"Nie ukrywam, kiedy rodzice zaproponowali, iż wezmą chłopców na tydzień do siebie w wakacje, poczułam ulgę. Byłam bardzo zadowolona, bo wiem, jak lubią do nich jeździć. Z racji tego, iż mieszkają niemalże na drugim końcu Polski, nie odwiedzają ich zbyt często. Zawsze jeździmy razem, całą rodziną. Najczęściej na weekend lub święta. Tym razem mieli pojechać sami, na cały tydzień.
Życie jak z bajki
Dziadkowie mieszkają na wsi. Takiej typowej, z prawdziwego zdarzenia. Mają kury, kaczki, krowę i psa. Takie małe gospodarstwo. Chłopcy postanowili, iż będą pomagać dziadkowi. Codziennie rano chodzili i otwierali kurnik, odwiedzali krowę. Wlewali zwierzątkom wodę, przynosili babci do domu w koszyczku jajka. Ze świeżego mleka babcia przygotowywała kakao, smażyła naleśniki.
Chłopcy razem z babcią poszli do sadu do cioci, która mieszka dwa domy dalej. Zerwali wiśnie, wydrylowali i razem z babcią przygotowali pyszny, domowy dżem. Zajadali się, podobno przepyszny. Nie wiem, bo jeszcze nie próbowałam. Całe dnie spędzali na świeżym powietrzu, na podwórku, wśród zwierząt. Kiedy dzwoniłam, zdarzało się, iż choćby nie mieli czasu w chwilę rozmowy. Ciągle byli zajęci, mieli pełno takich nietypowych dla nich atrakcji. Zupełnie innych niż w dużym mieście, w którym mieszkamy.
My tu nie chcemy mieszkać
Chłopcy, kiedy wrócili do domu, nie kryli złości. Już od samego początku można było zauważyć, iż nie są zadowoleni. Byłam zdruzgotana, smutna. Zdarzyło mi się choćby płakać w kącie. Mieszkamy na nowym osiedlu. Dookoła bloki, kawałek zieleni i sklepy. Nic innego. Do najbliższego parku 15 minut spacerem. Tam plac zabaw i boisko. Życie zupełnie inne niż u dziadków, na wsi.
Śniadanie jemy w kuchni z małym oknem, nie na podwórku wśród promieni słonecznych. Większość dnia spędzamy w domu. Oczywiście na tyle, na ile czas nam pozwala, chodzimy na spacery, do parku na rower, na lody. Do tej pory chłopcy byli zadowoleni, nie narzekali.
Po dłuższym pobycie u dziadków, kiedy zaznali 'prawdziwego życia i wolności', nie chcą siedzieć w czterech ścianach. Starszy, Łukasz, powiedział, iż już tu nie chce mieszkać. Tęskni za podwórkiem, jedzeniem śniadania w piżamie na świeżym powietrzu. Chce karmić zwierzątka, budować domki dla dżdżownic i biedronek, skakać w kałużach.
Trudna decyzja
Co teraz powinniśmy zrobić? Na wieś nie wyjedziemy, bo tutaj mamy dobrze płatną pracę. Jednak muszę przyznać, iż już od dłuższego czasu rozważamy z mężem wybudowanie małego domku gdzieś pod miastem. Tak, by chłopcy mogli wyszaleć się na podwórku, by w dzień wolny cały czas mogli być świeżym powietrzu. Nie ukrywam, zarówno ja, jak i mąż wychowaliśmy się na wsi. Dusimy się w mieście, w tym ciasnym blokowisku. Może to niezadowolenie chłopców po powrocie do dużego miasta powinno stać się dla nas prawdziwą motywacją?".