Dyrektor Anita Plumińska-Mieloch – rozmowa na zakończenie pracy w Luboniu

gazeta-lubon.pl 4 tygodni temu

31 sierpnia tego roku kończy pracę na stanowisku dyrektora Anita Plumińska-Mieloch, która od 2007 roku pełniła tę funkcję najpierw w Gimnazjum nr 1, a następnie – od 2018 roku – w Zespole Szkół im. Kryptologów Poznańskich w Luboniu.

Była współtwórczynią Dwujęzycznego Liceum Ogólnokształcącego, działającego w ramach Zespołu Szkół, a także inicjatorką wielu niestandardowych projektów edukacyjnych, jak np. filmy czy rekonstrukcje historyczne, w które włączała nie tylko młodzież szkolną, ale także ludzi z lokalnego, lubońskiego środowiska. Swoją historyczną wiedzą i pasją dzieliła się nie tylko z uczniami, których zawsze potrafiła zachęcić do udziału w różnorakich konkursach historycznych, ale także z innymi nauczycielami, opracowując podręczniki czy też inne materiały dydaktyczne. Jej aktywność wykraczała poza szkolne ramy, co zostało nagrodzone m.in. medalem „Dumni z powstańców”. Była współautorką podręczników do historii, prelegentką na konferencjach ogólnopolskich, otrzymała tytuł profesora oświaty, a także wyróżnienia w programie Nauczyciel Roku oraz tytuł WielkoPolki 2024 w kategorii edukacja. Przygotowała ponad stu laureatów konkursów wojewódzkich, ogólnopolskich i międzynarodowych.

Na zakończenie lubońskiego etapu drogi zawodowej Panią dyrektor, poprosiłam o kilka refleksji o byciu nauczycielem i dyrektorem szkoły, co jak wiadomo nie jest łatwym zadaniem. To zawód poddawany ogromnej presji społecznej, a bywa iż i politycznym naciskom. Oto jaką receptę na bycie nauczycielem spełnionym i docenionym ma moja rozmówczyni.

„Gazeta Lubońska”: Zawód nauczyciela nie zawsze cieszył się w naszej rzeczywistości wielką estymą. Co Panią skłoniło niegdyś do wyboru tej profesji? Czy była to decyzja świadoma, czy jak to czasem w życiu bywa – przypadek?

Anita Plumińska-Mieloch: Zawsze chciałam uczyć w szkole. Choć pracę zawodową zaczęłam od pracy w banku i później w badaniach rynkowych, nie dawała mi ona wystarczającej radości. Stąd przejście do szkoły było decyzją przemyślaną, nie przypadkową. Praca z tymi, którzy na oczach nauczyciela dorastają, zaczynają rozumieć otaczający świat, zadają pytania, łączą przyczyny i widzą skutki, daje tak duże poczucie sensu życia i szczęścia, iż warto zamknąć oczy na niedogodności.

„Gazeta Lubońska”: Gdzie rozpoczynała Pani swoją pracę?

Anita Plumińska-Mieloch: Zaczęłam pracę w Szkole Podstawowej nr 79 w Poznaniu.

„Gazeta Lubońska”: Jakie wyobrażenia o tym zawodzie towarzyszyły Pani na początku kariery, czy udało się je zrealizować, czy też zostały zweryfikowane?

Anita Plumińska-Mieloch: Na początku myślałam, iż jestem w stanie każdego wszystkiego nauczyć. gwałtownie przekonałam się, iż nie jest to z różnych względów możliwe. Myślałam, iż w oświacie wszystko zależy ode mnie – od tego, jaki mam pomysł na lekcję, jak się zaangażuję. Życie gwałtownie to zweryfikowało. Zatrudniłam się jako nauczyciel historii, a tymczasem okazało się, iż muszę mieć bardzo duże kompetencje wychowawcze. Wiedziałam też, iż w szkole nie zarabia się dużo, ale kiedy dostałam pierwszą wypłatę, przyzwyczajona do stawek z korporacji, poszłam zapytać do sekretariatu, czy jest to tygodniówka!

„Gazeta Lubońska”: Zapisała się Pani w historii lubońskiej szkoły jako prężnie działająca dyrektor. Czy uważa Pani, iż kobiecie trudniej niż mężczyźnie pełnić funkcje zarządcze?

Anita Plumińska-Mieloch: Myślę, iż sprawne działanie bardziej zależy od cech charakteru niż płci. Kobiecie będzie o tyle trudniej, iż niektórzy wciąż funkcjonują w pewnych schematach. jeżeli dyrektor czy dyrektorka robi tylko to, co do niego należy, jest oceniany jako przeciętny. jeżeli robi rzeczy niestandardowe, mówi się, iż jest nadmiernie ambitny. jeżeli jest samodzielny i nastawiony na cel, znowu może być źle oceniany. jeżeli jednak ktoś nie jest gotowy na mierzenie się z oceną, nie powinien przejmować na siebie odpowiedzialności i startować w konkursie na dyrektora.

„Gazeta Lubońska”: Jakie cechy, Pani zdaniem, powinien mieć dyrektor szkoły w polskich realiach?

Anita Plumińska-Mieloch: Poczucie humoru, które pozwoli przetrwać ciężkie chwile, umiejętność refleksji nad swoją pracą, bo na tej podstawie można wprowadzić zmianę. Dyrektor powinien umieć także odpowiedzieć sobie na pytanie: chcę mieć rację, czy rozwiązać problem? w tej chwili pełnienie funkcji dyrektora to nieustanne zarządzanie kryzysem. Dyrektor w takiej rzeczywistości musi znać przepisy, budować relacje, dbać o swój rozwój w różnych przestrzeniach, mieć pasję, która pozwoli mu złapać oddech, jasno określić swoje granice. Drugie pytanie, które trzeba sobie zadać, zasiadając w dyrektorskim fotelu, brzmi: chcę, aby mnie wszyscy lubili, czy chcę być skuteczny? Niestety nie da się pogodzić w szkole wszystkich stron, ale w pracę dyrektora są wpisane trudne i odpowiedzialne decyzje. Nie wszystkie będą dobre i z tym także trzeba umieć się pogodzić.

„Gazeta Lubońska”: Czy zauważa Pani istotne zmiany w postawach dzieci/młodzieży w ciągu ostatnich dekad? jeżeli tak, to zmiany na lepsze czy też może „ta dzisiejsza młodzież” rzeczywiście jest trudniejsza, jak się to potocznie stwierdza?

Anita Plumińska-Mieloch: Pracuję w szkole ponad trzydzieści lat. Widzę zmiany, jakie zaszły w rodzicach i w konsekwencji w uczniach. Dziś widok rodziny w restauracji, gdzie każdy z jej członków je i trzyma telefon komórkowy w ręce, stał się normalny. Jakie są tego konsekwencje w szkole? Trudności w skupieniu uwagi u dziecka, brak umiejętności czekania, trudności w rozwoju mowy i nawiązywaniu relacji z innymi. Niestety wielu rodziców oczekuje, iż to szkoła wychowa dzieci. To nie jest naszą rolą. Szkoła wspiera, ale nie rozwiąże problemów tam, gdzie są uzależnienia, przemoc czy zaniedbanie emocjonalne. Należy jednak zauważyć, iż mamy wielu świetnych młodych ludzi – odpowiedzialnych, zaangażowanych, gotowych do pomocy innym, broniących z odwagą własnych poglądów. To właśnie oni sprawiali, iż wciąż chciało mi się chcieć i podejmowałam kolejne działania.

„Gazeta Lubońska”: Jakie wspomnienia z pracy z młodzieżą są dla Pani najcenniejsze?

