W rozmowie z dziennikarką Radia Bon Ton, Kingą Miszczyk, dyrektor Jarosław Pogonowski opowiada o ostatnich latach swojej pracy, codziennych zmaganiach, o marzeniach, które udało się spełnić i tych, które – niestety – musiały poczekać. Rozmowa jest szczera, miejscami gorzka, ale pełna ludzkiego ciepła. Jak sam mówi:„Rozmowa jest warta życia. A wiele z tych dzieci wcześniej tej rozmowy w ogóle nie doświadczyło.”Nowy budynek – zimne mury zamiast ciepłego domu?Placówka nie została otwarta na nowo – została przeniesiona do nowego budynku. Dyrektor nie ukrywa rozczarowania:„Stary budynek wyglądał jak dom dziecka. Ten przypomina filię zakładu karnego. Na zewnątrz może i nowoczesny, ale surowy. Walczymy z dziećmi o to, by wnętrze wyglądało jak DOM, nie instytucja.”To właśnie dzieci, ich zaangażowanie, ich pomysły i ich prace plastyczne nadają temu miejscu charakter. To one tworzą „przyjaciół Kamyka” – małe symbole wdzięczności dla darczyńców, którzy wspierają dom dziecka we Włodawie. Dyrektor podkreśla, jak ważna jest kreatywność i różnorodność zajęć. Od roboterapii, przez warsztaty historyczne w lesie, aż po obowiązkowy basen – wszystko po to, by dzieci miały szansę na inne życie.Dzieci, które uczą się... żyćKażde dziecko przyjmowane do placówki otrzymuje sprawny rower i często używanego laptopa czy telefona – wszystko dzięki darczyńcom. Dzięki tym narzędziom mogą się uczyć, rozwijać i – co dla dyrektora Pogonowskiego najważniejsze – utrzymywać kontakt.„Mam z nimi stały kontakt przez WhatsAppa. Szczególnie z dziećmi z zespołem Aspergera czy ADHD. Dla nich to często jedyna bezpieczna forma rozmowy.”"Pogon" w wychowaniu stawia na odpowiedzialność i refleksję. Uczy dzieci, iż „patriotyzm to codziennie” – dbanie o zdrowie, o siebie, o drugiego człowieka.Mieszkanie treningowe – niespełnione marzenieJednym z największych niespełnionych marzeń dyrektora było stworzenie mieszkania treningowego – bezpiecznego miejsca, gdzie usamodzielniające się dzieci mogłyby przez kilka miesięcy nauczyć się życia „na swoim”."Może ktoś, kto ma możliwości prawne, zechce to kiedyś podjąć. Bo dzieci nie powinny wracać do miejsc, z których je zabrano dla ich dobra. One powinny iść w świat" – mówi dyrektor i dodaje – Mieliśmy taki projekt. Dwóch chłopców – dziś jeden pracuje jako piekarz, drugi naprawia telefony. Ale system często nas zawodzi. Dzieci wyciągane są z placówki przez rodziny, które wcześniej się nimi nie interesowały. Bo mają pieniądze, rzeczy, a potem… wracają do tego, z czego wyszły.”Dyrektor apeluje, by nie traktować domów dziecka jako miejsca „gorszego startu”. Wręcz przeciwnie – to często ostatni bastion ratunku.„Dom dziecka to nie powinien być powód do wstydu. Tu dzieci zaczynają oddychać, uczyć się, pięknieć – czasem dosłownie i w przenośni.”Przyszłość po dyrektorze Pogonowskim?Na emeryturę ma przejść w przyszłym roku. Choć, jak sam przyznaje, nie do końca wie, czy potrafi tak po prostu „zostawić to wszystko”. Zamiast wypoczynku – myśli o teatrze, o pracy z dziećmi w innej formie, o literaturze, muzyce, filmach. To właśnie sztuka była jego pomostem do rozmowy z młodzieżą.„Praca z dziećmi to nie jest walcownia. Nie da się ich 'wyprodukować' na jednej linii. Każdy z nich to osobna historia, osobny świat. I tak powinno być.”Choć jego metody bywają niekonwencjonalne, skutecznie trafiają do dzieci. Sam przyznaje z uśmiechem, iż często chodzi po Włodawie i podśpiewuje teksty z kabaretu Starszych Panów. Zna na pamięć fragmenty literatury, cytuje zarówno poetów jak i raperów, a dzieciom pokazuje filmy z przesłaniem."Staram się, żeby rozumiały, iż warto żyć 'tu i teraz'. Niech nie czekają na lepszy dzień – niech same go stworzą."Podziękowania i wzruszenieNa zakończenie rozmowy dyrektor nie ukrywa wzruszenia. Wspomina swoich dawnych uczniów, mieszkańców Włodawy i zwykłych ludzi, którzy wpłacają 1,5% podatku, wysyłają dzieciom rowery, telefony, a czasem... oferują własne mieszkania.„Najwięcej dają ci, którzy sami mają najmniej. I to oni zmieniają świat tych dzieci" - powtarza dyrektor Pogonowski.We Włodawie nie kończy się tylko pewna kadencja dyrektora. Kończy się epoka. Ale dzięki Jarosławowi Pogonowskiemu, jego wychowankowie już wiedzą, czym jest rozmowa, czym jest dom i czym jest odpowiedzialność. A to znaczy więcej niż jakiekolwiek mury.Czytaj także: