"Dzieci myślą, iż mój dom to all inclusive dla wnuków. Przykre, co tym razem zrobiły"

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Niektórzy dziadkowie czują się wykorzystywani do opieki nad wnukami. Fot. pasja1000/Pixabay.com


Pomoc dziadków przy opiece nad wnukami często bierzemy za pewnik. Zapominamy, iż nasi rodzice mogą być zmęczeni, schorowani, iż mogą mieć inne plany. Emerytowana nauczycielka Jadwiga podzieliła się z nami swoimi spostrzeżeniami.


"Jestem emerytowaną nauczycielką języka polskiego. Jestem pasjonatką ogrodnictwa. Jestem matką, jestem babcią i jestem... zmęczona. Myślałam, iż emerytura to ten złoty czas, w którym nieskrępowana pracą będę mogła rozwijać swoje pasje. Będę mogła siadać wieczorami na tarasie i czytać te stosy książek, których nie zdążyłam pochłonąć w ostatnich latach. Że w końcu poświęcę tym moim wrzosom i nasturcjom tyle czasu i uwagi, ile potrzebują.

Przez większość roku tak jest, ale nie w wakacje. To ponad 2 miesiące, w czasie których moje życie wywraca się do góry nogami. I znów czuję się, jakbym pracowała w szkole i to byłyby moje 'wakacje'.

Mam dwoje dzieci i pięcioro wnucząt. Mieszkamy z mężem 100 km od Warszawy, mamy dom z ogrodem, kawałek ziemi. Dzieci urzędują w stolicy. W ciągu roku nieczęsto się widujemy, one żyją swoim życiem, ja z mężem swoim. Jednak w wakacje... W wakacje przypominają sobie o rodzicach. Wybaczcie moją złośliwość, ale nie umiem ukryć tej krztyny żalu.

Od września do czerwca widujemy się całą rodziną może dwa razy w roku, w Boże Narodzenie i urodziny męża, który zwykle hucznie świętuje. Poza tymi dwoma okazjami trudno nam dopasować grafiki. Im... Tęsknimy za sobą, tęsknimy z Jędrkiem za wnukami i chcielibyśmy widywać je częściej, ale rozumiem córkę i syna. Kariery, obowiązki, zajęcia dodatkowe dla dzieci. Czasem trudno spiąć grafik. Jak pisałam wcześniej, jestem aktywna, mam mnóstwo zajęć, lubię swoje życie. Lubię ten spokój, który udało mi się wypracować. A latem wszystko się zmienia.

Dzieci traktują nasz dom jak przechowalnię dla wnucząt. Jak ośrodek wypoczynkowy, do którego mogą kolejno podrzucać nam swoje latorośle, wiedząc, iż będą miały znakomitą opiekę, wikt i opierunek. Nie jesteśmy z mężem podróżnikami, lubimy naszą małą oazę, więc dzieci wiedzą, iż niemal zawsze jesteśmy w domu. choćby nas nie pytają, czy mogą podrzucić do nas Tolcię czy Krzysia, po prostu wpadają bez zapowiedzi z walizkami i pytają: 'To zajmiecie się nimi przez tydzień, dwa?', choć w ich ustach to pytanie brzmi jak zdanie oznajmujące.

Tak, zajmiemy się nimi. Zuzią, Lenką i Bartkiem też. Bywają tygodnie, iż pod naszym dachem zamieszkuje cała piątka. Właśnie teraz tak jest. Z jednej strony cieszę się, iż mogę je lepiej poznać, iż mogę je rozpieszczać, iż mogę przelać na nie moją babciną miłość. Z drugiej jednak momentami mam dość, bo opieka nad taką gromadą wymaga werwy, której ja już nie mam. Z kolejnej jest mi przykro, bo czuję się wykorzystywana. Bo czuję, iż na co dzień dzieciom trudno podnieść słuchawkę telefonu, ale przez te dwa miesiące wakacji rodzice z dużym domem stają się atrakcyjną bazą noclegową.

Raz jeden próbowałam z dziećmi rozmawiać, dać im do zrozumienia, iż może następnym razem mogliby zadzwonić przed wizytą. Nie wzięli mnie na poważnie. Żartowali, iż siedzę cały rok z nosem jak nie w książkach, to w kwiatkach, i iż przyda mi się jakaś rozrywka. Zabolało.

Dlatego piszę te słowa. Być może przeczyta je jakaś matka czy jakiś ojciec i pozna tę drugą perspektywę, perspektywę dziadków. My naprawdę kochamy wnuki, ale chcielibyśmy, żeby traktować nas z szacunkiem. Żeby nas nie wykorzystywać. Żeby widzieć w nas ludzi z pasjami i z własnym głosem, z prawem do odmowy, jeżeli coś im nie pasuje.

Dziadkowie są od kochania wnucząt, od uchylania im nieba. To jednak nie oznacza, iż są waszymi niewolnikami, którzy będą na każde skinienie".

Idź do oryginalnego materiału