Dyrektorka wezwała "na dywanik" matkę uczennicy. Takie słowa nie powinny paść z ust pedagoga

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Uczennica szkoły w Radzionkowie nie może w spokoju zakończyć edukacji. Fot. TADEUSZ KONIARZ/REPORTER


Dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych w Radzionkowie ma robić wszystko, by utrudnić niepełnosprawnej uczennicy ukończenie edukacji. Gdy mama dziewczyny opowiedziała o tym w mediach, dostała od dyrektorki wiadomość z żądaniem "stawienia się" w jej gabinecie "celem wyjaśnienia Pani zachowania". "Wyjątkowo bezczelna", piszą internauci.


Niespełna 22-letnia Magda jest uczennicą szkoły przysposabiającej do pracy w Zespole Szkół Specjalnych w Radzionkowie. Jak podaje katowicka "Gazeta Wyborcza", jest niepełnosprawna intelektualnie w stopniu umiarkowanym, ma autyzm atypowy, liczne fobie, lęki i zespół tików nerwowych. Ma także torbiele w przysadce mózgowej i szyszynce, które wywołują silne bóle głowy i zaburzenia snu.

Magda cierpi także na niedoczynność tarczycy, dnę moczanową, hiperprolaktynemię i zespół metaboliczny. Ma astmę oskrzelową, alergię i wadę wzroku. Ze względu na swoje liczne schorzenia ma orzeczenie o potrzebie nauczania indywidualnego w formie zdalnej wystawione przez Powiatową Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną w Tarnowskich Górach.

Długo wszystko było dobrze


Indywidualne nauczanie Magdy miało do tej pory formę zdalną i polegało na tym, iż uczennica wymieniała maile i wiadomości w e-dzienniku z nauczycielami oraz wysyłała im zdjęcia swoich zeszytów i kart pracy. W ten sposób nauka przebiegała w miarę sprawnie, a zarówno uczennica, jak i nauczyciele, przyzwyczaili się do tego i uważali taką formę pracy za wystarczającą.

W zeszłym roku Magda powinna była już skończyć szkołę, jednak ponieważ opuściła wiele zajęć z powodu stanu zdrowia, jej mama Joanna złożyła do dyrektor szkoły Izabeli Mnich, wniosek o przedłużenie edukacji o rok. Wcześniej porozumiała się w tej kwestii z psychoterapeutą i neurologopedą córki. Byli oni zdania, iż nauka dobrze robi dziewczynie, motywuje ją do wysiłku intelektualnego i rozwoju. I w tym momencie zaczęła się droga przez mękę, zarówno dla Magdy, jak i jej mamy.

Dyrektorka postanowiła coś zmienić


W nowym roku szkolnym dyrektorka stwierdziła, iż dotychczasowa forma nauczania Magdy musi być zmieniona. Jako iż nie ma żadnej kontroli nad mailami, jakie dziewczyna wymienia z nauczycielami, zażądała, by odtąd prowadzili z nią lekcje za pośrednictwem aplikacji Teams. To jednak była wielka zmiana dla Magdy, a połączenia na żywo z użyciem kamerki i mikrofonu powodowały stres, który może jej bardzo zaszkodzić – może choćby doprowadzić do pęknięcia torbieli w mózgu.

Mama nie chce się zgodzić na zmiany w nauczaniu Magdy


Pani Joanna porozumiała się z lekarzami i nie wyraziła zgody na zmianę formy nauczania. Wtedy dyrektorka cofnęła Magdzie nauczanie zdalne (!) i zarządziła, iż odtąd nauczyciele będą prowadzić lekcje w domu uczennicy. To już w ogóle nie wchodzi w grę, bo Magda mogłaby się jeszcze bardziej denerwować, nie mówiąc już o narażeniu na wszelakie infekcje: – Lekarze są temu przeciwni nie tylko ze względu na fobie córki, ale także ze względu na jej obniżoną odporność – mówi pani Joanna w Gazecie Wyborczej.

Mama Magdy zaczęła interweniować w tej sprawie w Kuratorium Oświaty, Powiatowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, u rzecznika dyscyplinarnego nauczycieli przy wojewodzie śląskim, w starostwie powiatowym w Tarnowskich Górach, które prowadzi ZSS, i u rzecznika praw dziecka. Poskarżyła się także mediom, a wtedy otrzymała od dyrektorki wiadomość takiej treści: "Proszę Panią o stawienie się w moim gabinecie, celem wyjaśnienia Pani zachowania wobec mojej osoby, jak i względem kierowanej przeze mnie szkoły". Wiadomość tę udostępniła aktywistka Alina Czyżewska.



Czy pani dyrektor trochę nie przesadziła?


Czy tego przypadkiem nie jest za wiele? Dyrektor szkoły żąda od rodzica "stawienia się", jakby był jego przełożonym? Internauci mają na ten temat swoje zdanie. Piszą:

"Dyrekcja wyjątkowo bezczelna. Ewidentnie ma plecy lub wszystko załatwiano na gębę, nie pisemnie"


"Bo ta dyrektorka to lepszy sort przecież. Nie wierzę własnym oczom"


"To już nie stosuje się formy 'zapraszam', 'proszę o skontaktowanie się', 'czy mogłaby Pani spotkać się ze mną po wywiadówce'? Ciekawe, jakiego przedmiotu uczy ta dyrektorka?"

"Pani dyrektor chyba przez cały czas mocno osadzona mentalnie w latach 90-tych"



O co w tym wszystkim chodzi?


Czemu Magda, która do tej pory uczyła się, wymieniając z nauczycielami maile, nie może w tej, znanej już sobie formie, ukończyć edukacji? To dla niej tak naprawdę formalność, bo ze względu na swoje niepełnosprawności i tak nie jest zdolna do pracy, ma przyznaną rentę. Jednak po prostu chciałaby mieć ukończoną szkołę. Czemu na sam koniec dyrektorka uparła się, by uprzykrzyć dziewczynie życie?

Magdzie i jej mamie, a także nauczycielkom, które twierdzą, iż stając po stronie swojej uczennicy, naraziły się na szykany ze strony pani dyrektor, stara się pomóc Barbara Panczocha, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" Oświaty Ziemi Tarnogórskiej. – Nasz prawnik zapowiedział, iż złoży w imieniu pań Joanny i Magdaleny pozew do sądu w sprawie nękania przez dyrektor szkoły i będzie reprezentował je za darmo – powiedziała.

źródło: katowice.wyborcza.pl


Idź do oryginalnego materiału