- Kiedy jakieś dziecko w klasie mojej córki zaprasza na urodziny, standardowo wszyscy pytamy rodziców, co kupić w prezencie. Nie dlatego, iż komuś brakuje pomysłów, tylko zwyczajnie nie chcemy dublować zabawek, Dzieci teraz mają wszystko - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Marlena (nazwisko do wiadomości redakcji). - Coraz częściej pojawiają się pomysły składki na coś większego lub padają propozycje zakupu bonów podarunkowych do wybranych sklepów. Mnie to odpowiada, bo rozwiązuje problem, ale daje też sporo do myślenia: ile my tym dzieciom teraz kupujemy... - dodaje.
Weź udział w Jupiterach. zagłosuj na swoją ulubioną gwiazdę TUTAJ.
REKLAMA
Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
Marzenia spełniane od ręki
W dzieciństwo, które przypadało na lata 80. i początek 90., wpisane było coś, o czym współczesne dzieci nie mają już pojęcia. To opatrzone ekscytacją wyczekiwanie. Na wymarzony rower, upragnioną lalkę, czy wyśnione rolki. Często trzeba było czekać na urodziny, Gwiazdkę lub pierwszą komunię, żeby taki prezent dostać. A jak wtedy cieszył!
- Gdy przed Bożym Narodzeniem podpytuję znajomych, co zamierzają kupić swoim dzieciom w prezencie "od Mikołaja", zawsze słyszę: "Czy czegoś im brakuje? Nie wiem, wszystko już mają". Tak samo jest u mnie - mówi w rozmowie z eDziecko Asia (nazwisko do wiadomości redakcji). - Wszystko dlatego, iż gdy u moich dzieci pojawia się jakieś zapotrzebowanie, które mieści się w granicach rozsądku, zwykle od razu je zaspokajam, nie czekam na specjalną okazję - dodaje. Mówi, iż gdy jej córka zaczęła szydełkować, od razu kupiła jej trzy różne szydełka, dziesięć kolorów włóczek i skrzynkę do przechowywania tych rzeczy. - Byłam zadowolona, iż pojawiła się u niej kolejna pasja, nie chciałam czekać, bo to zainteresowanie mogło wygasnąć szybciej, niż rozbłysłyby lampki na choince - żartuje Asia.
Kiedy syn zaczął się bawić dinozaurami z serii Jurassic World, gwałtownie uzbierał całą serię. Trudno mu było odmówić kupna kolejnych figurek, gdy widzieliśmy z mężem, jak bardzo pochłania go ta zabawa.
Asia przyznaje, iż jej także zależało na pełnej serii figurek, bo były "fajne", podobały się i jej i jej mężowi - jako dorosłym wychowywanym w czasach, kiedy sklepowe półki świeciły pustkami i trudno było zdobyć interesujące zabawki. Jednocześnie zapewnia, iż nie zasypuje dzieci toną przypadkowych i tandetnych zabawek, a wybiera takie, które jej zdaniem są rozwijające i angażujące, często też razem z córką i synem się nimi bawi.
Sklep z zabawkami FOT. PRZEMYSLAW SKRZYDLO / Agencja Wyborcza.pl
To cecha całego pokolenia
Nasza rozmówczyni uważa, iż taki nadmiar zabawek i zaspokajanie wszystkich potrzeb i zachcianek dzieci, to cecha rodziców urodzonych w latach 80. i nie jest to nic złego - W taki sposób rekompensujemy sobie to, czego sami z oczywistych powodów nie mogliśmy dostać od swoich rodziców. Na pytanie, czy nie uważa, iż w taki sposób "rozpuszcza" dzieci, odpowiada: - Nie. Chociaż często słyszę to od swojej mamy. Kompletnie nie znając realiów wychowywania dzieci w naszej rzeczywistości, zawsze służy "dobrą" radą i powtarza, iż moje dzieci mają za dużo, iż je rozwydrzam, iż na nic nie czekają i z niczego się nie cieszą.
Asia twierdzi, iż nie ma sensu porównywać sposobu wychowywania dzieci w poprzednich pokoleniach do tego, jak to się odbywa obecnie. - Świat jest zupełnie inny, inne są możliwości i potrzeby ludzi, także tych małych. Kiedyś podejście do potrzeb emocjonalnych dzieci kulało, teraz jest zupełnie inaczej. A współcześni rodzice chcą nadrabiać na wszystkich polach. I o ile robią to z zachowaniem zdrowego rozsądku, dlaczego ich za to winić? - pyta.
Trzeba odróżniać potrzeby od zachcianek
- Nie ma nic złego w zaspokajaniu potrzeb dziecka. Taka jest przecież rola rodziców. Ważne wydaje mi się jednak odróżnienie potrzeb od zachcianek - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz, psycholog z warszawskiej poradni Salamandra. - Dziecko, którego wszystkie zachcianki są zaspokajanie natychmiast, gdy je wypowie, a czasem choćby gdy ich nie wypowie, bo rodzice się ich domyślają, uczy się pewnej roszczeniowości. Wychowuje się w przekonaniu, iż wszystko mu się należy i to bez najmniejszego wysiłku z jego strony - dodaje.
Elżbieta Grabarczyk uważa, iż w takiej sytuacji dziecko nie ma szansy doświadczyć odroczonej gratyfikacji, oczekiwania na to, co ma się wydarzyć. - Nie uczy się, iż spełnianie marzeń czasem wymaga wysiłku. W dorosłym życiu może to być źródłem wielu rozczarować i zaskoczeń, bo świat nie jest skonstruowany w taki sposób, iż zawsze otrzymujemy to, czego sobie zażyczymy - wyjaśnia.
Kiedy powiedzieć "dość"?
Zaspokajanie wszystkich potrzeb i zachcianek dziecka dla jednego rodzica może oznaczać coś zupełnie innego niż dla drugiego. Tak samo sformułowanie "za dużo zabawek". Trudno więc jednoznacznie określić, czy kupienie dziecku jednej zabawki miesięcznie jest w sam raz. A może to za dużo? Każdy rodzic musi wyczuć to sam. Pomijając oczywisty warunek, jakim jest zasobność portfela rodzica, wiele zależy od samego dziecka, jego zainteresowań i usposobienia.
W kulturze nadmiaru, w jakiej w tej chwili żyjemy, szczególnego znaczenia nabiera stwierdzenie: "mniej znaczy więcej". Być może nie trzeba kupować kolejnej gry, lalki, klocków lub samochodzika, a pobawić się z dzieckiem tym, co już ma? Pochylić się nad stertą klocków, poznać zasady planszówki, która od nowości kurzy się na półce, czy przemeblować domek dla lalek? Bo żadna, choćby najdroższa i najbardziej wymyślna zabawka nie zastąpi dziecku czasu i uwagi rodzica.
A ty? Jak często kupujesz dziecku zabawki/spełniasz inne zachcianki? Kiedy wiesz, iż czas powiedzieć "dość?" Daj znać w komentarzu