Dobrostan, samorealizacja, poczucie wartości

dakowski.pl 6 godzin temu

Dobrostan, samorealizacja, poczucie wartości – Bartosz Kopczyński

Autor: AlterCabrio , 4 października 2024

Tak właśnie rodzice, nauczyciele i specjaliści od siedmiu boleści niszczą polskie dzieci, tak hodują przyszłą patologię, tak edukują dozgonnych klientów opieki społecznej. Te trzy pojęcia to oczywiście nie wszystko, psychopeda ma w zanadrzu więcej narzędzi antywychowania, które stosuje codziennie na masową skalę. Nie można się dziwić, iż młodzi ludzie popadają w coraz głębsze problemy psychiczne. Ten skutek musiał nastąpić, i z pewnością architekci pajdocentrycznego modelu wychowania byli tego świadomi. Musiał on być nie tyle choćby przewidziany, ile zaplanowany.

−∗−

Dobrostan, samorealizacja, poczucie wartości

Niniejszy artykuł jest zapowiedzią – fragmentem większej całości, która niebawem ukaże się na naszym portalu. „Poradnik świadomego narodu. Szkoła – dom – przyszłość”. Tekst, który pierwotnie miał być poradnikiem nauczycieli szkolnych, rozrósł się do rozmiarów poradnika nauczycieli narodu. Bardzo wiele ważnych kwestii jest tam omówione w sposób wyczerpujący, a zarazem esencjonalny. Fundament zrozumienia rzeczywistości i odmiany przyszłości na lepszą. Pozycja obowiązkowa każdego reformatora.

(…) Wymienione pojęcia są współczesnymi zaklęciami na ustach wszystkich, szczególnie zajmujących się dziećmi i młodzieżą. Pochodzą od psychopedy (co oznacza przemysł psychologiczno – pedagogiczny) i zastąpiły wskazania klasycznej etyki wychowawczej, którymi były cnoty moralne i intelektualne. Wyrzucono je na śmietnik, psychomagowie nie znają ich nawet, a jeżeli się o nich wspomni, budzą albo szyderczy śmiech, albo pogardliwy grymas.

Dobrostan (wellbeing) oznacza współczesny cel działań wszystkich dorosłych wobec dziecka, zarówno konkretnego, jak i w ogóle wszystkich. Definicja dobrostanu oznacza subiektywnie odczuwane przez jednostkę zadowolenie z własnego stanu – fizycznego, psychicznego i społecznego. Kierujący się dobrostanem dorośli dążą więc do tego, aby dziecko było zadowolone przez cały czas swego życia, i to nie według jakiegoś wzorca, ale subiektywnie. Wymusza to na dorosłych, aby wciąż odczytywali w lot z zachowań dziecka jego aktualne oczekiwania co do dobrostanu i natychmiast zaspokajali potrzeby. jeżeli bowiem dziecko będzie z czegoś niezadowolone, nie będzie dobrostanu, a to jest dziś największy grzech dorosłych. Człowiek jest formalnie dzieckiem do dnia ukończenia 18-go roku życia. Z tym dniem kończy się obowiązek dostarczania dobrostanu przez dorosłych, chociaż nie kończą się nawyki, utrwalone dzięki dorosłym przez 18 lat. To szmat czasu, szczególnie istotny dla rozwoju, kształtujący człowieka na całe życie. I przez ten cały okres współczesne dziecko ma być zadowolone, i nie ma choćby szansy stać się młodzieżą. Jeszcze nie tak dawno temu pojęcie dobrostanu odnosiło się do zwierząt. Przeniesiono je na teren pedagogiki nieprzypadkowo. Człowiek co prawda jest czymś więcej, niż zwierzęciem, bo ma duszę, ale jeżeli przez 18 lat zostanie przyzwyczajony przez dorosłych, iż jest zwierzątkiem, o które trzeba dbać, coś mu z tego zostanie.

Są dwa najgorsze błędy, które dorośli mogą popełnić w procesie wychowawczym – okrucieństwo i rozpieszczenie. Dobrostan jest tym drugim błędem. Człowiek rozwija się nie wtedy, gdy jest ze wszystkiego zadowolony, bo wtedy jedynie kontempluje swój komfort. Trwaj, chwilo, jesteś piękna. Rozwój następuje wtedy, gdy człowiek odczuwa dyskomfort. Jest mu niewygodnie, coś mu przeszkadza, więc się mobilizuje i poprawia swoją sytuację. Zorientuje się, iż czegoś nie wie lub nie umie, więc się nauczy. Aby człowiek mógł się dowiedzieć o swoich brakach, skądś musi o nich się dowiedzieć. Albo podpowie mu to rzeczywistość, albo wskaże mu inny człowiek, na przykład rodzic lub nauczyciel. Każde dziecko odczuwa wtedy dyskomfort, być może choćby zasmuci się lub rozpłacze. A jak mu przejdzie, to weźmie się za siebie, nadrobi braki i wejdzie na wyższy poziom rozwoju. Dziecko utrzymywane w dobrostanie nie musi tego robić. Jest to stan, więc młody człowiek może pozostać całkowicie bierny, oczekując bezczynnie, aż ktoś go obsłuży. Nie zastanawia się przy tym, skąd się ów dobrostan wziął, i co będzie w przyszłości. Dla ludzi dobrostanu istnieje tylko „teraz”, które w ich umysłach rozciąga się na „zawsze”. Nie podejmują więc żadnej aktywności, ani intelektualnej, ani fizycznej, aby rozpoznać swoje własne środowisko, a tym bardziej, aby je ulepszyć, a także poprawić samego siebie. Kiedy wreszcie następuje jakiś dyskomfort, człowiek dobrostanu oburza się, wierzga, złości się, ale nie stara się sam przywrócić komfortu, tylko czeka, aż ktoś to zrobi za niego.

Takie wychowanie dzieci sprawia, iż mają ugruntowaną postawę roszczeniową i wygórowane oczekiwania wobec otoczenia. Nie mają natomiast ciekawości poznawczej, ambicji, zasad dobrego wychowania ani nawyków, niezbędnych do własnej pracy. Gdy dziecko dorasta i przestaje być dzieckiem, nagle młody dorosły traci przywileje dziecka i zostaje wystawiony na świat, w którym nikt już nie zapewnia dobrostanu, trzeba natomiast pracować i czynnie starać się o swój dobrobyt, czyli zaspokajać potrzeby własnym wysiłkiem. Dla wychowanego w dobrostanie młodego dorosłego jest to szok, powodujący traumę i PTSD – zespół stresu pourazowego. Zjawisko to zaczyna występować jeszcze przed formalna dorosłością, gdy dzieci stają się młodzieżą i przechodzą do szkoły ponadpodstawowej. Mamusia daleko, a nauczyciele zaczynają wreszcie wymagać. Powoduje to naturalną reakcję obronną powrotu do bezpieczeństwa, czyli dobrostanu. Nie da się jednak do tego powrócić, tak jak nie można cofnąć się do łona matki, pojawia się więc depresja. Młody człowiek, dziecko chowu egotycznego, od urodzenia hodowany w dobrostanie nie wie, iż tak już jest i będzie, i nie jest to tragedia, tylko normalne życie. On jednak przez rodziców i psychopedę nie został w najmniejszym stopniu do tego życia przygotowany, bo trzymali go w sztucznym dobrostanie i nie poddawali presjom, aby nie stresować. Wówczas młody człowiek zostaje przez specjalistów zakwalifikowany do rosnącej grupy młodych ludzi, zmagających się z problemami psychicznymi i skierowany do psychomagów na terapie. A oni dobrze wiedzą, co mają mówić – za mało dobrostanu! Więcej tego samego! Jak nie pomaga, środki doustne!

