Dziecięce urazy
Wiktoria rozłożyła owsiankę na talerze, a na porcji syna ułożyła z konfitury śmieszną buźkę.
— Mężczyźni! Śniadanie! — zawołała, nalewając świeżo zaparzoną herbatę do filiżanek.
Kuba usiadł przy stole i niechętnie spojrzał na swój talerz.
— Nie lubię owsianki — burknął.
— Co to za nowości? Płatki owsiane są zdrowe. jeżeli chcesz iść na lodowisko, musisz porządnie zjeść — wtrącił Marcin, siadając naprzeciwko syna. Nabrał łyżkę kaszy i włożył do ust. — Mmm… Pyszne. Nasza mama to czarodziejka. Uwierz, nikt nie robi tak dobrej owsianki jak ona.
Kuba spojrzał na ojca z niedowierzaniem, ale też sięgnął po łyżkę. Gdy skończył, Wiktoria zabrała pusty talerz i przysunęła mu filiżankę.
— Coś się stało? — zapytała męża. — Ostatnio jesteś zamyślony. Problemy w pracy?
— Zjadłem wszystko. Kiedy idziemy na lodowisko? — uradował się Kuba.
— Idź, pobaw się chwilę. Muszę porozmawiać z mamą. — Marcin dostrzegł niezadowolone spojrzenie syna. — Niedługo. Idź już.
Wiktorii przez chwilę wydawało się, iż czyta myśli syna. Chłopiec zastanawiał się, czy ma rozpłakać się, bo lodowisko może przepaść po rozmowie rodziców, czy wyjść do pokoju i tam się męczyć. Uśmiechnęła się do niego i skinęła głową, potwierdzając, iż pójdą, tylko później.
Kuba zsunął się z krzesła i wyszedł z kuchni z obrażoną miKuba zatrzymał się w drzwiach, odwrócił, i z bijącym sercem powiedział: “Mamo, tato… rozumiem, iż babcia wróciła, i chociaż jest mi trochę dziwnie, to chcę ją poznać”.