Esencja życia

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Beata Zięba-Zaborek


Sebastian Gabryel: Jak to się stało, iż fotografowanie macierzyństwa stało się głównym tematem twojej twórczości? Jesteś mamą Ignacego i Róży – czy to doświadczenia związane z ich wychowywaniem były najważniejszym bodźcem?

Beata Zięba-Zaborek*: Kiedy urodził się mój syn, wszystkie dotychczasowe obrazy macierzyństwa i kobiety w roli matki, które miałam w głowie, runęły. Moje przyjaciółki i koleżanki, które wtedy także rozpoczynały tę przygodę, również zmieniały swoje wyobrażenia.

fot. Beata Zięba-Zaborek

Wtedy pojawiła się we mnie potrzeba sfotografowania tego, jak ja widzę macierzyństwo.

Dużą inspiracją dla mnie jest twórczość fotografek Sally Mann, Polly Alderton, Lisy Sorgini i Amy Woodward. W ich pracach macierzyństwo jest pokazane w taki sposób, który do mnie przemawia. Jest przedstawione bezpośrednio, czasem z nutą romantyzmu, ale skonfrontowane z realnością i surowością.

SG: Utrwalanie tak intymnych momentów w życiu młodych matek wydaje się być sporym wyzwaniem. Jak działasz, aby nie naruszyć ich prywatności, zyskać ich zaufanie, a jednocześnie zachęcić do pokazania się z tak osobistej strony?

BZZ: Kiedy zaczynałam w 2020 roku, a częściowo choćby w 2019, fotografowałam głównie moje przyjaciółki, które były w ciąży lub miały już dzieci. Czasem proponowałam zdjęcia komuś na Instagramie – osobie, która wydawała się na tyle otwarta, iż zgodziła się na takie zdjęcia, tj. bez retuszu, analogowe, pokazujące ciążowy brzuch.

Z początku moja wizja nie była jeszcze jasna, nie wiedziałam, jak chcę to pokazać, jednak z czasem nabierała kształtu. Kiedy w 2021 roku byłam w drugiej ciąży, zapragnęłam pokazać to trochę inaczej – z bliska, namacalnie.

Spotkałam się z moimi znajomymi i zrobiłyśmy ujęcia z karmienia piersią. Chciałam pokazać ciało po ciąży, bliskość mamy i dziecka w kontakcie skóry ze skórą. Te ujęcia pozwoliły mi nakreślić dalszy kierunek mojego działania. Wiedziałam, iż chcę fotografować intymność mamy i dziecka. To wymagało innego podejścia. Znajomości, które nawiązałam wcześniej, proponując komuś zdjęcia, zaczęły się rozwijać. Powstało kilka stałych relacji.

fot. Beata Zięba-Zaborek

Można powiedzieć, iż najlepiej fotografuje się osoby, które się zna, które w jakiś sposób są nam bliskie.

Ale warto dodać, iż fotografię tworzą obie strony – w tym przypadku dużo zależy od otwartości tej drugiej strony, od tego, ile chce pokazać. Każdy ma inny stosunek do swojego ciała, do pokazywania go. Nasze nastawienie również ma wpływ na to, jak zachowa się druga strona. Sama musiałam się otworzyć na tego typu zdjęcia.

SG: Fotografka Diane Arbus powiedziała kiedyś, iż kiedy patrzy na zdjęcia matek z małymi dziećmi, widzi „nie tylko piękno, ale także moc i siłę, jaką niosą ze sobą te kobiety”. To może być onieśmielające pytanie, ale co twoim zdaniem jest esencją ich – twojej – siły?

BZZ: Ja tę siłę widzę chyba po prostu w niektórych kobietach. One nie muszą być matkami. Widzę, iż cieszą się życiem, iż są tu i teraz. Może ta siła polega na mocy kreowania czegokolwiek. Na tym, iż jesteś twórcą, nie tylko artystą w takim powszechnym znaczeniu, ale twórcą w swoim życiu. Tworzysz świat swojego dziecka, gotujesz, albo zakładasz ogródek na balkonie. Masz moc sprawczą.

SG: Jak zareagowałaś na wieść o przyznaniu ci stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego? Wiem, iż w ramach tego stypendium przygotujesz dokumentację fotograficzną kobiet, które zostają matkami. Opowiedz coś więcej o tym projekcie.

BZZ: To było fantastyczne uczucie. Wiedziałam, iż dzięki stypendium w końcu uda mi się kupić aparat średnioformatowy, o którym marzyłam od dziesięciu lat. W tym projekcie fotografuję kobiety w intymnych momentach macierzyństwa, a wszystkie zdjęcia powstają w domach moich bohaterek.

fot. Beata Zięba-Zaborek

A dlaczego intymność i dlaczego dom? Ponieważ macierzyństwo trochę nas zatrzymuje. Wielokrotnie słyszałam, iż nigdy wcześniej ktoś nie siedział w domu tyle, co teraz.

