Nazywam się Kinga. Tydzień temu mój brat, Marek, pojawił się na progu mojego domu w małej wsi pod Łowiczem po latach rozłąki. Wręczył mi pudełko z pieniędzmi – oszczędnościami całego swojego życia – i odszedł, zostawiając mnie w zamęcie. Te pieniądze palą mi ręce, a jego smutna historia łamie serce. Teraz stoję przed trudnym wyborem: oddać je jego żonie i córce, które go odtrąciły, czy zatrzymać dla siebie? Moja dusza domaga się sprawiedliwości, ale strach i wątpliwości nie dają mi spokoju. Co robić, gdy uczciwość zderza się z bólem przeszłości?
Mówią, iż na wsi wszyscy są jak jedna rodzina, gdzie każdy wspiera drugiego. Ale życie pokazuje coś innego. Młodzi, ledwie dorośli, uciekają jak najdalej od rodzinnych stron. Ja, jako najmłodsza, zostałam z rodzicami. Moja starsza siostra, Ewa, wcześnie wyszła za mąż i wyjechała z mężem za granicę. Zawsze narzekała, iż musiała się nami opiekować – mną i Markiem – i nie kryła, iż nas nie znosi. Kontakt z nią się urwał, a sielska wieś okazała się mitem.
Marek, mój brat, był inny. Nie geniusz, ale uczciwy i wesoły, znał milion żartów i zawsze był duszą towarzystwa. Kochałam go za szczerość. Ożenił się z kobietą z sąsiedniej wioski, ale nie przyprowadził jej do nas, tylko przeprowadził się do niej. Marek szanował ciężką pracę, zarabiał na budowie, ale pieniędzy zawsze brakowało. Jego żona, Bożena, i jej rodzina nie słynęli z hojności, więc Marek musiał harować, by ich utrzymać. Gdy ja wychodziłam za mąż, go nie było – wyjechał do pracy za granicę. Jego żona była w ciąży, rozumiałam, dlaczego nie mógł zostać. Ale ból po jego nieobecności wciąż we mnie trwał.
Lata mijały. Żyłam z mężem, Tomaszem, i rodzicami, wychowując trójkę dzieci. Marek pracował jako magazynier w porcie za granicą, przesyłając żonie pieniądze na budowę domu. Jego córka, moja siostrzenica Ola, rosła, ale Bożena nie przywoziła jej do nas. Kontakt z bratem niemal zanikł, pogodziłam się, iż kolejna bliska osoba zniknęła z mojego życia. Na szczęście z Tomaszem łączyły mnie miłość i szacunek – to mnie trzymało na powierzchni.
Wszystko się zmieniło, gdy Marek niespodziewanie zadzwonił. Jego głos drżał: wyznał, iż pokochał inną kobietę i nie może dłużej okłamywać żony. Zostawił Bożenie wszystkie oszczędności, obiecał łożyć na Olę do jej pełnoletności, ale odchodził. Było mi go żal, ale szanowałam jego szczerość. Bożena po tym zdarzeniu wymazała nas ze swojego życia, nie pozwalając rodzicom widywać wnuczki. Łamało im to serca, ale ja nic nie mogłam zmienić.
Tydzień temu Marek pojawił się pod moim domem. Ledwo go poznałam: twarz pokryta zmarszczkami i śladami słońca zdradzała lata ciężkiej pracy. Ale się uśmiechał, żartował jak za dawnych czasów. Tylko pod koniec rozmowy jego oczy wypełnił smutek. Opowiedział, iż jego nowa miłość zmarła na ciężką chorobę. Dzieci nie mieli. Bożena nie wpuściła go choćby na próg, a Ola, jego córka, powiedziała, iż nie chce go znać. Marek przyszedł się pożegnać, czując, iż jego czas się kończy. Wręczył mi pudełko z pieniędzmi – 80 tysięcy złotych, które odkładał całe życie. „Mnie już nie są potrzebne, a wam się przydadzą” – powiedział i odszedł, nie zostawiając adresu.
Siedziałam, patrząc na te pieniądze, i czułam, jak zatruwają mi duszę. Marek wybrał mnie, ale może tylko dlatego, iż odrzuciły go żona i córka. Te pieniądze to jego ból, jego ofiara. Ola jest już dorosła, ale czy nie ma prawa do części tego? Albo Bożena, która wychowywała ją sama? Nie chcę się z nimi spotykać – Bożena zawsze była zimna, a Ola wyparła się ojca. Ale uczciwość, której uczył mnie Marek, każe powiedzieć prawdę. A jeżeli potem żałowałby swojej decyzji?
Mamy z Tomaszem na co przeznaczyć te pieniądze: remont domu, edukacja dzieci. Oddać ich nie mogę. Ale myśl, iż je zatrzymam, gryzie mnie od środka. Co zrobić? Pójść do Bożeny i wszystko wyznać, ryzykując jej gniew? Czy zostawić je sobie, skoro to Marek sam tak zdecydował? Moja dusza się rozdziera, a jego odejście zostawiło pustkę. Może ktoś już przeżywał podobny dylemat? Jak zachować uczciwość, gdy może ona wszystko zniszczyć? Chcę wierzyć, iż znajdę odpowiedź, ale na razie jestem sama z tym ciężarem, który mnie dusi.