Dziecko skarży się na molestowanie w przedszkolu. Dorośli bronią... dyrektorki

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Czterolatka zgłosiła rodzicom, że kolega wkładał jej rękę do majtek. Batalia o ukaranie winnych trwa od roku, a internauci... biorą stronę przedszkola. Fot. 123RF


Po kilku dniach w bytomskim przedszkolu rodzice zauważyli czerwone ślady na ciele 4-letniej Paulinki. Kiedy zapytali córkę, co się stało, ta opowiedziała im przerażającą historię. Po ponad roku od tych wydarzeń nie udało się ukarać winnej, zdaniem rodziców, nauczycielki córki. Sprawa trafiła do mediów, a wielką pokrzywdzoną zdaniem komentujących jest... dyrektorka placówki, a nie molestowane dziecko.


Czterolatka padła w przedszkolu ofiarą molestowania i przemocy, dyrektorka uznaje sprawę za niebyłą, a na rodziców nasyła kontrolę z MOPSU.

Choć zdarzenia miały miejsce ponad rok temu, sprawa wciąż nie została wyjaśniona.

Internauci zamiast współczuć dziecku, piszą, iż rodzice niepotrzebnie nadają wydarzeniom seksualne znaczenie.


"Kuba wkładał mi rękę w majtki"


Jak informuje katowicka Wyborcza, czterolatka powiedziała rodzicom, iż siniak spowodowało kopnięcie przez kolegę, któremu nie pozwoliła wkładać ręki w swoje majtki. "Nie podobało mi się to" - wyznała rodzicom dziewczynka. Sprawę zgłoszono dyrekcji, która uznała, iż całe zdarzenie pokrzywdzone dziecko miało wymyślić.

Dyrekcja nie zareagowała także, gdy rodzice dostarczyli opinię psychologa, z której jasno wynika, iż dziecko mówi prawdę. Dokument został w całości zignorowany, mimo licznych zaleceń pracy z pokrzywdzonym dzieckiem. Rodzice próbowali udowodnić, iż sytuacja wynikała z zaniedbania nauczycielki. Starali się przekonać do swoich racji dyrekcję kuratorium, radnych miasta, a choćby komisję dyscyplinarną dla nauczycieli przy wojewodzie śląskim. Bezskutecznie.

Ręka w majtkach to nie jest molestowanie!


Równie mocno jak sama historia przeraża to, co piszą o niej ludzie. Z komentarzy dowiadujemy się np. iż to, czego doświadczyła dziewczynka, to wcale nie jest molestowanie. Zdaniem jedne z internautek rodzice niepotrzebnie seksualizują zachowanie małego dziecka.

"(...)dzieci w tym wieku są bardzo interesujące ciała - zarówno swojej, jak i drugiej płci i nie ma to nic wspólnego z zachowaniami seksualnymi, zrozumiałe byłoby dla mnie zwrócenie uwagi, może chłopiec był w tej zabawie zbyt nachalny, ale cała ta sprawa wydaje mi się zbyt nadmuchana (...)" - pisze kobieta.

Inna twierdzi, iż dziś wszyscy są niepotrzebnie przewrażliwieni. "Całować nie wolno, przytulać nie wolno, a później takie dziecko jest bez uczucia i miłości. Trzeba okazywać miłość na różne sposoby. Kiedyś wszystko było można i nikt nie czuł się molestowany, tylko zadowolony" - pisze inny czytelnik.

"Nadmuchana sprawa. Rodzice dziewczynki na terapię. Dyrektorka też, bo 'zamiatanki' pod dywan uprawia, a to znany mechanizm jest. Biedne są tylko dzieci, które zwyczajnie zaciekawione swoim ciałem pogubiły się w tej zabawie. Ale dopiero to, co zrobili z tego dorośli, to jest dramat" - dodaje inna "specjalistka" z internetu, która podpisuje się pseudonimem.

Ktoś inny dodaje, iż ani nauczycielka, ani dyrektorka w żaden sposób nie zawiniły. "Nauczycielka musi zwracać uwagę na 15 czy 20 dzieci, a zachowanie dziecka bierze się z domu i to dom dziecko wychowuje, a przedszkole to dziecko uczy. Przestańcie w końcu obarczać nauczycieli wychowywaniem waszych bąbelków. Weźcie tego chłopca do jakiegoś psychologa, niech się leczy" - pisze.

Ale czy w przedszkolu za bezpieczeństwo dziecka nie odpowiadają właśnie nauczyciele? Czy widząc nieodpowiednie zachowania ze strony dziecka (potwierdzone przez świadków zdarzenia), przedszkole nie powinno wezwać na rozmowę rodziców chłopca? Tymczasem władze placówki uznały zdarzenie za niebyłe i napuściły na rodziców dziewczynki kontrolę z MOPS, która żadnych nieprawidłowości w domu ofiary nie wykazała.

Molestowanie nie ma PESEL-u


Dzieci wiedzą, co im wolno i na co mogą pozwolić innym względem siebie i swojego ciała. Co jest w porządku, a co jest już naruszeniem ich granic. 4-, 5-latek nie jest w stanie sam zatroszczyć się o swoje bezpieczeństwo. Naszym, jako rodziców, obowiązkiem jest nauczyć dzieci stawiania granic. Tu do rodziców 4-latki nie można mieć żadnych pretensji. Dziewczynka zgłosiła im problem, bo im ufa. Oni postąpili dokładnie tak, jak powinien postąpić każdy rodzic.

Dodajmy, iż rodzice 4-latki nie zgłosili sprawy na policję, bo uważają, iż wówczas za jedynego winnego uznano by chłopca, a to wina dorosłych, którzy nie dopilnowali dzieci. Dziewczynka z bytomskiego przedszkola nr 42 i każde inne dziecko powinno wiedzieć, iż nikt nie ma prawa dotykać go, jeżeli ono sobie tego nie życzy.

Nieważne, czy to nieznajomy na ulicy, wujek, czy kolega z przedszkola/szkoły. Molestowanie seksualne to dotyk, którego nie chcemy, niezależnie od wieku ofiary i sprawcy. Bagatelizowanie tego zdarzenia przez internautów mówi bardzo jasno: nasze społeczeństwo potrzebuje jeszcze mnóstwa edukacji w tym temacie.

Źródło: katowice.wyborcza.pl


Idź do oryginalnego materiału