać i mówić, "że to gnojki", "darmozjady", "bachory", "gówniaki".Słowo bachor - kiedy wrzuciłam je w wyszukiwarkę - ma ponad 30 synonimów. To m.in.: sraluch, szczyl, smark, gnój, smród. Do dzieci można mówić co się chce, i jak się chce. Można bezkarnie je obrażać, bo raz, iż się je w ten sposób, zawstydza, a dwa, dorosłym przecież wolno więcej.Wystarczy zajrzeć do komentarzy pod artykułami, które publikujemy w naszym serwisie na temat dzieci i ich praw. Wciąż - czytając wypowiedzi niektórych ludzi - wybrzmiewa przekonanie, iż tylko wysokie wymagania względem dzieci, zerowa wrażliwość na ich potrzeby, ślepe posłuszeństwo wobec dorosłych, przyniosą efekt w postaci dobrze wychowanych dorosłych.


"Zdzielić takiego pasem, to się nauczy". "Z tych pranych dzieci wyrośli twardziele". "Mimo tego, iż dostawaliśmy wpie..., udało nam się wyrosnąć na w miarę normalnych ludzi" - to komentarze, które zamieścili Czytelnicy pod naszym tekstem "Pokolenie 40 plus wie, co to dyscyplina. "Pasek, policzek, bo zła ocena, bo był bałagan". Po tym samym tekstem znalazłam i inne wypowiedzi, klasyczne obrazki z dzieciństwa sprzed kilkudziesięciu lat:"Pasek to jeszcze nic. U mojego kolegi w domu wisiała dyscyplina. To jest dopiero sadyzm - kupić sobie rzecz, która służy WYŁĄCZNIE do bicia dzieci. Kolega obrywał nią dość często. To były lata 60. Paskiem obrywaliśmy wszyscy. W szkole dostawało się linijką po łapach. Jedna nauczycielka chodziła z kablem i tym kablem po łapach lała".Opamiętanie i pierwsze refleksje, iż dzieciom należą się jednak jakieś prawa i szacunek nadeszły wraz z rewolucją obyczajową pod koniec lat 60. minionego wieku. Wychowanie przez dyscyplinę, kary i bezwzględne posłuszeństwo spotkało się z krytyką środowisk akademickich. Powstały praktyczne systemy pedagogiczne na bazie psychologii humanistycznej. Systemy, których twórcy zauważyli, iż można traktować dzieci podmiotowo.


Zdjęcie poglądowe Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.pl


Dziecko kopie siedzenie w autobusie, a rodzic nicTermin "bezstresowe wychowanie" - funkcjonuje tylko w języku polskim - to potoczna nazwa wielu teorii, które zanegowały autorytarne wychowanie. Tak naprawdę wychowanie bezstresowe nie istnieje. Nigdzie w fachowej literaturze nie ma opisu metody wychowania bez stresu. Są za to teorie wychowania demokratycznego, bez przemocy."Bezstresowe wychowanie" to mit, hasło, za którym nie stoją żadne sensowne treści ani pedagogiczne opracowania.Zlepek słów "bezstresowe wychowanie" często służy do atakowania rodziców, którzy nie chcą wychowywać swoich dzieci w duchu dyscypliny i posłuszeństwa, starają się nie stosować kar, próbują rozumieć dziecko, niż je oceniać.Żaden system wychowawczy nie podpowiada, aby ignorować sytuacje, podczas których dziecko celowo niszczy zabawki, na środku sklepu wymusza kupno zabawki, wylewa zupę, bo nie ma na nią ochoty, wyśmiewa się z innych dzieci, nie mówi sąsiadom "dzień dobry", rzuca papierki po cukierkach obok kosza na śmieci.W trudnych wychowawczych momentach rodzice zwykle wybierają jedną z trzech dróg. Pierwsza: wrzask, krzyk, kara, klaps. Najokrutniejsza. Druga: Ignorowanie. I nie są to rodzice owładnięcie wymyśloną ideologią "bezstresowego wychowania", tylko są po prostu bezradni.


I trzecia droga, najtrudniejsza: umiejętność radzenia sobie z trudnymi emocjami swoimi i dziecka, stawianie granic, ale w pięknym stylu szacunku, zrozumienia i partnerstwa.20 listopada to Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka. W tym roku mija 35 lat od uchwalenia Konwencji o prawach dziecka. Konwencja została przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych w 1989 r. To podstawowy i pierwszy dokument, który w precyzyjny sposób określił, jak należy chronić prawa dzieci. Dopiero od 35 lat dzieci, zgodnie z konwencją, mają np. prawo swobody myśli, sumienia i wyznania, wyrażania poglądów, prawo do wolności od tortur, poniżającego traktowania, przemocy fizycznej lub psychicznej.
Idź do oryginalnego materiału