Emerytowany nauczyciel podsumował, co myśli o sprawdzianozie. "Problem nie tkwi w ilości"

gazeta.pl 3 godzin temu
Sprawdzian, klasówka, kartkówka, test, dyktando i to wszystko w jednym tygodniu? Teoretycznie wydaje się to niemożliwe, ale w praktyce tak wygląda rzeczywistość niektórych uczniów. Odezwał się do nas emerytowany nauczyciel matematyki, który wyjaśnił, w czym tkwi problem, jeżeli chodzi o współczesną edukację.Rodzice wielokrotnie skarżą się na szkolną "sprawdzianozę". Przyznają, iż nauczyciele często robią kilka testów w tygodniu, a jeżeli jest ich wpisanych zbyt wiele, to zmieniają wyraz "klasówka" na "kartkówka", tyle iż jedno od drugiego, chociaż powinno, finalnie nie zawsze się różni. Po przeczytaniu naszego artykułu: Sprawdzianoza w polskich szkołach. Rodzice mają dość - odezwał się do nas emerytowany nauczyciel, który postanowił powiedzieć, co myśli o współczesnych szkołach.
REKLAMA


Zobacz wideo


Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"


Dzisiejsi uczniowie mają więcej problemów niż kiedyś?Nasz czytelnik pan Mirosław [imię zmienione] jest emerytowanym nauczycielem matematyki. Wciąż jednak żyje w tym "szkolnym świecie" i interesuje go to, co dzieje się w polskiej oświacie. Doszedł do wniosków, które są jednak dość przygnębiające. I trudno się z nimi nie zgodzić. Za chwilę będziemy mieć za sobą dwa miesiące roku szkolnego i już uwidoczniło się tyle problemów, iż w porównaniu do moich szkolnych czasów, jest ich więcej niż my mieliśmy za cały okres edukacji- napisał. "Jedne mniej, inne bardziej bulwersują uczniów i rodziców. Oto właśnie ujawnił się kolejny problem - sprawdziany. I jak zwykle powtarza się ten sam scenariusz, mianowicie opisywanie i analiza z pominięciem istoty sprawy" - dodał.


Zdjęcie ilustracyjne Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Wojciech Kardas / Agencja Wyborcza.pl


Zdaniem nauczyciela "problem nie tkwi w ilości sprawdzianów, która ma znaczenie, ale ich celowości". Jego zdaniem większość osób w ogóle nie zastanawia się nad celem przeprowadzania tych wszystkich klasówek i kartkówek. A przecież sprawdzian, jak sama nazwa wskazuje - ma coś sprawdzić. Jak pisze, teoretycznie wiedzę i umiejętności uczniów oraz zakres materiału, jaki opanowali. Nie zawsze jednak teoria pokrywa się z praktyką.


Nieraz miałem okazję, na prośbę znajomych powtarzać z uczniami do takich sprawdzianów, materiał z matematyki. Pierwsze pytanie, jakie wówczas zadawałem, było, z czego będzie ten sprawdzian? I co słyszałem w odpowiedzi? Z liczb rzeczywistych, albo z rozdziału 1, 2, 3 albo z funkcji, albo z geometrii. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, by nauczyciel określił, co będzie sprawdzał? Jakie umiejętności ucznia. Zawsze były to ogólniki, z których nic nie wynikało- stwierdził ze smutkiem. "Niejednokrotnie okazywało się potem, iż zadania na tych sprawdzianach dotyczyły zagadnień marginalnie potraktowanych na lekcjach lub typów zadań nieprzerabianych wcale. Mam wrażenie, iż celem tych sprawdzianów było postawienie jedynek, by uczniowie zaczęli się uczyć i zdziwienie potem, iż się nie uczą. Zamiast motywacji jest zniechęcenie. Nic dziwnego, iż uczniowie boją się dostania jedynki, mimo poświęconego czasu w powtarzanie" - dodał."Eksperyment pedagogiczny", który de facto był "eksperymentem normalności"Nasz czytelnik w liście wspomniał nie tylko o tym, czego doświadczył jako nauczyciel, ale też jako rodzic. Podczas wywiadówki młodszego syna w liceum spotkał nauczycielkę biologii, która zapowiedziała "eksperyment pedagogiczny". Miał polegać na tym, iż poda uczniom wymagania edukacyjne oraz zakres materiału do opanowania. Później zrealizuje z nimi te zagadnienia, zrobi sprawdzian, by dostać informację zwrotną o opanowaniu przepracowanych zagadnień. Dzięki temu zyska wskazówki dotyczące tego, jak przeprowadzić sprawdziany w przyszłości.No ale to był eksperyment pedagogiczny, który ja nazwałem wówczas eksperymentem normalności. Bo przecież tak właśnie to powinno wyglądać. I na tym polega prawdziwy problem sprawdzianów, a nie na ich ilości. Ilość oczywiście nie jest bez znaczenia- wyznał emerytowany nauczyciel. "Gdyby uczeń wiedział, co będzie nauczyciel sprawdzał, to czas na przygotowanie byłby mniejszy i sama ilość tych klasówek, kartkówek i diagnoz, nie byłaby taka straszna" - podsumował.Czy zgadzasz się z tym, iż problemem tzw. sprawdzianozy nie jest ich ilość a określenie zakresu materiału z którego tak naprawdę należy się przygotować? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału