Dziecko ziewa nad zeszytem. Rodzic traci cierpliwość. "Ile jabłek zostało Ani!?"

gazeta.pl 3 godzin temu
Obecnie większość dzieci już w pierwszych klasach szkoły podstawowej chodzi na korepetycje. Niektórzy rodzice uważają, iż to konieczność, inni wolą zapobiegać ewentualnym problemom szkolnym. Nieco inaczej na sprawę patrzy Hania, mama dziesięcioletniego Tymka, która uważa, iż brakuje jej cierpliwości, aby samemu uczyć syna.Tymek uczęszcza do czwartej klasy szkoły podstawowej. Chłopiec, jak twierdzi jego mama, jest dobrym uczniem. Mimo to niebawem będzie chodził na korepetycje. I nie wynika to z problemów szkolnych, czy braków z jakiegoś przedmiotu.
REKLAMA


Zobacz wideo


Korepetycje u tej matematyczki kosztują 200 zł. "Prowadzę legalny biznes, nie omijają mnie podatki"


Nie dziwię się, iż rodzice płacą za korepetycję. Dostaję palpitacji serca jak muszę setny raz tłumaczyć oczywistą oczywistość- przyznała Hania. - Naprawdę, nie umiem uczyć własnego dziecka. Jak z matematyki tłumaczę mu, proste moim zdaniem zagadnienie, a do niego nic nie trafia, gwałtownie tracę cierpliwość. Denerwuję się, złoszczę, czasem zaczynam krzyczeć, a potem mam wyrzuty sumienia, bo przecież on ma dopiero 10 lat i ma prawo nie wiedzieć pewnych rzeczy. Nie powinnam patrzeć na niego własną miarą, ale przyznam szczerze, iż nie umiem inaczej - dodała.


Korepetycje shutterstock.com/Pivolub


Matka: Wolę zapłacić za korepetycje niż krzyczećNasza czytelniczka stwierdziła, iż nie ma cierpliwości i umiejętności uczenia dzieci. Dlatego zapisała syna na korepetycji z matematyki. - Dzięki temu ktoś będzie mu umiał profesjonalnie wszystko wytłumaczyć, dopasowując wszystko do jego wieku, wiedzy i umiejętności. Ja naprawdę się starałam, przysięgam, ale nie dam rady.Za każdym razem, jak wyjaśniam coś skomplikowanego, wychodzę z założenia, iż syn rozumie wiele rzeczy naokoło, a potem okazuje się, iż nie i najpierw muszę wytłumaczyć milion innych zagadnień. W moim odczuciu są banalne. Dla dziecka niekoniecznie- stwierdziła. - Mąż ma tak samo, chociaż jemu akurat chyba idzie trochę lepiej niż mi. I nie chodzi o cierpliwość, bo tej to ma raczej mniej, ale o umiejętność przekazywania tej wiedzy, zwłaszcza, jeżeli chodzi o przedmioty ścisłe.


Hania przyznała, iż początkowo miała wyrzuty sumienia, iż ma tak duże trudności z uczeniem swojego dziecka. Po rozmowie ze znajomymi i okazuje się, iż wiele osób ma podobny problem. - Mnóstwo rodziców, jak zaczęłam o tym mówić, przyznawało, iż doskonale wiedzą, co czuję, bo mają to samo. Niektórzy również wolą zapłacić za korepetycje. Jeden z ojców powiedział mi nawet, iż to może nie oszczędność pieniędzy, ale czasu w pewno. Wytłumaczył, iż dzięki dodatkowym lekcjom syn rozumie wszystko znacznie szybciej i nie musi siedzieć z rodzicami nad książkami - powiedziała.Rodzice przyznają: Uczenie własnego dziecka to prawdziwa katorgaZapytaliśmy kilku rodziców co sądzą o opinii naszej czytelniczki. Okazuje się, iż faktycznie, wiele osób się z nią zgadza i przyznają, iż uczenie, odrabianie lekcji z własnym dzieckiem to naprawdę ciężka praca, dla niektórych wręcz niewykonalna. - Namówienie ucznia pierwszej czy drugiej klasy podstawówki jest trudne. Umówmy się, są dzieciaki, które w tym wieku mają po prostu chęć na zabawę. Kiedy wracają ze szkoły do domu, często muszą utrwalać dany materiałem. My z żoną nie chcieliśmy zapisywać córki na korepetycje. Przecież poradzimy sobie z zadaniami z podstawówki - przyznał Miłosz. Gdy jednak przyszło co do czego, doświadczyłem ogromnej lekcji cierpliwości. Dwoiłem się i troiłem, by wyjaśnić córce zadanie. Po wszystkim pytam 'ile Jabłek zostało Ani?', a ona w odpowiedzi ziewa. Przetrwaliśmy ten okres, ale wspominam go ciężko. W starszych klasach córka zaczęła już chodzić na korki- dodał.


Ula jeszcze nie zapisała swojej córki na korepetycje, ale "wie, iż to nieuniknione". - Nie wiem, może nie tyle nie umiem jej wytłumaczyć szkolnych zadań, co jakoś nie potrafię jej zainteresować tym, co w ogóle do niej mówię. Ja się wysilam, kombinuję, naprawdę staję na głowie, by do niej trafiło, a ona widzę, iż patrzy przez okno na jakieś drzewa, ptaszki itp. Nie słucha, więc nie ma co się dziwić, iż nie rozumie. Po dwóch takich godzinach tłumaczenia samej dla siebie nic w sumie nie wynika. Dlatego myślę, iż korki są najlepszym rozwiązaniem, bo jednak dziecko czuje jakiś respekt przed inną osobą i bardziej jej słucha. Tak sądzę- stwierdziła. - Myślę, iż to problem w wielu domach. Dlatego nigdy nie oceniam rodziców, iż od małego wysyłają dzieci na dodatkowe lekcje, bo wbrew opinii niektórych krytykantów, to może wcale nie wynikać z ich lenistwa czy wygórowanych oczekiwań, ale z bezradności i chęci pomocy dziecku - podsumowała.Czy Twoje dziecko chodzi na korepetycje? Co o nich myślisz? Dlaczego zdecydowałeś/aś się na ten krok? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału