Dziki robot

aleksandra.jursza.net 6 dni temu

Recenzja patronacka – dziękuję za możliwość obczajenia tego filmu Bogusz Dawidowicz – strona autorska.

„Dziki robot” oparty jest na książce dla dzieci z 2016 roku. I ja się wcale nie dziwię, iż pewni ludzie postanowili ją zekranizować, bo ta historia jest poruszająca. I choćby jeżeli jesteś dorosłym, to na bank coś w niej Cię poruszy. I nie dlatego, iż jest piękna animacja – chociaż ona jest; wiadomo, „Avatara” Camerona nie przebije, ale to, co ma być piękne JEST piękne.

Czy to kolejna słodkopierdząca recenzja o „Dzikim robocie”? Obawiam się, iż tak.

Była sobie wyspa. Pewnym zrządzeniem losu wylądował na niej robot, który ma za zadanie wykonywać zadania. Problem w tym, iż jedynymi mieszkańcami wyspy są zwierzęta… Roz (Lupita Nyong’o) rozpoczyna więc walkę o siebie.

Tyle może powiem, bo choć z trailera widać, co i jak, to uważam, iż spojlerowanie tylko zepsuje Wam zabawę. Choć niewielkim pocieszeniem jest to, iż słowa NIE ODDADZĄ tego, co jest nam pokazywane. Bo te ujęcia, te chwile są naprawdę znakomite, jak najlepsze wspomnienia.

I o ile nie mam padaczki, i ponoć migające obrazy z ekranu jej nie wywołują, to jednak pierwsze sekundy mi się średnio spodobały. To były sekundy, w których robot trafia na wyspę. I czaję, miało być ostro i to tak, by widz zajarzył „och, coś nie tak”, jednak dla moich oczu to było nieprzyjemne i zbyt rażące. Cóż – na szczęście chwilę potem mamy bardzo kameralny widok przyrody i robota.

A przyroda jest jednym z głównych bohaterów „Dzikiego robota”. I choćby nie chodzi o zwierzęcych bohaterów, bo tych jest mnóstwo, ale chodzi o samo zjawisko przyrody. Twórcy doskonale wiedzieli, iż chcą ukazać nam jej piękno, też taki trochę krąg życia. I spisali się na medal.

Nie wiem, czy moje skojarzenie jest do końca poprawne, ale przez większość czasu film kojarzy się ze slow motion. Bądź w tu i teraz, i po prostu podziwiaj. Lekkie schody pojawiają się dopiero pod koniec, kiedy Roz musi się zmierzyć ze swoją przeszłością, a adekwatnie pochodzeniem. To mi trochę zgrzytało, no ale rozumiem, iż dzieci muszą mieć jakąś akcję, a poza tym bohaterka była budowana tak, iż koniec końców MUSI to ogarnąć.

To jest taki film, który wzbudza refleksję. I u dorosłego może to być sporo tematów – począwszy od macierzyństwa, a skończywszy na matrixie.

Zaraz, jakim matrixie?

Spokojnie – nie mamy tu do czynienia z pytaniami „czym jest rzeczywistość”, nie mniej pokaz technologii wymusza pewne rozważania. Zwłaszcza jak do akcji wkracza pewien robot z czarnymi, ruszającymi się nóżkami-wężykami. Wypisz wymaluj, matrix. A matrix to system, ale być może moje rozważania idą zbyt daleko.

Bo ostatecznie „Dziki robot” to przede wszystkim historia o wielkiej miłości i niesamowitym pięknie przyrody. Dorośli znajdą tu odrobinę humoru dla siebie, ale sądzę, iż bez względu na to, jak naiwna by nie była historia, będą się bawić doskonale.

Bo ja szczerze mówiąc chwilę po skończeniu akcji gapiłam się w ekran z takim „yyy…. to wszystko?”. Zatkao kakao.

Coś pięknego i życzę przepięknej zabawy na „Dzikim robocie”, jeżeli planujecie seans!

PS.: Alicya.pl ja bym Wam poleciła pójście na to do kina z małą

Idź do oryginalnego materiału