Gdy drzwi się zamykają po wyjściu Swietłany Arkadiewej, w biurze zostają tylko troje — Zofia, jej mała córka i wysoki mężczyzna w drogim garniturze.

newskey24.com 13 godzin temu

Pamiętam, iż kiedy drzwi za Heleną Arkadiewą zamknęły się na ostatni stukot, w gabinecie pozostało troje Grażyna, jej mała córka Stasia i wysoki mężczyzna w drogiej marynarce.

Marek Nowak pochylił się, podniósł ołówek leżący na podłodze i przyjrzał się mu, jakby trzymał coś ważniejszego niż dziecinny przyrząd. Następnie spojrzenie jego spoczęło na Stasi.

Czy to twój ołówek? zapytał spokojnym, ciepłym głosem.

Dziewczynka skinęła głową.

Dziękuję, wujku szepnęła nieśmiało, wyciągając małą rękę.

Marek uśmiechnął się, podał jej przyrząd i rzekł:

Trzymaj go mocno, mała artystko. I nie przestawaj rysować, choćby gdy dorośli mówią, iż to nie ma sensu.

Grażyna stała nieruchomo, prawie nie mogąc uwierzyć. Liczyła się z komentarzem, zniewagą, kolejnym upokorzeniem. Zamiast tego otrzymała spokój, człowieczeństwo i ciepło.

Proszę usiąść powiedział Marek. Przeprowadzę rozmowę osobiście.

Helena Arkadiewa, wciąż stojąca przy drzwiach, przybrała blady odcień. Jej wymuszony uśmiech zniknął w jednej chwili. Marek spojrzał na nią raz krótko, ale wyraźnie. Kobieta odsunęła się i milcząco wyszła.

Marek usiadł naprzeciw Grażyny, otworzył teczkę z dokumentami i przewertował kilka stron.

Widzę, iż masz siedmioletnie doświadczenie jako księgowa w zakładzie przemysłowym, a potem dwa lata przerwy. Dlaczego?

Wyszłam z dzieckiem odpowiedziała cicho Grażyna. Mój mąż nas zostawił. Pracowałam z domu, ile mogłam, ale teraz potrzebuję stabilnej pracy.

Marek skinął zrozumieniem.

Wybrałaś naszą firmę, bo przedszkole jest w pobliżu, prawda?

Tak. To pozwoli mi pogodzić wszystkie obowiązki.

Jego ton nie był wyniosły ani urzędowy po prostu ludzki. Odsunął dokumenty i zapytał:

Gdyby dać ci szansę, co byś zmieniła w tej firmie?

Grażyna wzięła głęboki oddech.

Nie chcę specjalnego traktowania. Chcę po prostu pracować. Jestem sumienna, wytrwała, gwałtownie się uczę i nie boję się trudności. Jedyną rzeczą, której się obawiam, jest to, iż nie zapewnię przyszłości mojemu dziecku.

W pomieszczeniu zapadła cisza. Jedynie szelest kredy na kartce przerywał spokój.

Marek odchylił się w fotelu.

Wiecie, kiedy byłem mały, moja matka była samotna. Ojciec odszedł wcześnie. Nie mogła znaleźć pracy, bo miałam brata.

Grażyna spojrzała zdziwiona.

Pamiętam, jak wracała wieczorami z połamanymi dłoniami z pralni, czyszcząc odzież innych. Pamiętam, jak chowała mnie pod stołem, gdy przychodził właściciel, by nie zobaczył mnie. Zwolni mnie, jeżeli dowie się, iż mam syna mówiła. Uśmiechnąłem się smutno. Dziś syn tej kobiety prowadzi tę firmę.

Oczy Grażyny napełniły się łzami.

Dlatego nie mogę znieść, gdy ktoś poniża kobietę walczącą o dziecko kontynuował Marek. To nie słabość, to siła.

Zbliżył się nieco i zapytał:

Czy mogę zadać ci pytanie, nie jako dyrektor, ale jako człowiek? Dlaczego się nie poddałaś?

Grażyna podniosła wzrok.

Bo gdybym ja się poddała, poddałaby się i ona. A chcę, by Stasia wiedziała, iż jej matka nie zrezygnowała.

Marek uśmiechnął się i skinął.

Dobrze powiedziane.

Wziął kartkę, podpisał ją i podał Grażynie.

To twój kontrakt o pracę. Zaczynasz w poniedziałek.

Grażyna spojrzała niepewnie.

Ale pani Arkadiewa mówiła, iż decyzja jest negatywna

Jej decyzja już nie obowiązuje odparł spokojnie. Moja jest inna.

Stasia odwróciła się do mamy, a twarz jej rozpromieniła się z radości:

Mamo, to znaczy, iż będziesz tu pracować?

Grażyna skinęła, a łzy popłynęły swobodnie. Nie z wstydu, ale z ulgi.

Marek uśmiechnął się do dziecka.

Ty, mała artystko, możesz przychodzić tu czasem. Mamy pokój dla dzieci pracowników. Teraz jesteście częścią zespołu.

Minęło kilka tygodni. Grażyna stała się nieodłączną częścią biura w Warszawie dokładna, odpowiedzialna, zawsze z uśmiechem. Koledzy ją lubili. Helena Arkadiewa została przeniesiona do innego działu na polecenie dyrektora.

Pewnego wieczoru Grażyna została po godzinach, by dokończyć raporty. Wszyscy już wyszli, kiedy otworzyły się drzwi.

Marek pojawił się z dwoma filiżankami kawy.

przez cały czas pracujesz? zapytał, podchodząc.

Chcę skończyć ten raport odpowiedziała, uśmiechając się. Nie lubię zostawiać niedokończonych spraw.

Już udowodniłaś, iż jesteś najlepsza odparł, kładąc filiżankę na jej biurku. Teraz po prostu żyj.

Grażyna spojrzała na niego w jego oczach nie było litości ani pogardy, jedynie szacunek i coś głębszego.

Dziękuję, panie Nowak. Nie wie pan, ile dla mnie i Stasi zrobił pan.

Może wiem odrzekł cicho. Kiedyś ktoś tak uczynił dla mojej matki.

Miał już wyjść, ale zatrzymał się przy progu.

Powiedz Stasi, iż widziałem jej rysunki w pokoju dziecięcym. Są piękne.

Grażyna uśmiechnęła się.

Wie pan, kogo najczęściej rysuje? Pana.

Mnie? zdziwił się.

Tak. Mówi, iż jest dobrym wujkiem z oczami jak niebo po deszczu.

Marek zamilkł, po czym lekko się uśmiechnął.

Pięknie. Dawno nie patrzyłem tak na niebo.

Obaj zaśmiali się cicho.

Po raz pierwszy od lat Grażyna poczuła, iż życie może zacząć się od nowa. Nie z litości, ale z nadziei. Z wiary, iż dobro istnieje i iż jeden ludzki gest potrafi odmienić los.

Idź do oryginalnego materiału