Rodzice decydują się na tego typu zajęcia, gdy zauważają u dziecka trudności w nauce czytania. Te zwykle objawiają się problemami z rozpoznawaniem liter czy łączeniem ich w sylaby albo słowa, wolnym tempem, brakiem płynności. Najczęściej dotyczy to dzieci w wieku wczesnoszkolnym, także tych, u których diagnozuje się dysleksję lub inne zaburzenia uczenia się. Takie dzieci zostają objęte fachową pomocą specjalistów.
Maria napisała do nas o innym zjawisku: rodzicach dzieci, u których nie podejrzewa się zaburzeń uczenia się czy zaburzeń rozwoju, a jednak wysyła się je na korepetycje z czytania już w pierwszych klasach podstawówki.
W tekście Nauczyciele boją się o dzisiejszą młodzież. "Licealiści czytają na poziomie 9-latków" przytoczyłam wypowiedzi pedagogów na temat nastolatków i ich problemów z nauką, w tym z czytaniem. Być może rodzice chcą tego uniknąć? Tylko czy wynajmowanie kogoś, by nauczył dziecko czytania, to najlepsza metoda? Przeczytajcie maila Marii:
Wspólne czytanie to też budowanie więzi
"Jako matka trójki dzieci (najmłodsza córka jest w przedszkolu, starsi synowie, bliźniacy, właśnie rozpoczęli liceum) często obserwuję, jak rodzice szukają wszelkich możliwych zajęć dodatkowych, by 'usprawnić' rozwój swoich pociech. Coraz częściej jednak odnoszę wrażenie, iż przesuwamy granice obowiązków rodzicielskich na innych.
Ostatnio popularne stały się korepetycje z nauki czytania – i o ile rozumiem ich potrzebę w przypadku dzieci z problemami rozwojowymi, to jednak coraz częściej widzę, iż korzystają z nich również rodzice dzieci, które potrzebują tylko trochę cierpliwości i uwagi ze strony najbliższych.
Sama uczyłam moje dzieci czytać i choć wymagało to czasu i wysiłku, uważam, iż to wyjątkowa forma spędzenia czasu razem. Czytanie to nie tylko umiejętność, ale też sposób na budowanie relacji. Dziecko, które uczy się z rodzicem, nie tylko zyskuje wiedzę, ale też wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To moment, kiedy może pytać, popełniać błędy i uczyć się w atmosferze akceptacji. To mu się przecież przyda też w późniejszych latach.
Korepetycje z rodzicielstwa
Zastanawiam się, czy rodzice wybierający drogę na skróty – płacąc komuś, by zajął się nauką czytania – nie robią tego z wygody. Łatwiej zapłacić studentce, niż wieczorem usiąść z książką i poświęcić ten czas na wspólne czytanie. A teraz to choćby studentki życzą sobie 80-100 zł za godzinę zegarową. Rozumiem, iż wszyscy jesteśmy zabiegani, ale czy warto odbierać sobie i dzieciom te chwile? Nauka czytania to też nauka cierpliwości i konsekwencji – zarówno dla dziecka, jak i rodzica.
Nie chcę oceniać, ale chciałabym zwrócić uwagę na to, iż dzieci rosną szybko, a takie chwile są bezcenne i niepowtarzalne. Może warto czasem zatrzymać się i zadać sobie pytanie: czy na pewno muszę to zlecać komuś innemu? Myślę, iż takim rodzicom przydałyby się korepetycje. Z rodzicielstwa. Maria".