Dzieci z kolonii zrujnowały mi wakacje. Przez nie musiałam uciekać znad morza

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Kolonie w tym samym ośrodku mogą być utrapieniem podczas odpoczynku. fot. ROBERT STACHNIK/REPORTER/EastNews


Spędzanie urlopu w jednym ośrodku z młodzieżą przebywającą na koloniach może być kłopotliwe. Duża grupa dzieci najczęściej jest trudna do zdyscyplinowania, szczególnie jeżeli mówimy o nastolatkach na wakacjach. Napisała do nas Kamila, która została zmuszona do wcześniejszego powrotu z urlopu nad morzem – wszystko przez kolonie.


Miał być spokojny urlop nad morzem...

"Wróciłam właśnie z wakacji na Helu. Miało być pięknie, spokojnie, słonecznie i cicho – liczyłam na trochę oddechu, bo ostatnie tygodnie w pracy dały mi mocno w kość, a poza tym właśnie skończyłam I trymestr ciąży, który chwilami był dla mnie fizycznie trudny" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka Kamila.

"Stwierdziłam, iż podróż tylko z narzeczonym do małej miejscowości i ośrodka, który wyglądał na mało uczęszczany, będzie strzałem w 10. Nie chciałam drogich hoteli i apartamentów, bo trochę szkoda mi było pieniędzy na coś takiego: nie zamierzałam spędzać w pokoju całych dni, chciałam po prostu wygodnie i w spokoju się wyspać, a czas w ciągu dnia poświęcić na zwiedzanie Półwyspu".

...ale przyjechały kolonie do ośrodka


Kobieta opowiada, iż początek wyjazdu był taki jak w jej marzeniach: "Dwa pierwsze dni naszego wymarzonego nadmorskiego urlopu były sielankowe. Chcieliśmy trochę się zregenerować i wyspać, bo wciąż słyszymy od znajomych posiadających dzieci, iż po porodzie przez długi czas nie będzie nam dane się wyspać.

Po dwóch dniach plażowania, spacerów i naprawdę miłego odpoczynku do naszego ośrodka przyjechały dzieciaki z kolonii. Było to około 40 osób, kilkoro dorosłych opiekunów i w większości nastolatki ok. 11-14 lat. Wyobrażacie sobie, jak młodzież w tym wieku może się zachowywać?

Rozumiem, iż poczuli luz bez rodziców, iż są wakacje, a oni przyjechali przede wszystkim się bawić, spędzać ciekawie czas i poznawać ciekawych ludzi. Sama pamiętam, gdy byłam w ich wieku, jaką ekscytację wzbudzały we mnie wszelkie letnie obozy i wyjazdy z koleżankami. Wszystko jednak ma jakieś granice".

Krzyk, bieganie i głośna muzyka


Kamila przyznała, iż już pierwsza noc z młodzieżą kolonijną w ośrodku była tragiczna: "Te dzieciaki już pierwszej nocy prawie do samego rana biegały w tę i z powrotem po ośrodku, tupiąc i zaśmiewając się na cały korytarz. Nie było szans na to, żeby zmrużyć oczy, więc wstaliśmy z narzeczonym ledwo żywi. Kiedy partner poszedł do wychowawców kolonijnych zwrócić uwagę, by lepiej pilnowali dzieci, usłyszał obietnice poprawy.

Kolejnej nocy jednak było to samo, a do tego w ciągu dnia w ośrodku urządzili jakieś zawody z przeszkodami i ciężko było choćby wyjść z budynku na plażę, nie potykając się o ich leżaki, koce i wiele innych przedmiotów. Kiedy wieczorem zrobili dyskotekę, nie uprzedzając o tym innych w ośrodku, wkurzyłam się maksymalnie.

Następnego ranka spakowaliśmy się i uciekliśmy wcześniej do domu, bo już mieliśmy dosyć tych ciągłych krzyków, głośnej muzyki i biegania. Nie omieszkałam powiedzieć zarządcy obiektu, iż o muzycznych imprezach to warto byłoby wcześniej informować innych wynajmujących pokoje. Jestem wściekła, bo zupełnie nie odpoczęłam na tym wyjeździe, a pokładałam w nim ogromne nadzieje" – kończy swój list zawiedziona Kamila.

Idź do oryginalnego materiału