Gdy dowiedziałam się, iż nauczycielką mojego syna będzie moja matka, ucieszyłam się. Było inaczej, niż to sobie wyobrażałam

polregion.pl 2 tygodni temu

Moi rodzice to nauczyciele. Moja matka uczy matematyki, a tata fizyki. Kiedy przyszło do decyzji, do której szkoły zapisać syna, mama nalegała, by uczył się w szkole, gdzie ona pracuje. Nie sprzeciwiłam się, bo propozycja mamy od razu rozwiązała wiele problemów. Pierwsze lata przebiegły bez problemów. Moja mama pracowała w tej szkole, więc nie musiałam kontaktować się z innymi nauczycielami. O wszystkim wiedziałam na bieżąco, a niekiedy choćby z wyprzedzeniem.

W piątej klasie mojego syna uczyła nauczycielka, która zaszła w ciążę i poszła na urlop macierzyński. Wtedy nauczycielką matematyki w klasie Antka została moja mama. Oczywiście, od pierwszej klasy nauczyłam syna, iż babcia w szkole to nie jego babcia, tylko nauczycielka.

Moja matka wzywała wnuka do tablicy na każdej lekcji. Syn generalnie dobrze się uczył, miał dobre oceny, ale teraz zaczął przynosić czwórki lub trójki. Według mojej mamy mój syn nie zna dobrze przedmiotu. Nie miałam powodów, by jej nie wierzyć. Zaczęłam uważniej sprawdzać lekcje syna. Razem powtarzaliśmy do klasówki. Byłam pewna, iż dostanie piątkę, bo wyuczył się całego rozdziału. Ale dostał kolejną czwórkę.

Gdy zapytałam mamę, o co chodzi, odpowiedziała: Wszyscy wiedzą, iż to mój wnuk, i będą myśleć, iż podwyższam mu oceny. To, iż nauczył się wzoru, nie oznacza, iż jest wzorowym uczniem.

Byłam zaskoczona i powiedziałam: To niesprawiedliwe, on się stara, uczy się wieczorami, a ty stawiasz mu trójki, bo jest twoim wnukiem. Co to za metoda nauczania? Od czego jest punktacja? – denerwowałam się.

Moja matka oświadczyła, iż nigdy nie postawi piątki swojemu wnukowi.

Nie chcę wysyłać mojego syna do innej szkoły. Ma tu przyjaciół, lubi swoich nauczycieli; wszystkich, oprócz mojej mamy. Ale myślę, iż takie podejście do niczego dobrego nie prowadzi i może być zgubne dla mojego syna.

Prosiłam mamę o zmianę podejścia. Zastanawiam się, co mogłabym jeszcze zrobić, żeby jakoś rozwiązać tę trudną sytuację i pomóc mojemu synowi. On nie zasługuje na takie niesprawiedliwe traktowanie, jest dopiero jedenastolatkiem i trudno mu zrozumieć, dlaczego babcia traktuje go gorzej niż resztę jego kolegów w klasie.

Idź do oryginalnego materiału