Anita Plumińska-Mieloch: Wspólny śmiech na lekcji! Zakłady, w których raz wygrywałam, raz przegrywałam i np. gotowałam dla ucznia zupę, czy prowadziłam lekcję w sukni balowej. Lekcje na korytarzu szkolnym, gdzie jednym z zadań było zrobienie tzw. deski, ściągałam wtedy marynarkę i kładłam się na podłodze razem z uczniami, aby im pokazać, iż skoro ja mogę przez minutę zrobić to ćwiczenie, to i oni sobie poradzą. Wspólne pobyty na planie filmowym, czy przemarsze rekonstrukcyjne z okazji obchodów rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, gdzie wszystkich tak samo bolały nogi, byliśmy spragnieni, brudni, ale bardzo szczęśliwi. Na pewno będę tęsknić za uczniami z klas, które uczyłam. W Kuratorium na pewno nie spotkam ucznia, który się do mnie przytuli albo powie „mam cukierka, chce pani?”.

„Gazeta Lubońska”: Zmieniając pracę, nie rozstaje się Pani ze szkolnictwem. Jakie są, Pani zdaniem, największe bolączki polskiej oświaty, a może jakie widzi Pani pozytywy, zmiany na lepsze?

Anita Plumińska-Mieloch: Bolączką jest brak systemowej zmiany nastawionej na potrzeby i problemy uczniów nie tylko natury poznawczej, ale i psychicznej. To jest problem tu i teraz. Jeden, czy dwóch psychologów w placówce nie zmienią ich sytuacji, choć wiele problemów rozwiążą. Problemem jest brak efektywnych narzędzi dla nauczycieli, które pozwolą im budować relacje z niektórymi uczniami i przede wszystkim ich rodzicami na zasadzie ogólnie przyjętych społecznych norm. Dobre jest na pewno dążenie do tego, aby to nie ocena określała ucznia, wdrażanie rozmaitych metod pracy wychodzącym naprzeciw potrzebom rozwojowym uczniów np. metod odkrzesławiających, powolne odchodzenie od modelu pruskiej szkoły, który współcześnie nie daje potrzebnych kompetencji.

„Gazeta Lubońska”: Z czym najbardziej będzie się Pani kojarzyć praca w Luboniu?

Anita Plumińska-Mieloch: Praca w Luboniu była dla mnie nieustanną zmianą. Przyszłam do pracy w gimnazjum, potem była reforma i razem z nauczycielami tworzyliśmy i liceum i szkołę podstawową, znowu ośmioletnią. Pamiętam drewniane okna w naszym budynku, a teraz nasze łazienki będą miały fotokomórki! Pamiętam, jak przyglądałam się z obawą rzutnikowi (oby tylko lampa nie wybuchła!), a teraz robię stronę internetową i pracuję z monitorem interaktywnym. Zostałam dyrektorem i nauczycielem historii w Luboniu, a teraz mam za sobą Studia Podyplomowe Liderów Oświaty, studia podyplomowe z psychologii zarządzania czy coachingu. Kiedyś byłam uczestnikiem ogólnopolskiej konferencji dla dyrektorów szkół, a teraz jestem tam prelegentką. Ilość zmian, których doświadczyłam lub sama wywołałam, dała mi siłę, aby szukać dla siebie kolejnych wyzwań.

I na koniec – dziękuję wszystkim, których spotkałam na swojej lubońskiej drodze! Nauczycielom, rodzicom, uczniom, władzom miasta. Dzięki nim miałam wiele możliwości.

„Gazeta Lubońska”: Dziękuję za rozmowę. A w imieniu licznych roczników uczniów lubońskiej „trójki” oraz ich rodziców dziękuję za Pani pracę. Życzę dalszych sukcesów i nowych źródeł satysfakcji zawodowej.

Aleksandra Radziszewska

Anita Plumińska-Mieloch wraz z innymi członkami historycznej grupy rekonstrukcyjnej Zespołu Szkół im. Kryptologów Poznańskich w Luboniu na planie filmu historycznego „Drugi brzeg”, realizowanego przez Stowarzyszenie Historyczno-Filmowe „Memoria” fot. Zb. A. Plumińskiej-Mieloch
Anita Plumińska-Mieloch podczas tegorocznego zakończenia roku szkolnego na tle ścianki przygotowanej specjalnie dla niej przez nauczycieli fot. Zb. A. Plumińskiej-Mieloch
Idź do oryginalnego materiału