Że wcześniej w swoim mieszkaniu choćby było się trochę gościem. A tu nagle cały dzień w domu, albo choćby tydzień lub dwa, o ile dziecko jest chore. Zwolnione tempo życia i karmienie piersią, które czasami potrafi trwać bardzo długo. Człowiek zyskuje zupełnie inną perspektywę. I mam wrażenie, iż to bardzo przybliża do życia, do jego esencji. To jest też frustrujące. Można dużo się o sobie dowiedzieć, wszystkie te rzeczy, które gdzieś tam spychaliśmy, teraz wybrzmiewają. Na przykład nasza złość. To jest czas nawiązywania relacji z samym sobą. Pójścia na terapię. Dla mnie właśnie o tym jest ten projekt. Obrazem próbuję przekazać, co stało się z moją głową podczas tych ostatnich lat.

SG: W twoich fotografiach kolor zastępujesz czasem czernią i bielą. Podejrzewam, iż wykonując zdjęcia w takiej tonacji, chcesz wydobyć na nich coś, co z zastosowaniem koloru byłoby niemożliwe…? Podobnie jest z techniką cyfrową, która nie daje tego, co twoja ulubiona – analogowa?

BZZ: W 2019 roku zapisałam się na warsztaty do Ciemnicy – Ośrodka Myśli i Działań Twórczych prowadzonego przez Bogusława Biegowskiego.

Chciałam gdzieś wyjść po roku spędzonym z synem na urlopie macierzyńskim i postanowiłam, iż zacznę uczyć się fotografii analogowej – wcześniej zajmowałam się fotografią cyfrową, a analoga uczyłam się sama.

fot. Beata Zięba-Zaborek

Wypożyczyłam z Ciemnicy aparat wielkoformatowy i zaczęłam robić nim zdjęcia, a w zasadzie uczyłam się je robić. Fotografia czarno-biała pozwala zrobić wszystko samemu od A do Z, więc to był taki oczywisty kierunek. Czerń i biel jest po prostu bliższa mojemu sercu, choć do tego cyklu, o ile czuję taką potrzebę, czasem używam kolorowego filmu.

Dzięki ograniczeniom techniki analogowej mogę pracować w inny sposób niż z aparatem cyfrowym.

Film ma piękną fakturę, ziarnistość i dodaje coś wyjątkowego do końcowego obrazu. Tego nie ma w perfekcyjnym, cyfrowym pliku. Na aparacie średnioformatowym mam film, na którym mogę wykonać dziesięć naświetleń. Na jednym spotkaniu mogę zrobić góra dwie rolki, więc to w sumie dwadzieścia ujęć. A ceny filmu są teraz zabójcze, więc od samego początku trzeba przemyśleć całość.

SG: Jak sama przyznajesz, rysujesz, odkąd pamiętasz. Jak tę umiejętność przekładasz na swoją pracę fotografki?

BZZ: Przy rysowaniu i fotografowaniu istotny jest sposób patrzenia. Chodzi o obserwację i analizę tego, co widzimy. W liceum uczęszczałam do pracowni rysunku, przygotowując się do egzaminów na ASP. Rysowałam tam dużo martwych natur. Myślę, iż to uczy patrzenia i dostrzegania czegoś więcej. Trzeba ocenić źródło światła, sposób, w jaki różne przedmioty je odbijają i pochłaniają. To jest swoista medytacja nad czymś. Możemy to robić, idąc po prostu na spacer po mieście czy do parku i długo patrząc na coś. Skupić się na jednym elemencie, aby naprawdę coś zobaczyć. Ten stan skupienia osiągnąć jest trudno, ale warto to ćwiczyć, a rysowanie bardzo w tym pomaga.

fot. Beata Zięba-Zaborek

SG: Czy masz w głowie takie wymarzone historie, które chciałabyś opowiedzieć dzięki swojej fotografii, a które jeszcze nie zostały uwiecznione na zdjęciach? Czy może zupełnie oddajesz to losowi?

BZZ: Jeszcze nie miałam okazji sfotografować połogu. To trudny moment po wyjściu ze szpitala, kiedy trzeba zadbać o siebie po porodzie i jednocześnie zająć się dzieckiem lub dziećmi. Jest wiele tematów, którymi chciałabym się zająć. Znalezienie na nie czasu jest jednak dużo trudniejsze…

*Beata Zięba-Zaborek – fotografka, stypendystka Marszałka Województwa Wielkopolskiego. Mama Ignacego i Róży, choć przez prawie całe życie powtarzała, iż nie wyjdzie za mąż i nie będzie mieć dzieci. Fotografią zaczęła się zajmować po studiach (studiowała na ASP). Kiedy na świat przyszedł jej syn, zainteresowała się historiami innych matek. Dlatego najbliżej jej do rodzinnych sesji lifestyle i domowych niepozowanych sesji. Fotografuje również dla siebie i wtedy sięga po tradycyjne analogowe techniki. Jej zdjęcie z festiwalu Mama Gathering zostało wyróżnione przez Niezłe Aparaty. Zdjęcia były publikowane na stronie Kukbuk, portalu Ładne Bebe i w Magazynie Usta. W ramach stypendium przygotuje dokumentację fotograficzną kobiet, które zostają matkami. Zapis intymnej relacji z dziećmi na wczesnym etapie rodzicielstwa w technice analogowej wymagał od niej zakupu aparatu średnioformatowego i materiałów potrzebnych do realizacji wystawy.

Idź do oryginalnego materiału