Kiedy dowiedziała się, iż jej dziecko urodziło się z niepełnosprawnością, matka dziesięć lat temu napisała wniosek o odmowę przyjęcia do domu dziecka. Ten dokument Szymek widział własnymi oczami, gdy zanosząc akta do przychodni, oddał je pracownikowi medycznemu.
Pielęgniarka podała mu te kartoteki i poleciła poczekać przy drzwiami. W tym momencie zadzwonił telefon, a ona, machnąwszy ręką w stronę przychodni, wykrzyknęła: Sam weź, nie czekaj!. Nie pomyślała, iż kiedy otworzy te akta i zobaczy własne nazwisko, przeczyta wniosek odmowny swojej matki.
W domu dziecka wszystkie dzieci czekają na rodziców, ale Szymek przestał czekać i przestał płakać. Jego serce przyodziało się w żelazną zbroję, która chroniła go przed złośliwościami, samotnością i brakiem miłości.
W tym domu, jak w każdym innym, obowiązywały własne tradycje. Dzień przed Sylwestrem wszyscy podopieczni pisali listy do Świętego Mikołaja. Dyrektor przekazywał je sponsorom, którzy starali się spełnić dziecięce prośby. Niektóre listy trafiały choćby do lotniczej eskadry. Najczęściej dzieci prosiły o jedno cudowne spełnienie odnaleźć tatę i mamę. Kiedy listy otwierano, dorośli dręczono się, jak mają rozpakować takie „prezenty”.
Pewnego dnia inżynier lotniczy, major Kowalski, otrzymał taki list. Włożył go do kieszeni uniformu i postanowił przeczytać w domu, by omówić z żoną i córką, co mogliby kupić dziecku. Wieczorem, przy kolacji, sięgnął po list i przeczytał go na głos:
Drodzy dorośli, jeżeli możecie, podarujcie mi proszę laptop. Nie potrzebuję zabawek ani ubrań. Wszystko, czego potrzebuję, jest w internecie, gdzie znajdę przyjaciół i może choćby bliskich ludzi.
Pod listem stał podpis: Szymek Iwliński, 11 lat.
No proszę, odparła żona, jakie to już mądre dzieci. Dzięki sieci może spotkać wszystkich, których potrzebuje.
Jednak ich córka, Jagoda, zmarszczyła brwi, wzięła list i przeczytała go ponownie, zamyślona. Ojciec zauważył, iż u dziewczynki lekko drgnęły wargi.
Co się stało? zapytał.
Wiesz, tato, on tak naprawdę nie liczy się na odnalezienie rodziców powiedziała nie szuka ich, bo ich nie ma. Laptop to dla niego jedynie ucieczka od samotności. Czytając: znaleźć przyjaciół lub bliskich ludzi, rozumie, iż bliscy mogą być choćby zupełnie obcy. Zróbmy więc z mojej skarbonki wszystkie pieniądze, kupmy mu laptop i podarujmy go temu chłopcu.
Świąteczne przyjęcie w domu dziecka toczyło się jak zwykle. Była scenka teatralna, po której Święty Mikołaj i Aniołek rozświetlili choinkę. Następnie sponsorzy wręczali paczki, a niektóre rodziny zabierały dzieci na wakacje.
Szymek, jak zwykle, nie miał nadziei na uwagę. Zwykle brali jedynie ładnie ubrane dziewczynki, a chłopcy pozostawali w cieniu. List napisał po prostu, bo tak wszyscy. Tego dnia dostrzegł wśród gości mężczyznę w mundurze pilota. Serce mu zabiło szybciej, ale odwrócił się i westchnął. Otrzymawszy worek cukierków, chłopiec na kulach ruszył w stronę wyjścia.
Szymek Iwliński! usłyszał własne imię i odwrócił się.
Za jego plecami stał pilot. Szymek zamarł ze zdziwienia, nie wiedząc, co zrobić.
Witaj, Szymku! przywitał się pilot. Otrzymaliśmy twój list i chcemy ci podarować prezent. Najpierw jednak się poznamy. Nazywam się Andrzej Władysław, ale możesz mnie wołać wujek Andrzej.
A ja jestem ciocia Natalia odezwała się piękna kobieta stojąca obok.
Ja Jagoda uśmiechnęła się dziewczynka. Mamy ten sam wiek.
A ja Szymek Obrazek odpowiedział chłopiec.
Jagoda chciała coś zapytać, ale mężczyzna podał Szymkowi pudełko i powiedział:
To od nas. Chodźmy do pokoju, pokażemy, jak korzystać z laptopa.
Weszli do pustego sali, gdzie uczniowie wieczorami odrabiali lekcje. Jagoda włączyła komputer, pokazała, jak się loguje, jak otworzyć przeglądarkę i zarejestrowała go w serwisie społecznościowym. Pilot siedział przy nich i od czasu do czasu podpowiadał. Szymek odczuł ciepło, siłę i ochronę.
Dziewczynka gadała jak szalona, ale chłopiec zauważył, iż nie jest wcale szczeka, świetnie radzi sobie z laptopem i uprawia sport. Po pożegnaniu kobieta objęła go w ramiona, a delikatny zapach jej perfum rozlał się w powietrzu. Szymek na chwilę zatrzymał oddech, potem podążył korytarzem.
