A jednak często nas – rodziców – ta relacja boli. Może mamy na nią własny pomysł. Może chcielibyśmy, żeby dziadkowie więcej się z wnukami bawili. Żeby ich ciągle nie strofowali. Żeby się tak nad nimi nie rozczulali, nie trzęśli i nie bali się o nie. A może żeby właśnie nie byli tacy beztroscy, nie pozwalali na wszystko, byli bardziej przewidujący.
Słowem, bycie dziadkiem ani babcią nie jest lekkie. Ciągłe oczekiwania, oceny, krytyka. Niemal jak bycie rodzicem. I jeżeli relacja naszych dzieci z naszymi rodzicami jest dla nas niewygodna – warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, dlaczego tak jest i co można z tym zrobić?
Uwaga! Reklama do czytania
Babcia. Rodzina
Wzruszający tekst! Przepiękne ilustracje
Dziadek. Rodzina
Na prezent i do czytania z wnukami
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Pozwól im się porozumieć po swojemu
Najważniejsze to zweryfikować swoje oczekiwania. Dziadkowie są przede wszystkim ludźmi – z określonym temperamentem, upodobaniami, stylem bycia. Nie zmieniają się raczej w chwili przyjścia na świat wnuków – owszem, mogą, ale nie muszą, a oczekiwanie takich zmian może być bardzo rozczarowujące dla obu stron.
Mogą postrzegać bycie dziadkami jako zasypywanie wnuków prezentami. Albo czułościami. A może schlebianie dziecięcym podniebieniom. Mogą nie umieć bawić się z małymi dziećmi i czekać z utęsknieniem, aż wnuki podrosną i będzie można toczyć z nimi długie dyskusje o życiu. A może są zdystansowani i wystarczają im sporadyczne kontakty. Może niekoniecznie chcą zabawiać wnuki, bo im to najzwyczajniej w świecie ciąży. Może właśnie teraz dopiero mają czas na realizowanie swoich planów i na tym chcą się skupić – co nie zmniejsza ich miłości do wnucząt.
Relacja dziadków i wnuków należy wyłącznie do nich. To oni są odpowiedzialni za budowanie jej, nie my. jeżeli dzieciom będzie w tej relacji niewygodnie, prawdopodobnie dadzą dziadkom sygnał, iż tak jest. I do dziadków należy decyzja, co z tym zrobią. A jeżeli dzieciom taka relacja odpowiada, warto się wycofać.
Warto jeszcze przeczytać:
Dziadkowie są od rozpieszczania?
Puść kontrolę
Bywa jednak, iż relacja odpowiada dziadkom i wnukom, ale godzi w nasze wychowawcze ideały. Bo dziadkowie mają zupełnie inne założenia, inne wizje prawidłowego wychowywania, inne spojrzenie na słodycze, kary, dyscyplinę, sposób komunikacji. Nie mam na to żadnej gotowej recepty. Wiele może wyprostować samo określenie granic.
Warto jeszcze przeczytać:
Miłość nie zna wieku. Warto o tym wiedzieć, zwłaszcza będąc rodzicem.
Jak uczy się mózg i jak szkoła może wspierać naturalne procesy uczenia się?
Jak uczy się mózg? Jak uczą się dzieci?
Warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
- Czy coś jest dla mnie naprawdę bardzo ważne, czy sporadycznie mogę dopuścić odstępstwa, takie jak słodycze?
- Czy potrafię przyjąć, iż nie wszyscy w otoczeniu mojego dziecka będą przemawiać do niego empatycznym językiem? Że być może kiedy dziecko się przewróci, usłyszy „Nic się nie stało, nie płacz”, a kiedy wda się w sprzeczkę z bratem, zostanie napomniane, by bawiło się grzecznie i ustępowało, bo jest starsze?
- Czy umiem pogodzić się z tym, iż nie mogę kształtować relacji dziecka z innymi ludźmi? Że to nie jest moja odpowiedzialność i wszędzie tam, gdzie dziecko nie doznaje ewidentnej i rażącej krzywdy, powinno mnie – rodzica – być jak najmniej?
Wesprzyj dziecko
Nie mam na to recepty, bo pisząc ten tekst, widzę jasno, jak trudne są te wszystkie pytania. Jak to wszystko zależy. Jak to wszystko się waży. To, za co jestem odpowiedzialna w całości, to moja relacja z dzieckiem. Relacja, która może dać mu poczucie, iż jest ważne, szanowane, iż jego potrzeby są istotne. Że nikt nie powinien go lekceważyć. I – co ważniejsze – to moja rodzicielska relacja jest dla dziecka kluczowa. Najważniejsza. To głównie ona wpływa na to, jak dziecko będzie komunikowało się z innymi, jak będzie postrzegało samego siebie.
Nie mogę zatem kształtować relacji dziecka z innymi w sposób bezpośredni – ale mogę wyposażać je we wszystko, co jest mu potrzebne, by kształtowało te relacje w zgodzie ze swoimi potrzebami. I – być może – w razie potrzeby obronić się przed krzywdzącymi komunikatami.
Macie wspólny cel
A jeżeli nie potrafi? jeżeli milknie i spuszcza głowę, a ja czuję, iż jego granice są przekraczane? Zbawienne wydaje mi się sięganie do języka potrzeb.
– Ale ty jesteś niejadek. Jedz, bo nie urośniesz.
Zamiast robić babci wykład, mogę skierować swój komunikat bezpośrednio do dziecka, a pośrednio również do babci:
– Babcia chyba martwi się o twoje zdrowie. Obawia się, iż nie zjadasz tyle, ile powinieneś. Na szczęście wiemy dobrze, iż tak nie jest, a ty jesz dokładnie tyle, ile potrzebujesz.
Uwaga! Reklama do czytania
Nie chodzi o to, by babcię pogrążyć i zignorować, a jedynie o to, by wzmocnić dziecko, które nie potrafi się obronić. Nie chodzi o to, by się gorszyć i oburzać, bardziej o to, by dostrzec potrzeby, jakie stoją za konkretnymi komunikatami. choćby jeżeli nie są wyrażane w sposób, w jaki byśmy sobie tego życzyli, są prawdopodobnie zbieżne z naszymi – wypływają z troski o dziecko i miłości do niego. Na tym warto się skupić, i pielęgnować to, co wspólne, zamiast kontestować to, co różne.