Wystarczyłaby porządna kindersztuba, a większość problemów psychicznych dzieci i młodzieży ulotniłaby się jak kamfora. Są dwa główne czynniki powszechnego błędu dobrostanu – feminizacja wychowania i działalność psychomagów (w większości kobiet). Małe dziecko trzeba przytulać, ale jak dorasta i idzie do szkoły, trzeba z nim coraz częściej postępować po męsku, szczególnie z chłopakiem, bo wyrośnie ofiara losu lub eunuch. Mężczyzn jednak teraz jakby nie było, matki samotne po rozwodach, ojcowie cały dzień w pracy, a ci, co na miejscu są, często słuchają psychomagów. Pozostają jeszcze nauczyciele, i oni mają skuteczne narzędzia do walki z dobrostanem – dyscyplina szkolna, wymogi edukacyjne i oceny. Środki te, stosowane konsekwentnie bardzo są dobre dla rozwoju dziecka, mimo, iż sami uczniowie ich nie lubią. Dlatego właśnie tak bardzo globaliści i ich słudzy walczą z klasycznymi narzędziami szkoły.

Samorealizacja alias samo-aktualizacja to kolejne zaklęcie, piękne słówko, uwodzące nauczycieli rodziców i młodzież. Wikipedia twierdzi, iż oznacza to stałe dążenie do realizacji swojego potencjału, rozwijania talentów i możliwości, proces stawania się „tym, kim się chce być” (a nie tym, kim się jest), dążeniem do wewnętrznej spójności, jedności z samym sobą, spełnienia swojego przeznaczenia lub powołania.Osoba samo-aktualizująca się odznacza się spontanicznością, dystansem wobec zdarzeń, bliskimi związkami z innymi, niezależnością, ale też poczuciem humoru. (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Samorealizacja)

Wszystko wiadomo? Nie, niczego nie wiadomo z tej definicji, a jest ona wzięta z Abrahama Maslowa. Tłumaczenie nieznanego przez nieznane, jak przystało na psychomagów. Idzie o to, iż w to pojęcie można włożyć wszystko, każde zachowanie dziecka można określić samorealizacją. I nie będzie to błąd, faktycznie, każde zachowanie dziecka, czy słuszne, czy niesłuszne, czy pożądane, czy niepożądane jest adekwatne, bo ono się w taki właśnie sposób samorealizuje. jeżeli więc chcemy konsekwentnie zapewnić dziecku samorealizację, to musimy pozwolić mu na wszystko, i tak też zachowują się postępowi rodzice, z tą modyfikacją, iż pozwalają robić wszystko, co im powiedzą specjaliści psychomagii. pozostało drugi haczyk tego zjawiska, wyrażający się w przedrostku „samo”. Samorealizacja wyklucza współrealizację, czyli współdziałanie z innymi ludźmi. Większość dzieł ludzkich potrzebuje współpracy, albo w procesie tworzenia, albo zastosowania, albo w obydwu. Samo-realizator działa sam, spontanicznie „staje się tym, kim chce być”. Równocześnie jednak poddany jest reżimowi dobrostanu, czyli jego samorealizacja nie może zakłócić jego dobrego samopoczucia. Człowiek przyzwyczajony do samorealizacji w połączeniu z dobrostanem jest egoistą, robiącym tylko to, co lubi. Nie nadaje się ani do pracy, ani do założenia i utrzymania rodziny. Najbardziej oczywistym skutkiem dobrostanowej samorealizacji jest masturbacja, która jako praktyka życiowa nie jest rozwojowa, ale za to pasuje do nowej edukacji o zdrowiu.

Poczucie własnej wartości, a adekwatnie jego brak jest podawany przez rozmaitych specjalistów jako jedna z głównych problemów psychicznych młodzieży, co prowadzi do depresji, te do myśli samobójczych, a te prób, należy więc temu przeciwdziałać i poczucie to zapewniać każdemu młodemu człowiekowi. Najkrótszą definicję możemy zaczerpnąć z badania pt. Młode głowy, realizowanego w polskich szkołach w latach 2022 – 2023. Badanie to spowodowało spore kontrowersje, o czym jednak nie będziemy tu mówić. Dla wiedzy warto wykorzystywać wszystkie źródła, dla mądrości warto niektóre pominąć.

Definicja brzmi tak: Poczucie własnej wartości to to, co dziecko o sobie myśli i jak samego/ą siebie ocenia. No i mamy adekwatnie wszystko – co dzieciak o sobie myśli, i oto główny cel wychowawczy. Skoro młodzi ludzie cierpią, bo mają niskie poczucie wartości, to najprościej im je podnieść. I tu zaczynają się realne problemy – jak podnieść, co to jest wartość, i co oznacza poczucie.

Wartość jest czymś, co należy do osobistych atrybutów danej osoby. Nie da się tego kupić, ukraść lub sztucznie wmontować, trzeba to w sobie wypracować. Z urodzenia każdy ma godność osobową jako podmiot. Dysponuje też ogólnymi zdolnościami, takimi, jak każdy, oraz specyficznymi uzdolnieniami – talentami. Te są jednak dopiero zalążkiem wartości, Arystoteles nazwał te przypadłości możnościami. Aby człowiek nabył wartości, musi dokonać aktualizacji, czyli wykonać pewną pracę, aby rozwinąć się i coś osiągnąć. Nauczyć się wiedzy, nabyć umiejętność, postępować uczciwie. Budowanie własnej wartości nie jest aktem jednostkowym, ale trwa długo i wymaga wysiłku i zwykle wielu powtórzeń. Ale nie mówimy tu o wartości, a o poczuciu wartości. Poczucie czegoś nie jest tym czymś, ale jest tym, co dana osoba myśli o sobie. Nie musi więc posiadać wartości, wystarczy, iż myśli sama o sobie, iż ją ma. A to różnica. Użyjmy przykładu – wartością jest posiadanie jakiejś umiejętności, np. jazdy na rowerze. Ale kto nie umie jeździć na rowerze, może mieć poczucie, iż potrafi. Możliwe jest więc poczucie wartości bez żadnej rzeczywistej wartości. Wówczas wartością jest poczucie danej osoby, czyli samopoczucie, element dobrostanu.

I wreszcie podnoszenie poczucia własnej wartości. O ile budowanie wartości jest procesem żmudnym i wymaga własnego wysiłku, ale prowadzi do wytworzenia realnej wartości, o tyle budowanie poczucia dużo jest prostsze. Działalność ta zwykle dostarczana jest z zewnątrz i przybiera postać afirmacji. Należy przez dłuższy czas zapewniać daną osobę o jakimś stanie rzeczy, aby wzbudzić jej przekonanie, iż ten stan jest rzeczywisty. Ulubione zajęcie psychomagów. Zamiast więc wychowywać młodych ludzi, wmawia im się wartości, których nie mają. Mogliby je mieć, gdyby zechcieli zadać sobie trud, ale skoro wszyscy naokoło wmawiają im, iż są wspaniali, cudowni, mistrzami, cały świat ich kocha, akceptowani tacy, jakimi są, nie mają powodu, aby się rozwijać.

Tak właśnie rodzice, nauczyciele i specjaliści od siedmiu boleści niszczą polskie dzieci, tak hodują przyszłą patologię, tak edukują dozgonnych klientów opieki społecznej. Te trzy pojęcia to oczywiście nie wszystko, psychopeda ma w zanadrzu więcej narzędzi anty-wychowania, które stosuje codziennie na masową skalę. Nie można się dziwić, iż młodzi ludzie popadają w coraz głębsze problemy psychiczne. Ten skutek musiał nastąpić, i z pewnością architekci pajdocentrycznego modelu wychowania byli tego świadomi. Musiał on być nie tyle choćby przewidziany, ile zaplanowany. No więc jedyna droga wyjścia z tej zapaści, jedyna, która nie prowadzi do zupełnej katastrofy to odrzucenie psychopedy i jej twierdzeń, oraz powrót do klasyki – kindersztuby, dyscypliny szkolnej, wychowania do cnót. Niezbędne jest też wskazanie młodym ludziom celu życia, ale o tym będzie w rozdziale Twierdza Kulturowa. (…)

Niebawem opublikujemy całość do pobrania. Zapraszamy też do czytania naszego pierwszego poradnika:

Czytaj też poradnik dla rodziców:

______________

Idź do oryginalnego materiału