Na pewno jeszcze wrócimy! krzyknęła Jagoda.
Życie Szymka zmieniło się diametralnie. Nie przejmował się już przezwiskami i nie zwracał uwagi na innych chłopców. W Internecie znalazł mnóstwo przydatnych informacji. Jego pasją stały się samoloty; dowiedział się, iż pierwszym seryjnym samolotem transportowym był An-8, zaprojektowany przez Antonowa, a An-25 to jego wersja.
W weekendy odwiedzali go wujek Andrzej i Jagoda. Razem chodzili do cyrku, grali na automatach i jedli lody. Szymek zawsze czuł się niepewnie, bo nie chciał, by płacili za wszystko.
Pewnego pamiętnego poranka wezwano go do gabinetu dyrektora. Gdy wszedł, zobaczył ciocię Natalię. Serce zadrżało, a gardło wyschło.
Szymonie powiedział dyrektor Natalia Wiktoria poprosiła, żebyś został zwolniony na dwa dni z nią. jeżeli się zgodzisz, odpuszczę ci te dwa dni.
Dziś Dzień Lotnictwa. Wujek Andrzej organizuje wielkie święto. Czy pojedziesz?.
Szymek skinął głową, nie mogąc wypowiedzieć słowa.
W porządku dodała kobieta, podpisując dokument.
Razem opuścili gabinet, trzymając się za ręce. Najpierw pojechali do dużego sklepu odzieżowego, gdzie kupili mu dżinsy i koszulę. Gdy zobaczyła podniszczone trampki, zabrała go do działu obuwia. Rozmiar Szymka był niejednolity, więc musieli poczekać na specjalny model.
Nic nie szkodzi, po święcie pojedziemy do ortopedy i zamówimy ci buty z wkładką, żeby obie nogi były na równi i nie musiałeś tak kuleć uspokajała go ciocia.
Następnie pojechali do fryzjera, a potem do domu Jagody, aby zabrać ją ze sobą. Po raz pierwszy w życiu Szymek przekroczył próg nie domu dziecka. Nie znał mieszkania, nie widział, jak wygląda codzienne życie rodziny. Zapach domu, ciepło i przytulność otuliły jego duszę. Ostrożnie wszedł do pokoju, usiadł na brzegu kanapy i rozejrzał się. Przed nim stał ogromny akwarium, w którym pływały kolorowe rybki widział je tylko w telewizji.
Gotowa? zapytała Jagoda. Jedziemy, mama nas dogoni.
Zjechali windą w dół i podeszli do samochodu. Przy piaskownicy stał mały chłopiec, który krzyknął:
Pan zapałka, pan zapałka!
Poczekaj chwilę odparła Jagoda i podeszła do krzyczącego. W tym momencie Szymek zobaczył, jak dziewczynka gwałtownie odwróciła się, a chłopiec upadł w piasek.
Co robisz? zapytał, leżąc w piasku. Tylko się pośmiałem.
Śmiej się gdzie indziej odparła dziewczynka.
Lotnisko przyozdobione było barwnymi flagami. Witał ich wujek Andrzej, który pokazał im swój samolot. Szymek miał ciarki na plecach, gdy zobaczył wielki, srebrny metalowy potwór. Jego dusza ogarnęła moc i piękno maszyny. Potem odbyło się pokaz lotniczy. Ludzie patrzyli w niebo, machali rękami i krzyczeli z radości. Gdy pojawił się samolot wujka Andrzeja, Jagoda pomachała i krzyknęła:
Tato leci! Tato!
Szymek skakał niezdarnie, krzycząc:
Tato! Patrz, leci!
Nie zauważył, iż dziewczynka patrzyła już na mamę, a ta wycierała łzy.
Wieczorem, po kolacji, Andrzej usiadł obok Szymka i objął go ramieniem.
Wiesz powiedział uważamy, iż każdy człowiek powinien dorastać w rodzinie. Tylko w rodzinie można naprawdę kochać, dbać o siebie, chronić i być kochanym. Czy chcesz zostać członkiem naszej rodziny?.
Szymek poczuł, jak w gardle tworzy się surowy węzeł. Przysunął się do mężczyzny i wyszeptał:
Taty, zawsze na ciebie czekałem.
Po miesiącu szczęśliwy Szymek pożegnał się z domem dziecka. Ostrożnie i dumnie opuścił podwórko, trzymając się za rękę ojca, niemal nie kuląc, i ruszył w stronę wyjścia. Przed bramą zatrzymał się, rozejrzał po placu i machnął do wychodzących dzieci i opiekunów.
Teraz przejdziemy tę granicę, a przed tobą nowe życie rzekł ojciec. Zapomnij o złych wspomnieniach, ale pamiętaj o ludziach, którzy pomogli ci przetrwać. Bądź zawsze wdzięczny tym, którzy podali ci pomocną dłoń.
Od tego dnia Szymek rozumiał, iż prawdziwa siła nie tkwi w żelaznym pancerzu, ale w otwartym sercu i w relacjach, które budują człowiekowi dom, gdziekolwiek się znajduje.














