REKLAMA
Wszyscy wmawiali mi, iż to normalne, bo syn poszedł do szkoły, iż wtedy dziecko się zmienia. A ja wiedziałam, iż coś jest nie tak. I po tym wszystkim nikt mi nie wmówi, iż matczyna intuicja nie istnieje. Franek mówił, iż wszystko jest dobrze. A ja czułam całą sobą, iż nie jest.Rodzicom trudno było przyjąć prawdę o ich dziecku- Pewnego dnia poznaliśmy prawdę. Przypadkowo, jak to w życiu bywa. Usłyszeliśmy z mężem, jak chłopcy obrażają Franka na podwórku. Byłam w totalnym szoku, bo dobrze ich znałam. Mieszkaliśmy tuż obok, mało tego oni choćby bywali w naszym domu! Syn nie wiedział, jak zareagować, gdy zobaczył, iż wszystko słyszeliśmy. Weszliśmy do mieszkania: ja mąż i syn. I to było popołudnie, którego nikomu nie życzę i którego nigdy nie zapomnę - dodaje.
Zobacz wideo
Robert Kupisz wspomina przemoc w szkole lat 70.: Ja się w tym wychowałem i wydawało mi się, iż tak ma być
"Dlaczego padło na moje dziecko?" Matkę dręczyło poczucie winyNatalia i jej bliscy przez kilka godzin rozmawiali. Było przy tym dużo łez i przytulania. Milion pytań i zaskakujących odpowiedzi. Syn postanowił się przyznać do tego, co dzieje się w jego klasie. Jeden z chłopców - najlepszy klasowy piłkarz, idol kolegów - upatrzył sobie we Franku ofiarę. Wymyślał obraźliwe przezwiska, popychał, obrażał i namawiał też do tego innych.Do dziś myślę, dlaczego moje dziecko? Dlaczego Franek? Pewnie wpływ na to miał fakt, iż nie był przemocowy, nie oddawał, nie pyskował, wolał odejść, niż wdawać się w bójki i dyskusje. Na nasze pytanie, dlaczego wcześniej nie chciał nam się przyznać, powiedział, iż bał się, bo ten chłopiec go nastraszył, iż jeżeli coś powie, to pożałuje. I iż będzie jeszcze gorzej- wspomina moja rozmówczyni.Dziś wstydzi się swoich myśli. "Chciałam sama wymierzyć karę"- Pierwsza myśl? Miałam ochotę sprawić lanie oprawcy, który dręczył moje dziecko. Nie powinno się tak mówić, ale nie ma co lukrować rzeczywistości - tak było. Do tej pory wstydzę się tego, co wtedy pomyślałam. W pierwszym odruchu chcieliśmy sami wymierzyć karę: pójść do rodziców chłopaka z awanturą, zgłosić sprawę do wychowawczyni, dyrekcji, a choćby kuratorium. Byliśmy wściekli, jak chyba nigdy wcześniej. Nie mogliśmy uwierzyć, iż w szkole może dochodzić do takich rzeczy, których rzekomi nikt nie widział. Całą noc przekrzykiwaliśmy się w pomysłach, co zrobimy. Co do jednego mieliśmy pewność wszyscy, przez których skrzywdzono naszego syna, tego pożałują.
Smutna kobieta shutterstock.com
Pomoc psychologa na wagę złotaNa szczęście Natalia i jej mąż, zanim zaczęli "szukać sprawiedliwości", skupili się na Franku. Wizyty u psychologa, porady, konsultacje przyniosły dobre efekty. choćby psycholożka powiedziała, iż błyskawiczna reakcja z ich strony pozwoliła zdusić cały konflikt w zarodku i rzadko zdarza się, by problem tak gwałtownie odszedł w zapomnienie. Wychowawczyni, poinformowana o zdarzeniu, też zaczęła opowiadać dzieciom o przemocy rówieśniczej.Efekt? Wszystko się uspokoiło. Chociaż chłopcy nie przyjaźnią się, nie stronią od siebie. - Bywa, iż choćby mówią sobie "cześć" na podwórku, co wcześniej było nie do pomyślenia. Franek też nauczył się reagować na zaczepki, wie, jak nie dać sobie wejść na głowę i nie pozwalać szykanować - opowiada Natalia.Moja rozmówczyni wyznała, iż chociaż minęło już wiele miesięcy, historia odcisnęła swoje piętno. Przyznaje, iż często, zerka przez okno i patrzy, jak syn bawi się z rówieśnikami, nasłuchuje, czy nie dzieje się nic podejrzanego. "Czy będę jeszcze taką samą matką?" - pyta mnie retorycznie.
To wciąż we mnie siedzi, ciągle się boję, iż ten koszmar mógłby się powtórzyć. Jestem wyczulona na wszystko, co dzieje się wokół syna. Chyba nie mogę sobie podświadomie darować, iż dowiedziałam się o przemocy wobec swojego dziecka dopiero po kilku miesiącach, chociaż psycholożka wyjaśniała mi, iż zwykle tak się dzieje.- mówi. - To "zazwyczaj", jakoś jednak nie podniosło i nie podnosi na duchu. Czy kiedyś mi przejdzie? Nie wiem, ale zawsze powtarzam, iż nikomu nie życzę takich przeżyć. Bo nie da się bardziej zranić matki, wyrządzając krzywdę jej dziecku.- dodaje.Przemoc rówieśnicza to poważny problemO przemocy rówieśniczej mówi się ciągle za mało. Jak wynika z danych Światowej Organizacji Zdrowia, doświadcza jej choćby co trzecie dziecko i nastolatek. Zdaniem ekspertów skala jest znacznie większa, ponieważ o wielu zdarzeniach nikt nie ma pojęcia. Suicydolożka, psycholożka i trenerka Małgorzata Łuba: W ubiegłym roku fundacja Dajemy Dzieciom Siłę opublikowała raport dotyczący doświadczania różnych form przemocy zarówno przemocy w rodzinie, jak i rówieśników. W tym badaniu brały udział dzieci między 11. a 17. rokiem życia (zostało przepytanych około dwóch tys. osób). I na pytanie, czy kiedykolwiek doświadczyli jakiejś formy przemocy ze strony swoich rówieśników, twierdząco odpowiedziało aż 66 procent. A na pytanie, "czy to miało miejsce w ostatnim roku twojego życia", twierdząco odpowiedziało 46 procent Ekspertka uczula też, by nigdy nie wyciągać pochopnych wniosków i nigdy "nie wymierzać sprawiedliwości" samodzielnie, szczególnie w emocjach. Podkreśla, iż pierwszym krokiem zawsze powinna być rozmowa.Warto, by ta rozmowa naprawdę pozwoliła nam zgłębić problem. Warto, żebyśmy my, jako dorośli, pytali o fakty, jak wyglądają te sytuacje. Częścią rozmowy są też pytania o to, jak dziecko reagowało na agresję ze strony rówieśników. Zbieramy informacje o szczegółach, czasie, osobach, które w nim uczestniczą. To wszystko jest istotne- wyjaśnia i radzi, by nigdy nie odpowiadać przemocą na przemoc, ponieważ to może jedynie doprowadzić do eskalacji całej sytuacji. Warto uczyć dzieci, jak mogą w inny sposób reagować. Zachęca, by uczyć dzieci prostych komunikatów, które pozwolą dziecku odejść z podniesioną głową z uczuciem, iż to ono miało ostatnie zdanie.
Warto też szukać pomocy u psychologów, jeżeli dziecko (a może i rodzic) tego potrzebuje. Nie powinno się czekać "aż problem sam minie", bo prawdopodobnie nie minie, a przybierze jeszcze tylko na sile. To może w końcu doprowadzić do najgorszego. Jak informuje Małgorzata Łuba, dzieci, które doświadczają przemocy, aż siedmiokrotnie częściej podejmują próby samobójcze. (Zobacz też: "Niby kiwałam głową, ale w wiedziałam, iż coś jest nie tak. Mojemu synowi zrobiły to dzieci, które znam")Przemoc rówieśnicza - gdzie szukać pomocy?Dziecko doświadczające przemocy rówieśniczej i jego rodzice może otrzymać bezpłatne wsparcie w: poradni psychologiczno-pedagogicznej, środowiskowym ośrodku opieki psychologicznej i psychoterapeutycznej, centrum zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży (wykaz takich placówek można znaleźć na stronie Narodowego Funduszu Zdrowia), ośrodku interwencji kryzysowej, ośrodku pomocy społecznej, organizacjach pozarządowych działających na rzecz zdrowia psychicznego dzieci i nastolatków. Rodzice, którzy potrzebują podpowiedzi dotyczących adresów, telefonów kontaktowych takich instytucji, mogą skorzystać z bezpłatnych konsultacji telefonicznych lub online w tej sprawie:w ramach platformy edukacyjno-pomocowej "Życie warte jest rozmowy" - bezpłatne konsultacje suicydologiczne dla rodziców;w ramach telefonu zaufania Rzecznika Praw Dziecka - bezpłatny, całodobowy i działający codziennie telefon pomocy psychologicznej i prawnej dla dzieci i w sprawach dzieci: 800 12 12 12;w ramach telefonu dla rodziców i nauczycieli Fundacji Dajemy dzieciom Siłę - bezpłatny telefon dla rodziców i nauczycieli, którzy potrzebują wsparcia i informacji w zakresie pomocy dzieciom i nastolatkom przeżywającym kłopoty i trudności: 800 100 100.Oprócz tego warto sięgnąć po wsparcie organizacji, których działanie wiąże się z zapobieganiem przemocy rówieśniczej:Stowarzyszenie Bliżej Dziecka - na tej stronie rodzice mogą znaleźć podpowiedzi, co dokładnie zrobić, np. jak rozmawiać z wychowawcą, specjalistami szkolnymi, dyrekcją, kiedy interweniować na poziomie kuratorium oświaty itp.;Komitet Ochrony Praw Dziecka,Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę.Czy Twoje dziecko doznało przemocy rówieśniczej, lub sam/a się z nią kiedyś spotkałeś/aś? Opowiedz nam o tym, napisz na justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość.